Bitwa pod Halidon Hill. Tragiczny koniec armii szkockiej
Sir Archibald Douglas wierzył w siłę swoich schiltronów i męstwo szkockich piechurów. Rankiem 19 lipca 1333 roku poprowadził ich przez podmokłe wrzosowiska ku pozycjom Edwarda III na wzgórzu Halidon Hill. Angielskie długie łuki zaczęły kosić szeregi nacierających jeszcze zanim dotarli do wrogich pozycji. Do zmierzchu z potężnej armii szkockiej zostały jedynie gruzy.
Droga do konfliktu
Edward Balliol powrócił do Szkocji wiosną 1333 roku z angielskimi posiłkami i oblężeniem Berwick rozpoczął walkę o odzyskanie tronu. Wcześniej w grudniu 1332 roku szkocka koalicja pod wodzą sir Archibalda Douglasa pokonała go pod Annan i wygnała z kraju.
Teraz jednak Balliol otrzymał otwarcie poparcie Edwarda III, który po usunięciu matki i Mortimera przejął całą władzę w Anglii i szukał okazji do wojny ze Szkocją.
Berwick nad rzeką Tweed stanowiło kluczowe miasto graniczne o ogromnym znaczeniu strategicznym. Jego utrata oznaczałaby nie tylko militarną porażkę, ale także bolesny cios w prestiż zwolenników dynastii Bruce. Edward III doskonale zdawał sobie sprawę z wartości tego miasta i w maju dołączył osobiście do oblężenia, które prowadził jego sojusznik.
Szkoccy lojaliści wierni małoletniemu królowi Dawidowi II Bruce’owi nie mogli pozwolić na upadek tak ważnej twierdzy. Sir Archibald Douglas jako strażnik Szkocji zebrał wojska ze wszystkich części kraju i przygotował się do decydującego starcia. Armia odsieczy liczyła około trzynastu tysięcy ludzi, przewyższając liczebnie siły angielskie o kilka tysięcy.
Warunki oblężenia Berwick nakładały na Szkotów presję czasu. Uzgodniono bowiem termin, po którym miasto miało się poddać, jeśli nie otrzyma skutecznej pomocy. Douglas musiał zatem zaatakować pozycje angielskie niezależnie od warunków taktycznych.
Pozycje przed bitwą
Edward III otrzymał wiadomość o nadciągnięciu szkockiej odsieczy i błyskawicznie przygotował swoje wojska do obrony. Angielski król zajął z armią pozycję na wzgórzu Halidon Hill, które dominowało nad wszystkimi podejściami do oblężonego Berwick. Teren ten oferował doskonałe warunki obronne i pozwalał w pełni wykorzystać przewagę angielskich łuczników.
Siły Edwarda III ustawiły się w trzech rzutach na stokach wzgórza. Król spieszył konnych rycerzy, tworząc zwarte formacje piechoty, a flanki każdego z oddziałów osłonił grupami łuczników uzbrojonych w długie łuki. Taka dyspozycja pozwalała na prowadzenie niszczycielskiego ostrzału flankowego przeciwko każdemu atakującemu przeciwnikowi.
Szkocka armia stanęła rankiem 19 lipca pod Berwick na wzgórzu Witches Knowe, skąd rozpościerał się widok na angielskie pozycje. Douglas podzielił swoje siły na cztery schiltrony, czyli zwarte formacje piechoty uzbrojone w długie dzidy. Pierwszym dowodził earl Moray, drugim sir Robert Stewart, trzecim sam Douglas wraz z earlem Ross, a czwartym earl Carrick.
Między obiema armiami rozciągała się podmokła dolina, której pokonanie wymagało od atakujących Szkotów marszu przez trudny teren pod ostrzałem angielskich łuczników. Douglas zdawał sobie sprawę z ryzyka, lecz presja czasu nie pozostawiała mu wyboru. Berwick musiało otrzymać pomoc tego samego dnia.
Szkockie natarcie i angielska odpowiedź
Jeszcze przed główną bitwą doszło do pojedynku, który miał podnieść morale wojsk. Wysoki Szkot o przydomku Turnbull wyzwał Anglików na walkę, lecz został pokonany i zabity przez sir Roberta Benhale’a, młodego rycerza z Norfolk. Wydarzenie to źle wróżyło Szkotom, ale Douglas nie mógł już wycofać się z ataku.
Cztery schiltrony pozostawiły konie na Witches Knowe i ruszyły w dół stoku ku pozycjom wroga. Marsz przez podmokłą dolinę od początku przysparzał trudności szkockiej piechocie. Ciężkie formacje poruszały się powoli, a błotnisty teren dodatkowo spowalniał ich postępy i utrudniał utrzymanie szyku.
Już w obrębie doliny szkockie oddziały znalazły się w zasięgu angielskich łuczników. Grad strzał spadł na zwarte formacje piechurów, którzy nie mogli skutecznie się bronić ani odpowiedzieć ogniem. Jak relacjonuje Kronika Lanercost, Szkoci maszerujący w pierwszym oddziale byli tak srodze ranieni w twarze i oślepiani przez łuczników, że odwracali głowy od padających strzał.
Straty armii Douglasa rosły dramatycznie wraz ze zbliżaniem się do angielskich pozycji. Główna część sił Edwarda III wciąż nie wzięła udziału w walce, podczas gdy szkockie schiltrony traciły ludzi pod niszczycielskim ostrzałem. Jedyną nadzieją pozostało utrzymanie porządku w szeregach i przełamanie wrogich formacji impetem pierwszego uderzenia.
Rozstrzygnięcie bitwy
Earl Moray pierwszy dotarł ze swoim schiltronem do angielskich pozycji i uderzył na lewe skrzydło pod wodzą Edwarda Balliola. Zdziesiątkowany ostrzałem łuczników szkocki oddział nie zdołał jednak przełamać szyku przeciwnika i został odepchnięty. Po krótkim starciu wojownicy Moray poszli w rozsypkę i rzucili się do ucieczki.
Podobny los spotkał schiltron sir Roberta Stewarta, który zaatakował angielskie centrum. Przyszły król Szkocji prowadził swoje osłabione ostrzałem wojsko przeciwko spieszonym angielskim rycerzom, lecz nie zdołał pokonać ich zwartych formacji. Po nieudanym natarciu również jego oddziały rozpadły się i rozpoczęły chaotyczny odwrót.
Nieco lepiej poradziły sobie siły Douglasa i earla Ross, które zaatakowały angielskie prawe skrzydło. Wywiązała się tam najzaciętniejsza walka wręcz całej bitwy, w trakcie której armia Edwarda III poniosła zapewne większość swoich strat. Earl Ross walczył bohatersko do końca i poniósł śmierć u boku garstki wiernych żołnierzy.
Po załamaniu się także tego ostatniego skutecznego natarcia szkockiego cała armia Douglasa poszła w rozsypkę. Edward III widząc umykającego wroga nakazał swoim dotychczas walczącym pieszo rycerzom dosiąść koni i wysłał ich w pościg za Szkotami. Rozpoczęła się rzeź szkockiej piechoty, która była ścigana przez kilka mil w kierunku Witches Knowe.
Tylko nieliczni Szkoci zdołali dotrzeć do pozostawionych koni i uniknąć śmierci. W tej fazie bitwy armia sir Archibalda Douglasa poniosła największe straty. Współczesne źródła podają różne liczby zabitych – od dziesięciu tysięcy według szkockich kronik po ponad trzydzieści tysięcy w relacjach angielskich. Prawdopodobnie zginęło około dziewięciu tysięcy Szkotów, podczas gdy straty Anglików wyniosły zaledwie kilkadziesiąt lub kilkaset ludzi.
Sam sir Archibald Douglas zginął na polu bitwy wraz z sześcioma earlami, siedemdziesięcioma baronami i pięciuset rycerzami. Klęska okazała się tak druzgocąca, że na długo określiła losy wojny angielsko-szkockiej i umocniła pozycję Edwarda Balliola na szkockim tronie.