Coraz więcej wieprzowiny z importu. Protesty wsi zatrzymują inwestycje
Mieszkańcom wsi przeszkadza to, jak działa produkcja rolna
O bezpieczeństwie żywnościowym mówi się wiele. Nie tylko na szczeblu europejskim, także w Polsce. Potrzeba polskiego zboża czy mięsa jest, ale tu pojawia się jedna z przeszkód. Na poziomie lokalnym wielu rolników boi się rozwijać gospodarstwa ze względu na sąsiedzkie protesty. Przeszkadza zwłaszcza zapach, nawet jeśli dana produkcja funkcjonuje w tym miejscu od pokoleń. Często społeczności nie chcą inwestować w okoliczne rolnictwo, wybierają wygodne życie na wsi.
Z ankiety przeprowadzonej przez Gobarto Hodowca wśród 517 hodowców trzody w pierwszym półroczu 2025 roku wynika, że 21 proc. z nich uznaje protesty mieszkańców wsi za największe zagrożenie dla producentów świń w Polsce. Warto dodać, że większość tych gospodarstw jest "sprawdzonych", spełnia wszystkie surowe normy w zakresie ekologicznym i bioasekuracyjnym.
- Rolnicy chcą się rozwijać, mają plany i wiedzą, jak zdobyć finansowanie, często m.in. z dedykowanych programów inwestycyjnych, ale nie są w stanie przejść przez długą ścieżkę uzgodnień, decyzji i pozwoleń. Oczywiście prawo mieszkańców wsi do głosu w sprawach dotyczących ich otoczenia jest ważne, jednak bardzo często, nawet prawidłowo przygotowana inwestycja, spełniająca wszystkie normy środowiskowe, bioasekuracyjne i formalne, może zostać zablokowana z powodów czysto emocjonalnych. Czasem wystarczy jeden protest - formalny lub medialny - by samorządy wycofały się z wydania zgody - mówi Piotr Karnas, dyrektor ds. rozwoju trzody chlewnej w Gobarto Hodowca.
Nasz rolnik ma gorzej, zyskuje ten zagraniczny
Polskie jedzenie jest cenione, stabilna produkcja pozwala zabezpieczać ciągłość dostaw na rynek, ale pojawia się inna trudność - brak usprawnień procesów rozwojowych w sektorze produkcji zwierzęcej. Widać spadki w trzodzie chlewnej. Tylko w pierwszym półroczu, według danych Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, zlikwidowano ponad 2700 stad.
Kraj pochodzenia ma dla klienta znaczenie, ale często ten klient nie chce, aby towar był produkowany w pobliżu jego domu. Gobarto informuje, że blokowanie budynków inwentarskich to blokowanie produkcji na poziomie kilkuset ton rocznie.
- Zablokowana inwestycja to więc nie tylko strata dla rolnika - to realny ubytek w krajowej podaży żywności, który wypełniany jest importem.
Braki w polskiej produkcji będzie trzeba zapełniać mięsem z innych krajów. W zeszłym roku sprowadzono przeszło 8,4 mln sztuk świń. To zarobek dla zagranicznych produkcji, a nie dla lokalnych rolników.
- Sytuacja ta rodzi poważne konsekwencje nie tylko dla indywidualnych gospodarstw, ale i dla całego systemu bezpieczeństwa żywnościowego w Polsce. W momencie, gdy liczba stad trzody spada, a import żywca z zagranicy rośnie, blokowanie krajowych inwestycji to działanie na własną szkodę - jako państwa i jako konsumentów - podsumowuje Karnas.