Lakiery samochodowe, których lepiej unikać. Szybko się starzeją
Kupując auto - czy to nowe z salonu, czy używane z ogłoszenia - zwykle patrzymy na kolor, bo to właśnie on robi pierwsze wrażenie. Ale nie każdy lakier jest taki sam, a niektóre starzeją się tak szybko, że po kilku latach auto wygląda, jakby miało za sobą dwie dekady ciężkiej pracy. I mówimy tu nie tylko o tanich samochodach - wpadki zdarzają się nawet największym markom.
Akrylowy relikt z lat 80.
Kto pamięta auta z końcówki PRL-u i początku lat 90., wie, że jednowarstwowe lakiery akrylowe potrafiły trzymać kolor tylko w folderze reklamowym. W praktyce po kilku latach czerwony robił się różowy, a niebieski - wyblakły do szarości. Brak warstwy ochronnej sprawiał, że promienie UV bez litości pożerały pigment. Do tego pojawiało się tzw. kredowanie - powierzchnia matowiała i była chropowata w dotyku, szczególnie na dachu i masce.
Tani metalik - ładny tylko na początku
"Metalik" kojarzy się z elegancją, ale jeśli producent oszczędził na jakości, efekt jest odwrotny. Nierównomierne drobinki metalu, plamisty wygląd i łuszczenie się lakieru na krawędziach - to częsty widok w starszych autach z segmentu budżetowego. A gdy przyjdzie do naprawy po stłuczce, dopasowanie koloru graniczy z cudem.
Biały? Tak, ale nie najtańszy
Biały kolor uchodzi za praktyczny, ale w wersji "ekonomicznej" potrafi po dwóch latach zrobić się żółtawy. Widać to zwłaszcza, gdy obok postawimy nowszy element karoserii - różnica potrafi razić. Niektóre białe lakiery łatwo też łapią zabrudzenia, które nie schodzą nawet po porządnym myciu.
Matowe - piękne, ale kapryśne
Matowe wykończenie wygląda świetnie na zdjęciach reklamowych, lecz w życiu codziennym bywa utrapieniem. Słabszej jakości mat potrafi "nabierać" połysku w miejscach dotykanych ręką lub podczas mycia, a brud wnika w niego jak w gąbkę. Nie powinno się używać do niego zwykłych wosków i past, a specjalistyczne środki są znacznie droższe.
Kolory, które starzeją się najszybciej
Czerwień to królowa problemów - pigmenty są wyjątkowo wrażliwe na słońce i potrafią wyblaknąć w ciągu dwóch-trzech lat. Żółty też nie ma dobrej opinii - pod wpływem UV zmienia odcień, a metaliki bez odpowiedniego klaru pokazują każdą rysę.
Nawet giganci mają swoje wpadki
To nie jest tak, że problem dotyczy tylko tanich marek. Historia zna głośne przypadki:
- Toyota (2004-2008) - białe i srebrne auta z tego okresu miały defektywną warstwę bezbarwną, która odchodziła płatami. Firma musiała przedłużyć gwarancję lakieru aż do 15 lat.
- Honda (2006-2011) - czerwień "Milano Red" w Civicach i Accordach blakła do różu w ekspresowym tempie.
- Nissan (2005-2010) - w modelach Altima i Murano lakier łuszczył się, odsłaniając podkład.
- Ford (2005-2012) - biały "Oxford White" potrafił zżółknąć już po dwóch latach, zwłaszcza w gorącym klimacie.
- Mazda (2004-2009) - intensywna czerwień "Velocity Red" blakła i matowiała, szczególnie w Ameryce Północnej.
Jak się ustrzec?
Przy zakupie auta warto zrobić mały "wywiad" - sprawdzić fora motoryzacyjne pod kątem konkretnego rocznika i koloru, obejrzeć karoserię w dobrym świetle i porównać odcienie poszczególnych elementów. A jeśli lakier był już odnawiany, lepiej wiedzieć, czym i jak - zamienniki niskiej jakości potrafią starzeć się błyskawicznie.
Wniosek? Tanie rozwiązania często kończą się drogim przemalowaniem. Czasem lepiej dopłacić do lepszej powłoki i spać spokojnie, niż po trzech latach jeździć samochodem, który wygląda, jakby właśnie wrócił z rajdu po pustyni.