Znaleziona pół roku po śmierci spoczęła w grobie na zielonogórskim cmentarzu
- To jest trauma. Potworna trauma. Nikt nam nie powiedział co stało się z Natalką. Nikt nie wie, czy przedawkowała leki, czy może dostała zawału, miała przecież poważne kłopoty z sercem. A jak ją znaleźli, to ja tam pojechałem. Widziałem ją – mówi, płacząc wuj nieboszczki i prosi, by go nie przedstawiać z imienia i nazwiska.
Śmierć dziadków była wstrząsem
Ceremonia była skromna i poruszająca. Najpierw w kaplicy najbliżsi modlili się za zmarłą, a po krótkim nabożeństwie została pochowana w rodzinnym grobie. W ostatniej drodze towarzyszyły jej między innymi koleżanki z licealnej klasy. – Zawsze była bardzo skryta. Nie chciała za dużo mówić o sobie, nie chciała nawiązywać bliższych kontaktów, choć czasem mogło się wydawać, że pragnie mieć przyjaciół – opowiadają i dodają:
– Bardzo przeżyła śmierci dziadków. Jej dziadek popełnił samobójstwo i to Natalia go znalazła. Potem zmarła babcia. To był dla niej potężny cios, chyba nigdy się z tym nie pogodziła – mówią.
Te słowa potwierdza Franciszek Markocki z Bogaczowa, który był jedną z niewielu osób, która zdobyła zaufanie 30-latki i pomagała jej w codziennym życiu.
– Zabierałem ją na zakupy, albo, żeby załatwiła jakieś swoje sprawy. Ufała mi, miałem jej numer telefonu, zawsze odbierała ode mnie i otwierała drzwi, kiedy pukałem. Jak coś było trzeba, mogła na mnie liczyć. Dziadkowie byli dla niej jak rodzice. Bardzo ich kochała, była z nimi silnie związana. Ich śmierć, była dla niej prawdziwą tragedią – wspomina mężczyzna.
Zwłoki znaleziono po sześciu miesiącach
Ciało Natalii zostało znalezione 17 marca tego roku. Mieszkańcy niezbyt licznej i leżącej na uboczu wsi zaalarmowali służby, kiedy zorientowali się, że od wielu miesięcy nie widzieli młodej kobiety. 10 października jeszcze otworzyła drzwi operatorowi korporacji energetycznej, ale 1 listopada nie pojawiła się na grobie ukochanych dziadków.
– To może nie byłoby takie dziwne, że Natalii nie ma przez jakiś czas. Miała ciotkę za granicą i wcześniej, czasami tam wyjeżdżała, no ale nie na tak długo – wspomina jedna z koleżanek ze szkolnej ławy.
Mieszkańcy Bogaczowa zaniepokojeni faktem, że z komina nie leci dym, a w domu nie pali się światło wzywali pomoc. Służby weszły do domu dopiero w marcu i wtedy okazało się, że ciało jest już w zaawansowanym rozkładzie, a siedząca za stołem Natalia nie żyje od pół roku.
Ciężko żyć bez wiedzy
Matka zmarłej przyznaje, że do dziś nie wie, co stało się z córką.
- Dostałam tylko powiadomienie, że przyczyny śmierci są nieznane i że sprawa jest w toku. Więc do dziś nie wiem, co się stało - mówi pani Renata. - Wychodzi na to, że nadal trzeba czekać, po takim długim czasie, ciężko jest. Naprawdę ciężko - dodaje.
Z pytaniem o przyczyny śmierci zwróciliśmy się do Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze.
- Zgodnie z opinią z zakresu medycyny sądowej wydanej po przeprowadzeniu sekcji nie ujawniono okoliczności mogących wskazywać na przestępne spowodowanie śmierci pokrzywdzonej - wyjaśnia prok. Ewa Antonowicz, rzecznik prasowa Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze. - Z uwagi na stan zwłok (zaawansowane zmiany pośmiertne o charakterze gnicia i wysychania, brak tkanek miękkich głowy, twarzy, szyi, przedniej powierzchni klatki piersiowej) zwrócono się o opinie z zakresu histopatologii i toksykologii celem wyczerpania możliwości procesowego ustalenia przyczyny śmierci.
Rzeczniczka dodaje, że te opinie mają zostać sporządzone do końca czerwca. Wówczas referent sprawy zwróci się do biegłego z zakresu medycyny sądowej o opinię uzupełniającą.