Słońsk: Ogień gasiło kilkanaście zastępów. Śledztwo ujawniło szokujące okoliczności pożaru
Walka z ogniem trwała godzinami
Pożarem objęte było składowisko słomy o powierzchni kilkuset metrów kwadratowych. W akcji gaśniczej brało udział aż jedenaście zastępów straży pożarnej. Jak przekazali strażacy, walka z żywiołem była wyjątkowo trudna.
- Tego typu pożary są szczególnie niebezpieczne. Nie tylko ze względu na rozmiary i łatwopalność materiału, ale też ryzyko powstania nowych ognisk. Było także duże zagrożenie dla sąsiednich obiektów, ponieważ w pobliżu znajdują się budynki gospodarskie. Działania strażaków polegały na rozgarnianiu i dokładnym polewaniu wodą, aby dogasić żarzące się głęboko fragmenty i zapobiec ponownemu zapłonowi - mówi brygadier Rafał Mazur, Komendant Powiatowy Państwowej Straży Pożarnej w Sulęcinie.
Wśród jednostek, które brały udział w działaniach, byli między innymi druhowie z Ochotniczej Straży Pożarnej w Gliśnie.
- Dołączyliśmy do licznych zastępów, które walczyły z pożarem stogów siana. Pracowaliśmy do późnych godzin nocnych, dopóki naszej warty nie przejęli druhowie z kolejnych jednostek - relacjonowali druhowie.
Walka z ogniem trwała kilka godzin, ale jeszcze kilka dni po jego opanowaniu strażacy prowadzili czynności dogaszające. Wciąż monitorują teren pogorzeliska.
Z ogniem walczył i ogień sam wzniecił
Szybko okazało się, że to, co początkowo wydawało się dziełem przypadku lub skutkiem samozapłonu, było wynikiem celowego działania. Jak ustaliła prokuratura, ognia nie wznieciła natura, lecz ręka podpalacza. Jeszcze większym wstrząsem dla lokalnej społeczności okazała się informacja, że zrobiła to osoba, która na co dzień sama gasi pożary. W tej sprawie zatrzymano członka miejscowej Ochotniczej Straży Pożarnej.
- To dwudziestosiedmioletni mężczyzna, który usłyszał już zarzut zniszczenia mienia znacznej wartości poprzez podpalenie. Prokuratura Rejonowa w Sulęcinie wystąpiła o jego tymczasowe aresztowanie na trzy miesiące - mówi Mariola Wojciechowska-Grześkowiak, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gorzowie.
Z dotychczasowych ustaleń wynika, że motyw działania sprawcy miał charakter osobisty i nie był związany z jego służbą w ochotniczej straży pożarnej.
Straty sięgają kilkuset tysięcy złotych
Skala zniszczeń po pożarze jest ogromna. Straty powstałe w jego wyniku oszacowano na około osiemset tysięcy złotych. Ogień pochłonął nie tylko setki bel słomy, ale też znaczną część zaplecza gospodarczego. Za zniszczenie mienia znacznej wartości sprawcy grozi kara od roku do dziesięciu lat pozbawienia wolności.