Weto ustawy łańcuchowej. Co dalej z zakazem trzymania psów na uwięzi?
Do Sejmu trafił natychmiast projekt ustawy w tej sprawie autorstwa prezydenta. Szef jego kancelarii Zbigniew Bogucki, prezydent zawetował ustawę, "bo kojce wielkości małego miejskiego mieszkania to absurd", z kolei projekt Nawrockiego "to spuszczenie psów z łańcuchów".
Wstydliwy zakątek w polskim mieście. Zdjęli szpecące ogrodzenie, a tam niespodzianka
Co dalej? Czy będzie nowe prawo?
Po wecie ustawa wróciła do Sejmu. Koalicja rządząca zapowiedziała próbę odrzucenia weta prezydenta - potrzebna jest większość 3/5 głosów. Jeśli to się nie uda, parlament zajmie się prezydenckim projektem, który przewiduje łagodniejsze regulacje.
Jedno jest pewne: debata o dobrostanie psów w Polsce dopiero się rozpoczyna, a decyzja prezydenta tylko ją zaogniła.
Co mówi obecne prawo?
Zgodnie z obowiązującymi przepisami pies nie może być trzymany na uwięzi dłużej niż 12 godzin na dobę. Łańcuch musi mieć co najmniej 3 metry długości i nie może powodować cierpienia, urazów ani nadmiernie ograniczać swobody ruchu zwierzęcia. Przepis ten od lat budził kontrowersje, bo - jak wskazują organizacje prozwierzęce - w praktyce często pozostawał martwy. Kontrola była trudna, a nadużycia powszechne.
Co zakładała ustawa łańcuchowa?
Nowelizacja, którą uchwalił Sejm, wprowadzała:
Całkowity zakaz trzymania psów na łańcuchu
Bez wyjątku dla "12 godzin dziennie". Uwiązanie byłoby dopuszczalne jedynie krótkotrwale - podczas transportu, wizyty u weterynarza czy krótkiego postoju na zakupach.
Ścisłe normy dla kojców
Wymiary miały zależeć od wielkości psa:
- 10 m² dla psów poniżej 20 kg (lub 50 cm wzrostu),
- 15 m² dla psów 20-30 kg,
- 20 m² dla psów powyżej 30 kg.
Kojce musiałyby być utwardzone, częściowo zadaszone, a właściciele mieliby obowiązek zapewnić psu regularny ruch poza kojcem - co najmniej dwa razy dziennie.
Rok na dostosowanie
Właściciele psów mieli otrzymać 12 miesięcy na dostosowanie warunków.
Dlaczego prezydent zawetował ustawę?
Prezydent Karol Nawrocki ocenił, że regulacja była "nadmiernie restrykcyjna i nieprzystająca do realiów polskiej wsi". Argumentował, że:
- normy dla kojców były zbyt wyśrubowane,
- ustawa mogłaby nieproporcjonalnie obciążyć rolników i właścicieli gospodarstw,
- część przepisów była trudna do realnego wyegzekwowania.
Zamiast tego prezydent złożył własny projekt, w którym:
- przepisy obejmują szeroką kategorię "zwierząt domowych",
- uwięź może być stosowana w sytuacjach, gdy jest to "najbardziej humanitarne rozwiązanie",
- wyłączenia obejmują m.in. psy pasterskie w czasie sezonowego wypasu.
Weterynarze popierają: "Wreszcie byłoby jasne prawo"
Wojciech Wójcik, lekarz weterynarii i założyciel Fundacji Dziki Projekt, nie kryje rozczarowania wetem:
- Dotychczasowy przepis o 12 godzinach był fikcją. Nikt nie jest w stanie tego kontrolować. Nowa ustawa rozwiązywała problem - pies na łańcuchu równa się złamaniu prawa. To przejrzyste i skuteczne - tłumaczy.
Przestrzega też, że ograniczony ruch czy stałe zamknięcie prowadzi do zaburzeń zachowania, lęków oraz agresji, które mogą być niebezpieczne także dla właścicieli.
Strach i frustracja na wsi
Nie wszyscy jednak cieszyli się z pierwotnej formy ustawy. Pan Tadeusz z podgorlickiej wsi obawia się, że sprostanie normom byłoby dla niego niemożliwe.
- Mój pies ma zadaszony kojec i ciepłą budę, ale wymiarów nie spełnia. Działki nie ogrodzę, nie stać mnie. Psa wypuszczam, kiedy mogę, ale wtedy muszę go uwiązać. Co mam zrobić? Oddać? Uśpić? - pyta z rozgoryczeniem.
Eksperci jednak odpowiadają, że odpowiedzialność za zwierzę zaczyna się od realnych możliwości opieki.
- Nikt nie zmusza do brania psa. Jeśli ktoś nie ma czasu, środków ani warunków, nie powinien decydować się na zwierzę - ripostuje dr Wójcik.