Były trener Stali Kraśnik: „Obroniłem się swoją pracą”
– Moim celem jest dalszy rozwój jako pierwszy trener – w klubie czwartej, trzeciej ligi lub jako asystent na poziomie centralnym. Wiem, że jestem gotowy. – zauważa Rafał Kabasa. – Dlaczego mówię, że chciałbym pracować samodzielnie? Bo znam swoją wartość i wiem, że stać mnie na więcej. W Stali obroniłem się tylko swoją pracą, bo doświadczenia czy kariery piłkarskiej nie miałem. Mogłem więc bronić się tylko merytoryką – dodaje
Rafał Kabasa do Kraśnika przyszedł półtora roku temu, jako asystent Kamila Witkowskiego. Ten, wiosną 2025 roku został jednak zwolniony, a wokół tego rozstania z klubem zrobiło się głośno. Wtedy prezes Marcin Jędrasik zdecydował się postawić na 26-latka.
– Będąc asystentem, nie myślałem, że zostanę pierwszym trenerem w Stali. Przychodząc do klubu z trenerem Witkowskim najważniejszy był dla mnie rozwój. Chciałem po prostu dać drużynie to, co mam w sobie dobrego, pomóc. Znałem swoją wartość i wiedziałem, że pewnie kiedyś będę chciał pracować samodzielnie, ale byłem zaskoczony, że to właśnie mi zaproponowano dokończenie tego zadania, że nie szukano kogoś z zewnątrz. Tym bardziej, że moja licencja nie pozwalała mi na pracę i musiałem uzyskać warunkową zgodę od Lubelskiego Związku Piłki Nożnej. W momencie objęcia funkcji pierwszego szkoleniowca, wszystkie ręce zostały rzucone na pokład. Na pewno dużo zawdzięczam mojemu sztabowi, w którym byli: Krzysztof Żukowski, Adam Nowak i Kamil Król – podkreśla były już trener Stali. – Co prawda mieliśmy punkt zapasu nad Lublinianką. Moment nie był łatwy jednak głównie z innego powodu. Wokół nas krążyło burzliwe rozstanie z trenerem Kamilem Witkowskim. Piłkarze czytali media, więc na pewno to nie pomagało. Dodatkowo czuliśmy na sobie presję wyniku, jako faworyci ligi – wspomina.
Pod jego wodzą Stal zagrała 16 razy, notując w tym czasie 12 zwycięstw (bilans: 12-1-3). Z punktu przewagi nad Lublinianką w momencie przejęcia zespołu, finalnie zrobiło się cztery. Na kolejkę przed końcem kraśniczanie świętowali awans.
– Gdy zacząłem pracę, to formacja została ta sama, czyli 1-3-5-2. Graliśmy nią przez pół rundy. Byłem jednak trochę niezadowolony ze stylu, bo czasem po prostu przepychaliśmy mecze. Brakowało mi naszej dominacji. Na spotkanie z Granitem Bychawa (zwycięstwo 3:1 – przyp. red.) zdecydowałem się na ustawienie 1-4-4-2, które lepiej odpowiadało profilowi zespołu i umożliwiło skuteczniejsze wykorzystywanie bocznych sektorów boiska. Ta zmiana okazała się kluczowa. Od tamtego momentu punkty straciliśmy tylko raz, remisując z Motorem II Lublin (2:2 – red), ale dla usprawiedliwienia mogę dodać, że swoje zrobił stres. Graliśmy w końcu o awans – wyjaśnia.
26-latek w marcu został rzucony na głęboką wodę, wchodząc do szatni, w której nie brakowało piłkarzy z dużą historią, jak 36-letni Rafał Król, 41-letni Damian Pietroń, 38-letni Jakub Rzeźniczak czy 31-letni Adam Nowak. Jak zdobyć respekt szatni?
– Już na wstępie w szatni powiedziałem, że stawiam na otwartą komunikację. Wierzę, że zdrowe relacje i wzajemny szacunek są fundamentem skutecznego zespołu. Zawodnicy zawsze mieli do mnie drzwi otwarte. – opisuje trener Kabasa, który łącznie nieco ponad trzy miesiące prowadził pierwszą drużynę Stali. – Bardzo się w tym czasie rozwinąłem. Zarządzanie zespołem, tak uznanymi nazwiskami z historią w Ekstraklasie czy nawet Lidze Mistrzów, decyzyjność – tego nie kupisz na żadnym szkoleniu czy kursie. Bardzo się cieszę, że ta misja zakończyła się pozytywnie, czyli osiągnięciem celu, którym był awans – przyznaje.
Dosyć zaskakująca dla kibiców była decyzja włodarzy klubu o zakończeniu współpracy z młodym szkoleniowcem. Dla niego samego także.
– Nie spodziewałem się, więc tak naprawdę dopiero zaczynam poszukiwania nowej pracy. Konkretnych propozycji jeszcze nie ma. A czy zostanę na Lubelszczyźnie? Nie wiem, jestem elastyczny. Szukam projektu, który pozwoli mi dalej się rozwijać i wdrażać własne pomysły. Dla mnie kluczowe są zaufanie, profesjonalizm i wspólna wizja rozwoju – kończy.