Wyścigi samochodowe do przedszkola. Mieszkańcy ulicy Irlandzkiej w Koszalinie alarmują
Ulica Irlandzka w Koszalinie to droga na uboczu osiedla Unii Europejskiej. Jest wyłożona betonowymi płytami. Pobocze to jedynie trochę żwiru i ziemia. Codziennie z rana kręci się tu jednak sporo osób. Ktoś wyprowadza psa na spacer, ktoś idzie sobie pobiegać. Okolica powinna być jednak spokojna, jest przecież z dala od głównych traktów.
- Niestety, poranki i popołudnia są tu jak na ulicy Marszałkowskiej w Warszawie - próbuje żartować, choć wcale mu do śmiechu nie jest, pan Janusz Mrozek, mieszkaniec osiedla.
Biedronka wprowadza limit dzienny. "Trzy sztuki na kartę"
Na końcu ulicy znajduje się przedszkole. Jedzie więc tam codziennie sporo samochodów, dowożących dzieci.
- Sprawa oczywista, rodzice muszą przecież swoje pociechy jakoś tam dowieźć. Ale dlaczego robią to, jadąc z naprawdę ogromną prędkością? - pyta retorycznie mieszkaniec.
Odpowiedź na to pytanie zna: matki spieszą się, by następnie zdążyć do pracy.
- A ponieważ nie widać tu żadnego znaku ograniczenia prędkości, nie ma żadnych progów spowalniających, nie ma niczego, co mogłoby wpłynąć na kierowców, by jednak tak szybko tędy nie jeździli, to jeżdżą. Czasem wygląda to tak, jakby jakiś rajd miał tu wyznaczoną trasę - słyszymy.
Do władz miasta, do kierownictwa Zarządu Dróg i Transportu prośby i apele mieszkańcy wysyłali już kilka razy.
- Wciąż czekamy na jakiekolwiek konkrety. Bo na razie ich nie usłyszeliśmy. Czy ma tu ktoś zginąć, by wreszcie zostały podjęte decyzje? - pytają nasi rozmówcy.
Zmartwionych, a właściwie oburzonych mieszkańców, jest naprawdę spora grupa.
- Gdy jadą spóźnione mamy, to naprawdę trzeba zwiewać na pobocze, bo nie patrzą na pieszych. Przejście z rana z psem na drugą stronę uliczki jest naprawdę obarczone ryzykiem co najmniej potrącenia. Nie mówiąc już o hałasie. Samochód, który jedzie z dużą prędkością po tych płytach, robi hałas taki, jak odbezpieczony karabin maszynowy. Jest aż nieprzyjemnie - denerwują się kolejni mieszkańcy.
Mają apel do rodziców i prośbę do miasta.
- Apel jest taki, by rodzice przedszkolnych dzieci zdjęli nogę z gazu, zanim nie będzie za późno. Przypominam, że na całym osiedlu jest ograniczona prędkość do 30 km/h. Zróbmy coś, zanim stanie się tragedia. Natomiast prośba, a właściwie pilny apel do władz miasta jest taki, by jak najprędzej spowolnić tutaj ruch. Uważamy, że najlepszy będzie próg spowalniający. Bo znaki nic nie dadzą. Spieszący się i tak ich nie przestrzegają - zwracają się za naszym pośrednictwem.
Marcin Żełabowski, p. o. dyrektora ZDiT w Koszalinie sprawę zna.
- Niestety, progu spowalniającego na płytach betonowych zrobić nie można. To byłoby nieefektywne. Można oczywiście zdjąć płyty, wtedy wszyscy będą jeździli wolno. Ale wiadomo, że byłoby to nonsensem. Sprawdzamy jednak możliwości, badamy rynek, mamy pewne koncepcje, bo podobny problem jest też w innej części miasta. Jest pewne rozwiązanie, betonowe, ale na razie to tylko i wyłącznie propozycja - mówi nam dyrektor.
Ale daje nadzieję, że może do rozpoczęcia nowego roku szkolnego jakieś decyzje w tej sprawie zostaną podjęte.