Zakopane: Romowie chcieli grać na Gubałówce. Górale ich pogonili
Jeszcze kilka miesięcy temu romskie kapele dosłownie opanowały Krupówki. Zdarzały się dni, że na liczący ok. 1 kilometra deptaku naraz grało 6-7 kapel. Rytmy te same - polskie disco polo wygrywane na gitarach, pseudo bębnie, przy głośnym śpiewie. Królowała piosenka "Ale ale Aleksandra". Internet obiegły nagrania z występami Romów.
Części turystów się to podobała, innym wręcz przeciwnie. Na Zakopane wylewał się hejt, że to bije w wizerunek miasta, że Krupówki zrobiły się jednym wielkim bazarem. Na muzykantów narzekali także ci co pracują lub mieszkają przy Krupówkach. - Bo tego bębnienia i wycia przez cały dzień nie da się słuchać. Głowa po prostu boli - narzekaj mężczyzna prowadzący sklep.
Notoryczne kontrole dały efekt
Straż miejska wzięła się na Romów, zrobiła rozpoznanie, namierzyła ich drogi prowadzące do Krupówek, ich samochody. - Gdy się pojawiali w Zakopanem, już o tym wiedzieliśmy. Od razu jechał patrol na miejsce, gdzie zazwyczaj parkują swój samochód. Nie nadążali się nawet rozłożyć ze swoimi instrumentami, a już musieli uciekać - mówi Leszek Golonka, komendant straży miejskiej w Zakopanem.
W wyniku pościgów Romowie zgubili kilka gitar i pudło do wybijania dźwięku. A jak już się udało ich złapać, płacili mandaty po 500 zł. A że są to obywatele Słowacji, zobowiązani byli do płacenia na miejscu - w gotówce.
Przenieśli się z Krupówek
Permanentne utrudnianie gry poskutkowało. W wakacje romskich kapel na Krupówkach już nie ma. Jak się pojawiają, to okazjonalne, pojedynczo. Próbowali się za to przenieść w inne popularne wśród turystów miejsca.
- Próbują pojawić się czasami na targu pod Gubałówką. Ale coraz rzadziej są. Chyba nie mają tutaj aż takiego zarobku - mówi nam jedna z pracujących niedaleko kobiet.
Leszek Golonka dodaje, że z jego informacji, sami kupcy wymusili na Romach by się nie pojawiali. W jaki sposób - tego nie wiadomo.
Wiadomo za to jak rozprawili się z nimi na deptaku na Gubałówce.
Pogonili ich z ciupagami
- Mówiliśmy im: nie idźcie na Gubałówkę, czy w inne miejsce, bo to się źle skończy - wspomina Leszek Golonka.
Nie posłuchali, poszli. Rozstawili się na deptaku na szczycie Gubałówki. Zaczęli grać. - Aż pewnego dnia nasz dyżurny strażnik miejski odebrał telefon od Romów. Łamaną polszczyzną prosili o pomoc, bo jak mówili gonią ich ludzie z ciupagami - mówi komendant zakopiańskiej straży miejskiej. Strażnicy pomogli, by nie doszło do jakiegoś nieszczęścia.
Od tamtej pory romskie kapele już na Gubałówce się nie pojawiają...