Tragedia pod Wrocławiem. 9-latek wzywał pomoc do umierającego taty
Zgłoszenie do służb ratunkowych przyszło wcześnie rano, około godz. 6:30, z okolic Brzegu Dolnego. 9-letni chłopiec zadzwonił sam na numer 112 z informacją, że jego tato pilnie potrzebuje pomocy medycznej. Ratownicy dostali wiadomość o nagłym zatrzymaniu krążenia u mężczyzny i ruszyli do akcji.
- Otrzymujemy lokalizację, ale nie jest zbyt precyzyjna - relacjonują przebieg tej akcji druhowie z OSP Brzeg Dolny. - Wiemy, że mamy szukać samochodu marki BMW, co później okaże się bardzo cenną wskazówką. Chłopiec, w wieku 9 lat, jak później się okazało, nie bardzo wie gdzie jest ze swoim tatą - dodają ratownicy z Brzegu Dolnego.
Oto cały, poruszający wpis strażaków z OSP Brzeg Dolny:
Po rozmowie z chłopcem, nie udało się zawęzić obszaru. To prawdopodobnie stawy w rejonie wsi Pogalewo Małe i Pogalewo Wielkie, kilka zbiorników, ogromny teren do przeszukania. Do akcji włącza się helikopter Lotniczego Pogotowia Ratunkowego z Wrocławia. Szuka potencjalnego miejsca, gdzie człowiek pilnie potrzebuje pomocy, w tym czasie przychodzi bardziej precyzyjna lokalizacja - Owieczki, wioska po drugiej stronie Odry, blisko Miękini.
- Dojeżdżamy w okolicę. Kamil, kierowca zostaje przy samochodzie - relacjonuje dalej OSP Brzeg Dolny na swoim fanpejdżiu. - Bierzemy torbę medyczną i ruszamy w teren w poszukiwaniu chłopca o imieniu Julek i jego taty. Pojawia się świeży ślad pojazdu osobowego. Duża, szeroka opona - pasowałoby nam to do dużego BMW. W głowie pojawia się myśl - jest dobry trop. Podążamy za nim. Na piachu jest jeszcze bardziej zauważalny. Zaczynamy wołać. Po chwili słyszymy jakiś dźwięk. Dostajemy jeszcze większej energii. Dobiegamy na miejsce. Tu działa już załoga LPR. W samochodzie siedzi jak się za chwilę okazało - 9 letni chłopiec. Przerażony. Szybka konsultacja z dowódcą i z lekarzem LPR i zabieramy chłopca jak najdalej od miejsca gdzie walczy załoga Ratownika 13 o przywrócenie życia taty chłopca - dodają ratownicy.
Relacjonują, że ruszają z chłopcem na spacer, pozwalają mu opowiadać. - Opowiedział nam, że prowadził sam reanimację taty, bo z lekcji w szkole zapamiętał jak się to robi - jest też zuchem, a wiadomo, że w harcerstwie tematy medyczne nie są obce - piszą druhowie OSP Brzeg Dolny i dodają, że młody człowiek sam zadzwonił do operatora numeru alarmowego i pozostał z nim na linii starając się przekazać jak najwięcej szczegółów.
Dodatkowo zadzwonił z telefonu swojego taty, który najpewniej był zablokowany. - Ilu z Was wie, że można zadzwonić na numer alarmowy z zablokowanego telefonu? - pytają strażacy. I przy okazji tego zdarzenia zwracają się ważnym apelem do wszystkich rodziców.
- Poświęćcie dzisiaj chwilę na to by porozmawiać ze swoimi dziećmi na temat wzywania pomocy. Wy też możecie znaleźć się kiedyś w niezwykle trudnej i dramatycznej sytuacji w jakiej znalazł się Julek i jego Tata. Rozmowa zajmie chwilę, a może URATOWAĆ ŻYCIE.
9-letni Julek był bardzo dobrze przygotowany do sytuacji, z którą przyszło mu się zmierzyć. Niestety, tym razem historia nie miała szczęśliwego końca. Życia mężczyzny, który jak się ostatecznie okazało, uległ nieszczęśliwemu wypadkowi, nie udało się uratować.