Poznań: Brutalne morderstwo. Małgorzata R. skazana na 30 lat więzienia
W tym artykule:
Rosjanie nad Bałtykiem. Ten samolot przechwycili polscy piloci
Seniorki z Poznania brutalnie zamordowane
81-letnia Janina W. mieszkała na osiedlu Wichrowe Wzgórze w Poznaniu. 22 czerwca 2012 roku została zamordowana, napastniczka zadała jej kilkadziesiąt ciosów ostrym i tępym narzędziem. Seniorka zmarła na skutek gwałtownego wstrząsu krwotocznego. To samo spotkało Łucję D., 82-latka mieszkała w domu przy ulicy Nałęczowskiej w Poznaniu. Małgorzata R. była jej krewną, 5 marca 2013 roku zaatakowała ją młotkiem oraz siekierą na schodach prowadzących do piwnicy. 31 października R. usłyszała wyrok - 30 lat pozbawienia wolności.
Czerwiec 2012 roku, 81-letnia Janina obchodzi swoje urodziny. Do jej drzwi puka Małgorzata R., sprzątaczka oraz znajoma seniorki, z którą ta zna się od kilkudziesięciu lat. To miała być zwykła urodzinowa wizyta, która zmieniła się w brutalną zbrodnię. R. z zaskoczenia zaatakowała 81-latkę, zadała jej kilkadziesiąt ciosów nożem. Mimo próby samoobrony seniorka umiera, pada na podłogę, gdzie jest dalej atakowana. Podejrzana z mieszkania zabiera rzeczy o wartości nieprzekraczającej tysiąc złotych - drobne pieniądze oraz biżuterię. Zamyka mieszkanie, zabierając narzędzie zbrodni z miejsca zdarzenia, po czym znika.
Dziewięć miesięcy później Małgorzata R. odwiedza 82-letnią Łucję, jej ciotkę. Przychodzi do jej domu pod pretekstem zdrady męża, oskarża seniorkę, że pomiędzy jej mężem a nią do czegoś doszło. Kobieta z zaskoczenia wielokrotnie atakuje Łucję młotkiem oraz siekierą. Wizyta kończy się śmiercią seniorki. Policjanci pojawili się na miejscu, kiedy studentka, która wynajmowała u kobiety pokój przyszła do domu i zobaczyła ślady włamania. Ciało 82-latki leżało w piwnicy.
Małgorzata R. złapana po 12 latach
Oba śledztwa zostały umorzone, policjantom nie udało się ich wyjaśnić mimo licznych zabezpieczonych śladów. Do sprawy po 12 lat wrócili śledczy tzw. Archiwum X z Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu, jeszcze raz przeanalizowali dowody i zeznania, doszli do wniosku, że za obiema zbrodniami stoi ta sama osoba. Do podejrzanej doprowadził ich ślad pozostawiony na szklance. R. została złapana przez kradzież, której dopuściła się w 2016 roku, a jej ślady w procedurze daktyloskopii trafiły do bazy danych, gdzie po 8 latach połączono je z morderstwem z 2012 roku.
- Kobieta znała swoje ofiary, a na jej trop i związek z tymi dwoma zdarzeniami, śledczych doprowadziły pozostawione przez nią ślady biologiczne oraz ten sam modus operandi. Zaatakowała podczas spotkania towarzyskiego i wykorzystując zaufanie pokrzywdzonych, a także ich wiek, stan zdrowia i nieporadność oraz drobną budowę ciała - tłumaczył mł. insp. Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji.
Proces Małgorzaty R. rozpoczął się (i zakończył) 27 października, niecały rok po aresztowaniu. Prokuratura zarzucała jej zabójstwo dwóch starszych kobiet dokonane ze szczególnym okrucieństwem oraz kradzież pieniędzy i biżuterii należących do ofiar. 31 października sąd orzekł, że kobieta jest winna zamordowania obu kobiet, R. została skazana na 30 lat pozbawienia wolności. Prokurator Aneta Chamczyńska-Penkala stwierdziła po rozprawie, że "kara powinna być wyższa".
Sąd: "Swoją winę potwierdziła sama oskarżona"
Na miejscu pierwszej zbrodni znajdował się daktyloskopijny odcisk palców oskarżonej, na miejscu drugiej - na skarpetce ofiary znaleziono jej DNA.
- Z samego faktu, że na miejscu zbrodni jest odcisk palca czy DNA nie wynika jeszcze, że osoba, która mogła być w tych pomieszczeniach, dokonała przestępstwa - mówiła podczas uzasadniania wyroku sędzia Renata Żurowska. - Dowodową tezę postawioną w akcie oskarżenia, którą sąd zaakceptował, że to oskarżona jest sprawczynią, potwierdziła w swoich drugich wyjaśnieniach sama oskarżona.
Sędzia Żurowska wyjaśniła, że Małgorzata R. w "niezwykle swobodnej wypowiedzi" podczas przesłuchania z prokuratorem, opowiedziała jak wyglądały zbrodnie. Dowody jej obecności na miejscu odzwierciedlały to, co mówiła. Ślady na miejscu obu zdarzeń także pokrywają się z jej zeznaniami.
W poniedziałek, 27 października oskarżona stwierdziła, że do zeznań zmusili ją policjanci, sędzia wskazała jednak, że przesłuchanie prowadzone było jedynie przez prokuratora. Było także nagrywane, "nie było śladu nacisku na oskarżoną" - mówiła sędzia. Jeszcze podczas wyjaśnień na komendzie, Małgorzata R. o zabójstwo kobiet oskarżała jej męża, który zmarł kilka miesięcy przed jej zatrzymaniem. Sąd nie dał wiary tej wersji. Sędzia wykluczyła motyw rabunkowy, nie było na to dowodów. Kobieta nie działała także "ze szczególnym okrucieństwem".
Obrończyni Agata Rebeczko wniosła o nieutrzymanie środka zapobiegawczego w postaci tymczasowego aresztowania, Małgorzata R. chciała jednak pozostać w areszcie.
- Pani Małgorzata czuje się przytłoczona. Jej zdrowie psychiczne również nie jest obecnie w dobrym stanie. Myślę, że stąd taka decyzja - dodała Rebeczko. - Ona jest kobietą, nie potworem.
Wyrok nie jest prawomocny. Obie strony złożą od niego apelację.
Jesteś świadkiem ciekawego wydarzenia? Skontaktuj się z nami! Wyślij informację, zdjęcia lub film na adres: wydawca@glos.com. Dołącz do naszego kanału na Facebooku!