Lawendowe pole koło Bytowa. Można cieszyć się widokiem i zapachem
Po latach emigracji w Anglii Magda i Łukasz zatęsknili za Polską. Zanim jednak zapadła decyzja o powrocie, pojechali jeszcze do Francji. Tam po raz pierwszy zobaczyli na własne oczy rozciągające się po horyzont pola lawendy.
- Marzyłam o małym, białym domku z pięknym widokiem - wspomina Magda. - Lawenda, jej kolor, zapach. To mnie urzekło. Wtedy podjęliśmy decyzję: robimy to!
Nowy dom wśród fioletu
Po powrocie do kraju długo szukali miejsca na swój wymarzony dom. Okazało się, że ciocia Magdy ze względów zdrowotnych postanowiła sprzedać gospodarstwo położone niedaleko Bytowa.
- Przyjechaliśmy, spojrzałam na łąki, lasy i już wiedziałam, że to właśnie tutaj wybudujemy nasz dom - opowiada Magda.
Zaczęli tworzyć swój własny krajobraz. Od producenta zamówili… siedem tysięcy sadzonek lawendy. Przyjechały tirem, a ich sadzenie zajęło sporo czasu i wysiłku. Ale efekt przerósł oczekiwania.
Zebrana lawenda wykorzystywana jest na wiele sposobów. Z suszu powstają pachnące woreczki odstraszające owady, olejki, herbatki, syropy, nalewki, a także ozdoby i bukiety. To prawdziwa domowa drogeria.
Lawenda nie tylko pięknie pachnie, bo działa przeciwzapalnie, przeciwgrzybiczo i antyseptycznie. Uspokaja, pomaga przy problemach ze snem, łagodzi bóle głowy, wspiera pielęgnację cery dojrzałej i trądzikowej. Można ją pić, kąpać się w niej albo po prostu... spacerować wśród pachnących krzaków.
To już drugi rok, gdy gospodarze przyjmują gości. - Przyjechać może każdy - mówi pani Magda. - Są ławeczki, stoliki. Odpoczynek w takim miejscu gwarantowany.
I gości jest coraz więcej. - Pierwszy rak przyjechałam tu w ubiegłym roku - mówi pani Ewa z Trójmiasta. - Teraz zabrałam ze sobą swoje koleżanki. Cudowne miejsce z cudownym zapachem i kolorem.
Kraina liliowców
Ale lawenda to dopiero początek. Wystarczy przejść przez mały lasek, by znaleźć się w niezwykłej krainie: ogrodzie pełnym liliowców. Jest ich tu setki, w różnych kolorach: białe, czerwone, pomarańczowe, fioletowe, kremowe, z falbankami i bez. Łącznie ponad 700 odmian.
- Część z nich już tu była - mówi Magda. – Gdy pierwszy raz przyjechaliśmy, była zima. Dopiero latem odkryliśmy to kolorowe bogactwo. Liliowce to pasja mojego wujka Huberta. Krzyżował je, sprowadzał sadzonki z całego świata. Postanowiliśmy kontynuować jego dzieło.
Na gości czekają tu także nietypowi sąsiedzi: alpaki Edzio i Dyzio, które uprzyjemniają spacery po gospodarstwie. Nic dziwnego, że miejsce zyskuje coraz większą popularność.
Zacisze w Lawendzie znajduje się niedaleko drogi 212 - Udorpie ulica Chełmińska 49 C.