Wałbrzych: Niesamowita ruina i wąwóz w lesie na stoku Lisiego Kamienia. Kiedyś słychać było tu świst kul i wybuchy granatów
W tym artykule:
Niesamowita ruina i wąwóz na stoku Lisiego Kamienia
Zalesione dziś szczyty Ptasiej Kopy (590 m n.p.m.), Ptasiej Góry i Lisiego Kamienia (603 m n.p.m.) już w połowie XVIII i w XIX wieku, czyli w okresie rozkwitu uzdrowiska Stary Zdrój (niem. Altwasser), stanowiły ważny dla uzdrowiska teren spacerowy, swoiste przedłużenie "deptaku". Dlatego też w drodze na pierwsze wzniesienie tego grzbietu Gór Wałbrzyskich powstała restauracja Szwajcarka, było tu też schronisko z pawilonem muzycznym i wieża widokowa. Po tych XIX i XX-wiecznych obiektach pozostały już tylko wyblakłe widokówki.
Również wyższy ze szczytów - Lisi Kamień (Fuchsstein) - ma swoje tajemnice. Schodzący z niego szlakiem niebieskim wędrowcy, gdy są już bliscy dotarcia do ul. Świerkowej na Nowym Poniatowie, natrafiają na zboczu góry, na wysokości ok. 530 m n.p.m., kilkaset metrów od drogi na idealnie prosty liczący ok. 300 metrów wąwóz położony prostopadle do szlaku i równolegle do położonej poniżej szosy.
Jego ściany stanowią wysokie na ponad 2 metry wały ziemne. I już ta symetria wskazuje na to, że zostały zbudowane rękoma człowieka. Dodatkowym argumentem okazują wmontowane w wał od strony drogi wymurowane z kamienia bramy wejściowe.
Jedna z nich zachowana jest w dobrym stanie - widać łuk i fragmenty okalającej ściany. Dwie pozostałe są już mocno zniszczone. Zachowały się jednak w nich m.in. metalowe zawiasy, na których osadzone były drzwi.
Na końcu "wąwozu" natrafiamy na zamykającą go wysoką murowaną ścianę, za nią w lesie są jeszcze niewielkie murowane relikty. Tuż obok całego kompleksu zdeterminowani poszukujący znajdują jeszcze pozostałości po budynku, który był jego integralną częścią.
Największe wrażenie na spacerujących tutejszym szlakiem i grzybiarzach robią nie tylko kamienne bramy, ale też wmontowane tuż przy ścianie zwieńczającej obiekt solidne metalowe pręty. Dziś zardzewiałe kawałki metalu są podziurawione jak szwajcarski ser. To najważniejszy trop mówiący o dawnym przeznaczeniu tego miejsca.
Przedwojenna strzelnica policyjna rozpala wyobraźnię do dziś
Jak się już domyślacie, była to przedwojenna strzelnica wybudowana na stromym stoku Lisiego Kamienia na potrzeby wałbrzyskiej policji. Obok stał murowany dom klubowy, który wedle ustaleń pasjonatów lokalnej historii z portalu polska-org, został zbudowany w 1927 roku, stąd przypuszczenie, że sama strzelnica powstała w podobnym okresie.
- Dom Klubowy został wybudowany przez Preussische Staatshochbau-Verwaltung. Po wojnie strzelnica była wykorzystywana przez wałbrzyską milicję. Strzelnica posiadała jedną trzystumetrową oś, dobre oświetlenie, automatyczne urządzenia zmieniające tarcze oraz łączność telefoniczną ze stanowiskami. Strzelnicę wykorzystywano jeszcze w latach 60. XX wieku, natomiast dom klubowy przy strzelnicy już w roku 1958 był mocno zniszczony (uszkodzony dach, zerwane deski elewacyjne, rozbite murki kamienne). Obecnie dom klubowy nie istnieje a strzelnica jest w ruinie - wyjaśnia na polska-org administrator kryjący się za pseudonimem Petroniusz.
Najwięcej wysiłku w zgłębienie tajemnic tego niesamowitego obiektu włożył Tomasz Jurek, wałbrzyski badacz pasjonat historii Dolnego Śląska i twórca strony Archiwum Tajemnic "ridiger.pl". Dotarł on do map i archiwalnej dokumentacji budowy strzelnicy Schutzpolizei Waldenburg.
Badacz porównał ją z innymi lokalnymi miejscami, w których można było uczyć się użycia broni i ćwiczyć celność. Jego wniosek po przejrzeniu archiwaliów strzelnicy jest klarowny.
- Była na wskroś nowoczesna. Dozorowana całodobowo przez wartowników. Posiadała prąd elektryczny, telefony, instalacje wodną i kanalizacyjną - wyjaśnia regionalista.
Swoje spostrzeżenia zawarł w dwóch tekstach. Temat ten, dla niego i osób wychowujących się w pobliżu podobnych miejsc na terenie Dolnego Śląska, ma nie tylko wagę historyczną, ale też wspomnieniową.
Miejsce wybrane na lokalizację strzelnicy nie było przypadkowe - na tyle blisko od zabudowań, by dom klubowy mógł swoją budową "udawać" zwyczajne śląskie gospodarstwo, a jednocześnie na zboczu góry, dzięki czemu łatwiej było ją zbudować, zapewnić ograniczenie dostępności, ale też "schować" przed oczyma postronnych obserwatorów. Ten 3-kondygnacyjny dom ten był zapleczem dla strzelnicy, obok stał też przypominający zabudowania gospodarskie gmach wartowni.
Tomasz Jurek ustalił m.in., że budowę domu klubowego rozpoczęto później, bo w 1928 roku, a także szczegóły konstrukcyjne, jak choćby wymiary ściany strzelnicy z której pozostała do dziś część betonowa, koszty budowy elementów kompleksu, czy szczegóły budowy kulochwytu. Ustalił też podczas kwerendy archiwaliów, że ruina za ścianą zwieńczającą strzelnicę służyła ćwiczeniom rzutów granatami ręcznymi i jako pierwszy dotarł do informacji o istniejącym tu składzie amunicji. Elementy mechaniczne i kompleksowe wyposażenie potwierdzało jego przypuszczenia, że był to obiekt innowacyjny, dobrze pilnowany i bardzo ważny w szkoleniu przedwojennych policjantów.
Może również nieprzypadkowo, na wysokości dawnej strzelnicy w okresie drugiej wojny światowej ustawiono betonowe "zapory". Ich pozostałości stoją tu do dziś.
Przedwojenna strzelnica policyjna w Wałbrzychu. Kiedyś słychać było tu świst kul i wybuchy granatów
Po wojnie szkolili się tu milicjanci oraz wojsko, w tym Wojska Ochrony Pogranicza, a kompleks nazywano milicyjną strzelnicą sportową. Niestety - jak inne tego typu w regionie - strzelnica i jej zaplecze nie przetrwały do współczesności.
Dziś obiekt wybudowany wiek temu na nagim stoku góry porasta las. Kto trafi tu podczas wycieczki, ten choć na chwilę może poczuć się odkrywcą, a chwilę później pomyśleć z goryczą, że to wielka szkoda, że takie miejsca uległy zniszczeniu.