Tatry: Na Rysy z niemowlakiem. Szokująca lekkomyślność rodziców
Góry to nie miejsce na eksperymenty
Tatry potrafią zachwycać, ale i błyskawicznie pokazać swoje groźne oblicze. W ostatnich dniach w mediach społecznościowych zawrzało po historii, którą opisał profil Tatromaniak. Przewodnik tatrzański Szymon Stoch spotkał na szlaku na Rysy parę turystów z Litwy niosących na rękach niemowlę.
Warunki? Twardy śnieg, lód, strome podejścia i niebezpieczne oblodzenia - nawet doświadczeni turyści muszą w takich chwilach zachować czujność i korzystać z raków oraz czekanów. Tymczasem rodzice z dzieckiem planowali wejść na sam szczyt.
Przewodnik oraz ratownik HZS, a także pracownicy Chaty pod Rysami tłumaczyli, że to nie jest trasa dla niemowlaka. "To słaby pomysł" - przekonywali. Niestety, para zignorowała wszystkie ostrzeżenia.
Wyprawa w góry cudem nie skończyła się dramatem
Jakimś cudem rodzina dotarła na wierzchołek Rysów. Tam dopiero dotarło do nich, że... trzeba zejść. Ojciec dziecka poprosił przewodnika o pomoc i pożyczenie raków. Szymon Stoch odmówił - wiedział, że przypięcie całej grupy do jednej liny w takich warunkach mogłoby skończyć się tragedią.
Rodzice nie chcieli też wezwać pomocy, tłumacząc, że nie mają wykupionego ubezpieczenia. Przewodnik podjął więc ogromną odpowiedzialność - przejął dziecko i sam zniósł je w bezpieczne miejsce, ostrożnie stawiając każdy krok po oblodzonym zboczu. Dzięki jego doświadczeniu i opanowaniu wszyscy wyszli z sytuacji bez szwanku.
Furia w komentarzach: "Brak słów, żeby opisać to, co się wydarzyło"
Pod postem Tatromaniaka pojawiło się już ponad 700 komentarzy. Reakcje są jednoznaczne: złość, niedowierzanie i ogromny podziw dla przewodnika.
"Same niecenzuralne słowa cisną się na usta w stronę "rodziców". Odpowiednie służby powinny się tym zająć... Brawo dla Szymona!" - napisała pani Natalia.
"Jak to wczoraj oglądałam, to aż mi się ciśnienie podniosło" - dodała pani Paulina.
"Tyle nierozsądnych decyzji w jednym momencie, aż ciężko uwierzyć, że to prawda" - komentuje pan Oskar.
Wielu internautów przywoływało też inne sytuacje, w których rodzice zabierali niemowlęta na trudne, śliskie szlaki.
Pani Basia przywołała podobne, choć mniej dramatyczne, zdarzenie: "Ja nie zapomnę sytuacji sprzed roku w Dolinie Strążyskiej, kiedy jedna mama niosła na rękach niemowlę (na oko 4-miesięczne) schodząc po tych mokrych głazach... To dziecko leżało jej na rękach, ona w zwykłych sportowych butach..."
Górskie szlaki nie wybaczają braku rozsądku
Historia z Rysów to kolejny przykład tego, jak bardzo lekkomyślność może kosztować życie - nie tylko własne, ale i dziecka. Góry wymagają doświadczenia, odpowiedniego sprzętu i pokory wobec natury.
Jeśli wybierasz się na szlak, zawsze sprawdź warunki, zabierz niezbędny ekwipunek i oceniaj realnie swoje możliwości. Góry nie są miejscem na udowadnianie czegokolwiek. Jak pokazuje ta historia - jedna nieprzemyślana decyzja może skończyć się tragedią.
Na szczęście tym razem skończyło się dobrze - dziewięciomiesięczne dziecko bezpiecznie wróciło z gór dzięki odwadze i profesjonalizmowi przewodnika. Ale ta historia powinna być dla wszystkich przestrogą. Góry nie wybaczają ignorancji. Nie ryzykuj życia - zwłaszcza cudzego.
Na koniec mój mały apel: Tatry to nie plac zabaw. Nie ignoruj ostrzeżeń przewodników i ratowników! Ryzykując własne życie, podejmujesz swoją decyzję. Ryzykując zdrowiem i życiem niemowlęcia, działasz skrajnie nieodpowiedzialnie. Zawsze oceniaj swoje możliwości, planuj trasę, miej odpowiedni sprzęt i wykup ubezpieczenie. Przede wszystkim: nie narażajmy tych, którzy bezgranicznie nam ufają.