Białystok: Muzeum Pamięci Sybiru zaprezentowało Eksponat Miesiąca
Feliks Babiel, urodzony 8 sierpnia 1927 roku w Łomżycy, został wraz z rodziną zesłany do Kazachstanu. Teraz jego historię swoimi działaniami wspominają bliscy, którzy bardzo licznie przybyli na spotkanie w Muzeum Pamięci Sybiru. Wśród kilkunastu osób w różnym wieku i różnych pokoleń znalazły się też dzieci Feliksa: Józef, Tadeusz i Bożena. Podzielili się oni wspomnieniami o ojcu i rodzinnej historii.
Eksponat Miesiąca zawsze dedykowany jest jednej rodzinie - mówił witając zgromadzonych Wojciech Śleszyński, dyrektor Muzeum Pamięci Sybiru. - Chcemy podkreślić, że to mała - jeśli chodzi o wymiar, ale niezwykle ważna i wielka, jeśli chodzi o emocje - ekspozycja. Opowiada zawsze historię, która jest przenoszona na kolejne pokolenia. Jest nam niezwykle miło, że możemy wszystkich państwa tutaj gościć, bo to państwo jesteście dzisiaj naszymi bohaterami.
Bohaterem jest też Feliks Babiel, który urodził się 8 sierpnia 1927 roku w Łomżycy, niedaleko Łomży, jako czwarte z pięciorga dzieci Aleksandra i Heleny Babielów. Miał dwóch braci - Henryka i Władysława - oraz dwie siostry: Jadwigę Łucję i Danutę. W okresie międzywojennym wszystkie dzieci uczęszczały do szkół w Łomży, a rodzice prowadzili własną masarnię. We wrześniu 1939 roku Łomżyca znalazła się pod okupacją sowiecką. W połowie 1940 roku Sowieci zamknęli rodzinną masarnię.
Był to jednak dopiero początek represji, które miały spotkać Babielów. W marcu 1941 roku Sowieci aresztowali Henryka, a trzy miesiące później, w czerwcu, deportowali do Kazachstanu Aleksandra i Helenę wraz z kęzwórką pozostałych dzieci. Rodzina trafiła do posiołka Tonkores w obwodzie aktiubińskim, gdzie pracowała w polu i przy hodowli bydła. Po ogłoszeniu tzw. amnestii dla polskich obywateli w Związku Sowieckim Babielowie przenieśli się do miasteczka Martuk. Tam głównym źródłem ich utrzymania stało się szewstwo, w które zaangażowany był przede wszystkim Aleksander, ale również Władysław z Jadwigą, którzy pracowali ponadto w magazynie i przy załadunku na kolei. Natomiast Helena dorabiała pracami szwalniczymi wykorzystując maszynę do szycia zabraną z domu.
Feliks Babiel ze skrzynką z narzędziami przemierzał "nieludzką ziemię"
W 1942 roku, Feliks, mając zaledwie 15 lat, zaczął pracować zarobkowo przy wyplataniu koszy, a rok później - w zakładzie ślusarsko-blacharskim. W wolnych chwilach odwiedzał okoliczne wsie i naprawiał metalowe naczynia w zamian za jedzenie. Wtedy to skompletował skrzynkę z narzędziami prezentowaną na wystawie.
My te narzędzia i tą skrzyneczkę z rodzeństwem znamy od zawsze - wspominał Józef Babiel, syn Feliksa. - Pewnie niejednokrotnie z Tadziem żeśmy gwoździe prostowali przy budowie za pomocą tego młotka. Zresztą nie są to jedyne pamiątki po wywózce. Taką najcenniejszą wręcz relikwią rodzinną jest obrazek Matki Boskiej Nieustającej Pomocy, który był centrum rodzinnym w Kazachstanie. I do tej pory jest traktowany jak relikwia u nas w domu. Kiedy tata zmarł, przekazaliśmy ten obrazek najmłodszej uczestniczce tej gehenny kazachstańskiej naszej cioci Danusi. Ten obrazek również pewnie trafi kiedyś do Muzeum Pamięci Sybiru.
To jest skrzynka amunicyjna, którą tata przekształcił na kuferek do narzędzi, z którymi wędrował po posiołkach wokół Martuka - dodał syn Tadeusz. - I tam, dzięki tym narzędziom, przynosił do domu chleb, mąkę, zboża - to, co pozwalało mu przeżyć.
W roku 1943 starszy brat Feliksa - Władysław wstąpił do tzw. armii Berlinga. Swój szlak bojowy zapoczątkował już pod Lenino w październiku 1943 roku, gdzie został ranny. Po ukończeniu szkoły oficerskiej został mianowany dowódcą plutonu, a następnie baterii artylerii 7. Pułku Piechoty. W 1944 roku rodzina została przeniesiona na teren dzisiejszej Ukrainy, a pod koniec 1945 roku powróciła do Polski. Najmłodsza Danuta dołączyła do nich rok później.
Będąc już w Polsce Feliks Babiel napisał też książkę "Garnuszek Nadziei. Wspomnienia Sybiraka". O tym jak ją pisał opowiedziała jego córka.
Kiedy patrzyłam jak tatuś siadał w pokoiku i pisał tę książkę to widziałam, że robił to z wielkim trudem i niejednokrotnie bólem - wspominała pani Bożena. - Widać było, że te wspomnienia są dla niego czymś bardzo trudnym. Gdy rano się budził robił znak krzyża przed obrazem przywiezionym z Syberii - Matki Bożej Nieustającej Pomocy. I gdy kładł się spać, to również tak kończył dzień. Kiedy jedliśmy chleb i zostawały jakieś kawałki, skrawki to troszczył się, żeby nic, a nic nie zostało wyrzucone. Zawsze wtedy mówił: "co ja bym dał, gdybyśmy mieli taki kawałek chleba". Mam nadzieję, że tatuś widzi nas teraz tutaj i wie, że pielęgnujemy to wszystko.
Muzeum Pamięci Sybiru zaprezentowało kolejny Eksponat Miesiąca. Tym razem to pamiątki rodziny Pałka