Rzeszów: Niezwykłe trojaczki. To Jaś, Staś i Ignaś
Z końcem czerwca w Szpitalu Klinicznym nr 2 w Rzeszowie na świat przyszła trójka chłopców z ciąży jednokosmówkowej. Taki przypadek zdarza się raz na 500 tys. porodów. Ich starszy brat urodził się dziewięć lat wcześniej... tego samego dnia.
"Mieszkali" przez kilka miesięcy w tym samym łożysku, będą identyczni, mają ten sam materiał genetyczny, niewykluczone, że będą mieli tę samą barwę głosu. Rodzice nie obawiają się, że będą mieli problemy z rozróżnieniem synów, bo już teraz widać, że chłopcy mają… różne temperamenty.
O tym, że urodzi się trójka synów naraz, dowiedzieli się podczas drugiej wizyty u lekarza prowadzącego. Mama wspomina, że przy pierwszej usłyszeli, że wszystko w porządku, słychać bicie serca. Przy drugiej, w ósmym tygodniu ciąży, w łonie matki lekarz dosłuchał się bicia trzech serc.
- Na taką wiadomość nie sposób się przygotować - zapewnia Krzysztof Kudła. - Trochę czasu nam zajęło, żeby się z tą myślą oswoić. Był szok, radość, strach, czy sobie poradzimy, lęk o ich stan zdrowia. Ale przede wszystkim ogromna radość, kiedy to już do nas dotarło. Damy radę, na razie jesteśmy na etapie wyboru wózka trzyosobowego, mamy dylemat, bo są różne konfiguracje takich pojazdów.
Fizycznie będą identyczni, ale rodzice już dostrzegają różnice.
- Od pierwszego dnia byli z charakteru inni - zapewnia ojciec. - Jasiek jest najgrzeczniejszy, Stach jest charakterny, najwięcej z nich się wydziera, Ignaś zdystansowany, nie lubi dotykania i wszystko mu przeszkadza.
Mama dodaje, że na razie chłopcy jej się mylą, bo trzymając na rękach Jasia, tytułuje go Stasiem i tak na przemian. Na braci w domu w Zarzeczu pod Przeworskiem czeka 9-letni Franio.
- Franio zgodził się na rodzeństwo, nawet bardzo go to ucieszyło, ale postawił warunek, że to on wybierze braciom imiona - zdradza Kornela, mama całej czwórki. - I bez chwili wahania wystrzelił, że mają być Jaś, Staś i Ignaś, nie mam pojęcia, dlaczego takie, ale są przepiękne. Dyskusji nie było, więc tak zostało.
W takiej kolejności Franio podał imiona, toteż przydzielono je trójce według kolejności urodzenia.
Czwórki braci łączą nie tylko więzy krwi, bo Jaś, Staś i Ignaś urodzili się dokładnie w rocznicę urodzin starszego brata (27 czerwca), dlatego rodzina tego samego dnia obchodzić będzie poczwórne urodziny. Ojciec zapewnia, że tymczasem nie przeraża go wizja poczwórnych prezentów każdego roku i żartuje, że nikt z rodziny na urodziny nie zechce przychodzić, bo… koszty prezentowe.
Mama też żartuje, że w tym roku Franio dostał nietypowy prezent: trzech braci.
Tymczasem chłopcy będą musieli pomieszkać na oddziale noworodkowym rzeszowskiego szpitala, aż lekarze zdecydują, że stan zdrowia malców nie będzie budził żadnych obaw i mogą przeprowadzić się do domu w Zarzeczu. Na razie rodzice dojeżdżają do szpitala na codzienne odwiedziny. I karmienie.
- To pierwszy w naszym szpitalu przypadek ciąży trojaczej jednokosmówkowej - przyznaje prof. dr hab. n. med. Dorota Darmochwał-Kolarz, kierownik Kliniki Ginekologii, Położnictwa i Perinatologii w rzeszowskim szpitalu klinicznym. - Do takiej ciąży dochodzi, kiedy jedna zapłodniona komórka jajowa dzieli się, w tym przypadku dzieliła się dwukrotnie i w ten sposób powstały trzy zarodki, z których każdy jest identyczny genetycznie. Tę wyjątkową ciążę zdiagnozowaliśmy w pierwszym trymestrze, w drugim pojawiły się komplikacje, bo okazało się się, że jeden z chłopców rośnie wolniej, więc pacjenta wymagała intensywnego nadzory i w 27 tygodnia była u nas hospitalizowana.
Dodaje, że kilkukrotnie dochodziło do skurczy porodowych, które udało się wygasić, dzięki czemu udało się utrzymać ciążę do 32 tygodnia. Termin porodu nie był zaplanowany, skurczów 27 czerwca nie udało się wygasić, doszło do porodu. Dwóch starszych braci ważyło 1340 i 1320 gramów, Ignacy 910 gramów, więc personel oddziału uznał go za "nasze maleństwo specjalnej troski".
- Starsi z chłopców już oddychają samodzielnie, najmłodszy wymaga pomocy oddechowej - przyznaje dr n. med. Witold Błaż jest kierownikiem Kliniki Noworodków z Pododdziałem Intensywnej Terapii Noworodka. - Kiedy będą mogli trafić do domu, to chyba oni sami zadecydują. Mimo że są identyczni, to każdego z nich traktujemy indywidualnie, ale też każdy z nich ma swój lepszy czy gorszy dzień.
Opisuje, że jeśli stan zdrowia wszystkich na to pozwala, to personel medyczny pozwala im „pobyć ze sobą” w jednym inkubatorze i wtedy:
- To wygląda, jak pływanie synchroniczne - porównuje dr Błaż. - Układają się względem siebie synergistycznie, przytulają, w końcu kilka miesięcy spędzili razem w jednym „domku” ciążowym.