Śmierć Brandona Lee. Tragedia, która wstrząsnęła Hollywood
31 marca 1993 roku miał być dla Brandona Lee przełomem – ostatnie sceny "The Crow" miały otworzyć mu drzwi do światowej kariery. Zamiast tego dzień ten przeszedł do historii jako jeden z największych dramatów Hollywood.
Syn Bruce’a Lee
Brandon Bruce Lee urodził się 1 lutego 1965 roku jako syn ikony sztuk walki, Bruce’a Lee. Od najmłodszych lat pozostawał w centrum uwagi, lecz mimo rodzinnego dziedzictwa starał się wypracować własną pozycję w świecie filmu.
Po śmierci ojca, gdy miał zaledwie osiem lat, Brandon rozpoczął treningi sztuk walki, ale równie mocno poświęcił się aktorstwu. Studiował w Emerson College oraz w prestiżowym Lee Strasberg Theatre and Film Institute, stopniowo zdobywając doświadczenie na planach filmowych zarówno w Hongkongu, jak i w Hollywood.
Jego kariera nabrała rozpędu na początku lat 90., kiedy zagrał główne role w filmach akcji takich jak "Showdown in Little Tokyo" czy "Rapid Fire". Jednak to właśnie angaż do "The Crow" miał być jego wielkim przełomem – film oparty na kultowym komiksie Jamesa O’Barra zapowiadał się na hit, a rola Erica Dravena miała na zawsze zmienić wizerunek Lee w oczach widzów.
Feralny dzień na planie
31 marca 1993 roku ekipa filmowa "The Crow" była już blisko zakończenia zdjęć – do ukończenia filmu brakowało zaledwie kilku dni. Brandon Lee, jak wielu młodych aktorów, w przerwach między ujęciami relaksował się, grając na Nintendo Game Boy. Nikt nie przypuszczał, że tego dnia wydarzy się tragedia, która na zawsze zmieni historię kina.
Podczas nagrywania jednej z kluczowych scen, w której postać Erica Dravena zostaje zastrzelona przez Funboya (Michael Massee), doszło do katastrofalnego błędu technicznego. Broń rekwizytowa – prawdziwy rewolwer – została wcześniej załadowana atrapami nabojów, z których usunięto proch, ale pozostawiono zapalniki. Po jednym z wcześniejszych ujęć fragment pocisku utknął w lufie. W decydującej scenie atrapy zostały zastąpione ślepymi nabojami, które – mimo braku pocisku – generują huk i błysk. Nikt nie sprawdził lufy, a wystrzał ślepego naboju wyrzucił z niej fragment prawdziwego pocisku z siłą niemal równą prawdziwej kuli. Ten trafił Brandona Lee w brzuch.
Początkowo ekipa była przekonana, że Lee po prostu gra swoją rolę – upadł nie w tę stronę, co powinien, i nie podnosił się po komendzie "cięcie". Dopiero po chwili zorientowano się, że aktor jest nieprzytomny i ciężko ranny. Natychmiast przewieziono go do szpitala, gdzie przez sześć godzin lekarze walczyli o jego życie. Niestety, obrażenia okazały się zbyt poważne – Brandon Lee zmarł tego samego dnia w wieku 28 lat.
Śledztwo i kontrowersje
Śmierć Brandona Lee wywołała szok w Hollywood i na całym świecie. Szybko rozpoczęto śledztwo, które wykazało, że przyczyną wypadku była seria zaniedbań w obsłudze broni rekwizytowej. Nikt nie został pociągnięty do odpowiedzialności karnej, choć matka aktora, Linda Lee Cadwell, wytoczyła proces producentom i ekipie technicznej, który zakończył się ugodą.
Tragedia Lee natychmiast przywołała wspomnienia tajemniczej śmierci jego ojca, Bruce’a Lee, który zmarł nagle w wieku 32 lat. Podobieństwo losów ojca i syna stało się pożywką dla licznych teorii spiskowych i legend o "klątwie rodziny Lee". Mimo upływu lat, temat ten wciąż powraca w mediach, zwłaszcza przy okazji kolejnych wypadków na planach filmowych, takich jak śmierć Halyny Hutchins na planie "Rust" w 2021 roku.
Jak ukończono "The Crow"?
W chwili śmierci Brandona Lee większość scen była już nagrana, ale brakowało kilku kluczowych ujęć. Ekipa i rodzina aktora zdecydowały się dokończyć film, by oddać hołd jego pracy. Zatrudniono dublera – Chada Stahelskiego – który odtwarzał ruchy Lee, a twarz aktora została cyfrowo nałożona na jego ciało dzięki pionierskim technikom CGI. Pozwoliło to na ukończenie filmu bez konieczności poważnych zmian w fabule.
"The Crow" trafił do kin w 1994 roku i natychmiast zyskał status kultowego. Krytycy chwalili nie tylko mroczny klimat i warstwę wizualną, ale przede wszystkim elektryzującą, pełną emocji grę Brandona Lee. Film stał się symbolem nie tylko tragicznego losu aktora, ale także przełomu w wykorzystaniu efektów specjalnych w Hollywood.