Tłumy jak na Krupówkach. Dolina Strążyska oblężona, a na Sarnią Skałę zrobiła się kolejka
Dolina Strążyska jest jednym z popularniejszych i teoretycznie spokojniejszych miejsc w Tatrach. Zmieniło się to w trakcie długiego, czerwcowego weekendu. Pogoda dopisała, więc tłumy ruszyły na szlak - jednak skala napływu turystów zaskoczyła nawet stałych bywalców.
– Dziś to na polanie była jakaś masakra. Tylu ludzi w Strążyskiej to jeszcze nie widziałem – mówi Łukasz, turysta z Krakowa, który w Tatrach bywa regularnie. – Szli z wózkami, tu niby szlak poprawiony po ulewie, ale momentami nie da się przejechać. Nieśli te dzieci, te wózki, dzieci płakały, kobiety krzyczały, chłopy używały wulgaryzmów. No, masakra jakaś…
Szlak prowadzący do Polany Strążyskiej to jedna z łatwiejszych tras, co przyciąga wielu rodzinnych turystów. Problem w tym, że po ostatnich ulewach nawierzchnia została uszkodzona, a mimo interwencji służb TPN nie wszędzie udało się przywrócić odpowiedni standard przejścia.
Z Polany Strążyskiej wielu turystów kontynuowało wędrówkę w kierunku Sarniej Skały – widokowego punktu z panoramą na Giewont i Zakopane. Tam również zrobiło się tłoczno, a w niektórych miejscach trzeba było wręcz czekać w kolejce na przejście.
Pracownicy Tatrzańskiego Parku Narodowego apelują o rozsądek i wcześniejsze planowanie tras – szczególnie przy wyjściu z małymi dziećmi i sprzętem nieprzystosowanym do trudniejszych warunków.
– Zrozumiałe, że ludzie chcą korzystać z pogody, ale trzeba to robić z głową – mówi turysta, którego przeraża to, co wyprawiają rodziny z dziećmi na szlakach. – Dolina Strążyska to nie park miejski.