W tej miejscowości nie można się urodzić ani umrzeć
W tym artykule:
Longyearbyen - miejsce, w którym nie można się urodzić ani umrzeć
Tajemnicze prawo, które obowiązuje w norweskiej miejscowości Longyearbyen wydaje się tak nietypowe, że trudno uwierzyć w jego prawdziwość. Jak można zabronić komuś urodzenia się lub śmierci? Okazuje się, że można, jeśli tylko ma się ku temu solidne powody - a tak jest właśnie w tym przypadku.
Longyearbyen jest miastem (a zarazem stolicą) Svalbardu, czyli najbardziej wysuniętego na północ terytorium Europy. Archipelag położony jest ok. 1100 km od Bieguna Północnego. Jak łatwo się domyślić, jest tam bardzo zimno - surowy klimat przysparza mieszkańcom sporo problemów.
Od 1950 roku w mieście obowiązuje zakaz pochówku zmarłych, a lokalny cmentarz został wyłączony z użytku. Dlaczego? Okazuje się, że pochowane we wcześniejszych latach ciała, z powodu zimna nie ulegają rozkładowi. Wciąż "drzemią" w nich także niebezpieczne wirusy. Na przykład w 1998 roku naukowcy zbadali zamarznięte zwłoki z Longyearbyen, a w pobranych próbkach znaleźli fragmenty wirusa hiszpanki - pandemia tej grypy w latach 1918-1920 doprowadziła do śmierci ok. 50 milionów ludzi na całym świecie.
Jeśli którykolwiek z mieszkańców Longyearbyen jest u kresu swojego życia, musi zostać przetransportowany do kontynentalnej części Norwegii. Jedynym sposobem na "obejście" tego prawa jest kremacja zwłok, jednak wymaga to uzyskania specjalnej licencji.
W Longyearbyen nie ma także dobrze wyposażonych szpitali. Jedyna klinika na terenie miasta jest dość mała i zupełnie nieprzystosowana do odbierania porodów. Według norweskiego prawa dot. narodzin w odległych terytoriach kraju, porody powinny odbywać się pod opieką wyspecjalizowanego personelu medycznego, który będzie w stanie udzielić pomocy w razie wystąpienia poważnych komplikacji. Niewielka placówka w Longyearbyen nie spełnia tych wymagań, wobec tego miasto nie zapewnia bezpiecznych warunków do porodu.
Najbliższy szpital mieści się w norweskim mieście Tromso. W teorii najszybciej (w ok. 1,5 godz.) można dotrzeć tam samolotem. W praktyce ze względu na nieprzewidywalną pogodę, loty bywają niekiedy opóźnione lub anulowane.
Kobiety w 37. tygodniu ciąży są zobowiązane do opuszczenia Svalbardu.
- To bardzo dziwne uczucie. Jednego dnia żyjesz w Arktyce, następnego wysyłają cię, byś urodziła dziecko w zupełnie innym miejscu - opisała mieszkanka Svalbardu.
Mimo licznych komplikacji związanych z narodzinami i śmiercią na Svalbardzie, w obu przypadkach powodem ustanowienia restrykcyjnych praw było zapewnienie bezpieczeństwa mieszkańcom.
Jak dotrzeć na Svalbard? Z Polski... bardzo łatwo!
Zorganizowanie wycieczki na Svalbard jest możliwe (pamiętaj o zabraniu ciepłej odzieży!). Między Svalbardem a Oslo i Tromso w kontynentalnej Norwegii regularnie kursują samoloty (realizują je chociażby linie Norwegian, SAS czy Wideroe). Wystarczy, że dolecisz z Polski np. do Oslo, skąd odlatują samoloty do Longyearbyen, położonego na wyspie Spitsbergen.
Dlaczego warto wybrać się do miejsca o tak surowym klimacie? Przede wszystkim ze względu na zapierające dech w piersiach krajobrazy.
Ciekawostka: na Spitsbergenie znajduje się Globalny Bank Nasion. To wyjątkowe miejsce, w którym przechowywane są nasiona roślin jadalnych z całego świata. Celem utworzenia banku nasion jest ochrona roślin w przypadku wystąpienia światowej katastrofy, która doprowadziłaby do ich wyginięcia w innych częściach świata.
Źródła: TikTok, theculturetrip.com, traveltonorth.com