"Ciężar życia". Agata Wróbel po raz pierwszy opowiada swoją historię

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa SQN i jest dostępna na: https://bit.ly/historia-agatawrobel.

Fot. LicencjodawcaFot. Licencjodawca
Sowa Tomasz
Książka "Agata Wróbel. Ciężar życia" - okładka fot. materiały wydawcy
Książka „Agata Wróbel. Ciężar życia” – okładka fot. materiały wydawcy

Agata Wróbel, książka. Fragment:

Moja kariera wyglądała trochę jak praca w korporacji. Trenowałam po to, by zdobywać medale. Żyłam od treningu do zawodów, a miejsce na podium było przez trenerów traktowane jak odbicie karty w biurze. Prawdziwą satysfakcję czułam ledwie kilka razy. Na przykład w Warszawie. To złoto smakowało wyjątkowo. Pokonać Chinkę nie zdarza się często – a jeszcze przed własną publicznością? Piękna sprawa. Igrzyska też były czymś wspaniałym. Wpadłam jednak w rutynę: odhaczałam starty, zmieniałam sale do ćwiczeń i pomosty. Żyłam w takim kołowrotku przez dziesięć lat i w końcu powiedziałam „dość”.

Myślę, że każdy ma w życiu taki moment, że chce po prostu czegoś nowego z powodu zmęczenia albo wypalenia zawodowego. Ja czułam to wszystko naraz. Dodatkowo byłam zmęczona ciągłą walką z cukrzycą i kontuzjami. Czułam się jak wysłużona maszyna, w której nieustannie trzeba wymieniać części. Byłam obolała, przemęczona fizycznie i wyeksploatowana po latach treningów. Moje ciało zaczęło się zużywać. Psychika też. Mieszkałam w pracy. Na początku było to bardzo wygodne, bo na terenie ośrodka miałam wszystko pod ręką. Później wiele kwestii zaczęło mi przeszkadzać. Dopadła mnie monotonia. Trudno było mi docisnąć gaz, szukać motywacji w tym samym sosie. Byłam trybem w jakiejś machinie, zaprogramowana jak robocik. Należałam do Polskiego Związku Podnoszenia Ciężarów, pozbawiono mnie osobowości. Potrzebowałam jakiegokolwiek nowego bodźca.

Nic dziwnego, że przestałam to znosić, że nie potrafiłam się już zmotywować. Moje ciało było w ruinie, jak dom po huraganie. Wpadałam w małe depresje. Mało kto o tym wiedział, bo rzadko się uzewnętrzniałam. Przytłaczały mnie niepowodzenia w sporcie i w życiu. Wracały demony z przeszłości, kompleksy dotyczące wyglądu, wagi. Nieraz ktoś rzucał mi w twarz jakieś paskudne słowa, nieraz słyszałam, że jestem „wielka i brzydka”. Uśmiechałam się, ale w środku czułam smutek. Po takich doświadczeniach momentalnie odechciewało mi się kontaktu z ludźmi.

Agata Wróbel fot. materiały wydawcy
Agata Wróbel fot. materiały wydawcy

Znalazłam sposób na tłumienie bólu. Cięłam się. Żyletką, nożem. Sznyty na ciele łatwo ukryć. Na przykład owijałam je bandażami. Trochę ich miałam, wiązałam bandaże na nadgarstkach, kolanach, udach. Nie wszystkie dziewczyny z ośrodka wiedziały o moich rozterkach. Na co dzień przecież normalnie rozmawiałam, trenowałam. Nie byłam jedyna. Koleżanka z kadry też się cięła. Zawsze wybierała uda, bo pod lycrą nic nie widać. Jak ktoś cierpi, to szuka innego bólu, żeby zabić ten główny, większy. To taki tłumik, który pomaga zapomnieć o problemach. Nie chciałam ze sobą skończyć. Cięłam się tak, żeby rany nie zagrażały mojemu życiu. Miały mi jedynie pomóc. I pomagały. Niestety tylko na chwilę.

Po igrzyskach w Atenach miałam długą przerwę i nie startowałam w poważniejszych zawodach przez jakiś rok. Było ze mną trochę jak ze starym samochodem, który jeździ, dopóki nie przytrafi się pierwsza usterka. Coś się jednak w końcu psuje, a później idzie już lawinowo. Moja deska rozdzielcza paliła się na czerwono. Świeciły się ikonki: łokieć, nadgarstek, biodro. Zdrowie mi się sypało. Po igrzyskach w 2004 roku wystartowałam w zawodach raptem kilka razy. W Atenach trochę zapomniałam o bólu, adrenalina zrobiła swoje, bo bardzo chciałam tam wystąpić, ale gdy olimpijskie emocje ze mnie zeszły, to opadłam z sił ze zdwojoną mocą.

Zaczęły się operacje, rehabilitacje, później kombinowanie. I to już na treningach. Zanim wyszłam na salę, wiązałam paski na rękach, bandaże, robiłam dziesięć innych rzeczy, żeby jakoś pobudzić ciało do wysiłku – i dopiero wtedy brałam się do ćwiczeń.

Spotkanie z Agatą Wróbel i Mateuszem Skwierawskim

28 sierpnia, godz. 18.00

Muzeum Sportu i Turystyki w Warszawie

ul. Wybrzeże Gdańskie 4

Na miejscu będzie możliwość wysłuchania rozmowy o książce, a także nabycia autobiografii „Agata Wróbel. Ciężar życia” z autografem.

Wstęp wolny.

O książce:

W dzieciństwie przeżyła rzeczy, o których chciałaby zapomnieć. „Będziesz nikim” – słyszała wielokrotnie, nawet w domu rodzinnym. Te doświadczenia naznaczyły ją na zawsze. Mimo to już jako nastolatka stanęła na podium olimpijskim. Minęło ponad dwadzieścia lat od jej największych sukcesów i wciąż jest najbardziej utytułowaną polską sztangistką.

Agata Wróbel pojawiła się w polskim sporcie nagle, wyważyła drzwi, momentalnie stała się zawodniczką światowej klasy, mimo że wcześniej przerzucała tylko kamienie w rzece. Równie nieoczekiwanie zeszła ze sceny. Na swoich zasadach, po angielsku. Po prostu zniknęła.

Śmierć matki wywróciła jej życie do góry nogami. Straciła zapał, podupadła na zdrowiu. A sport wystawił jej ogromny rachunek: traci wzrok, czucie w rękach i nogach. Do tego wpadła w długi i depresję. Po latach życia w biedzie stara się wszystko uporządkować.

W spisanej przez Mateusza Skwierawskiego autobiografii wraca do pięknych sportowych chwil, szczerze rozlicza się ze sobą i opowiada otwarcie o rzeczach, które dotąd trzymała w ścisłej tajemnicy. Chce, by czytelnicy zrozumieli, co doprowadziło ją do obecnego stanu. Dźwiga życiowe ciężary, znacznie większe niż w czasie kariery. I walczy. Jeszcze nie upadła.

Książkę znajdziecie na: https://bit.ly/historia-agatawrobel.

Wybrane dla Ciebie

Koszalin: 81-latka na hulajnodze elektrycznej zderzyła się z ciężarówką
Koszalin: 81-latka na hulajnodze elektrycznej zderzyła się z ciężarówką
Wrocław: Jarmark Jadwiżański w Zamku Leśnickim - tradycja, rękodzieło i atrakcje na wyjątkowy jesienny weekend we Wrocławiu
Wrocław: Jarmark Jadwiżański w Zamku Leśnickim - tradycja, rękodzieło i atrakcje na wyjątkowy jesienny weekend we Wrocławiu
Dominikowice: Czterdziestolecie Zespołu Folklorystycznego Beskidy. Zatańczyli z przytupem, zaśpiewali z energią godną pozazdroszczenia
Dominikowice: Czterdziestolecie Zespołu Folklorystycznego Beskidy. Zatańczyli z przytupem, zaśpiewali z energią godną pozazdroszczenia
Konin: Klasyczne samochody i retro klimat na Bulwarze Nadwarciańskim
Konin: Klasyczne samochody i retro klimat na Bulwarze Nadwarciańskim
Leszno: Miasto Jana Amosa Komeńskiego. Pedagog i uczony ma dwa pomniki, swoją ulicę i jest patronem dwóch szkół
Leszno: Miasto Jana Amosa Komeńskiego. Pedagog i uczony ma dwa pomniki, swoją ulicę i jest patronem dwóch szkół
Ciechocinek: Zjazd rodziny Serkowskich. Niezwykłe spotkanie po latach. Zdjęcia
Ciechocinek: Zjazd rodziny Serkowskich. Niezwykłe spotkanie po latach. Zdjęcia
Ćmielów: Dzień Tradycji Kawalerii Polskiej w Rudzie Kościelnej. Spotkanie z historią i tradycją
Ćmielów: Dzień Tradycji Kawalerii Polskiej w Rudzie Kościelnej. Spotkanie z historią i tradycją
Poznań: Dni Kultury Czeskiej. W programie literatura, muzyka i smaki zza południowej granicy
Poznań: Dni Kultury Czeskiej. W programie literatura, muzyka i smaki zza południowej granicy
Karolewo: Śmiertelny wypadek. Z samochodów nic nie zostało
Karolewo: Śmiertelny wypadek. Z samochodów nic nie zostało
Toruń: Naukowcy zbadają dawne pandemie. Miliony na prestiżowy grant
Toruń: Naukowcy zbadają dawne pandemie. Miliony na prestiżowy grant
Łódź: Nauka, zabawa i pomoc. Piknik charytatywny Uniwersytetu Łódzkiego i Przyjaciół dla Franka w Ogrodach Biedermanna
Łódź: Nauka, zabawa i pomoc. Piknik charytatywny Uniwersytetu Łódzkiego i Przyjaciół dla Franka w Ogrodach Biedermanna
Wągrowiec: Europejski Dzień Seniora. Potańcówka pełna radości i dobrej energii
Wągrowiec: Europejski Dzień Seniora. Potańcówka pełna radości i dobrej energii