Dobre wieści dla grzybiarzy. Wysyp borowików w Bieszczadach. Grzybowe szaleństwo na Podkarpaciu dopiero się zaczyna
W tym artykule:
Wilgoć i ciepło to dwa czynniki sprzyjające wysypowi jesiennych prawdziwków. Jednak zimne noce mogą zahamować ten proces.
- Wreszcie przemokła gleba i grzybnia ma się czym odżywić i sypać owocnikami. W tej chwili bardzo grzybne są Bieszczady, gdzie spadło sporo deszczu. Podobnie jest na Pogórzu - informuje Edward Marszałek, rzecznik prasowy Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie.
Grzybowe szaleństwo na Podkarpaciu dopiero się rozpoczyna. Pierwszymi oznakami jesiennego sportu narodowego Polaków, czyli grzybobrania, jest coraz więcej samochodów zaparkowanych na poboczach dróg przebiegających przez lasy oraz mało chlubne ślady pobytu ludzi w zagajnikach.
- Po grzybiarzach, którzy zaczęli chodzić do lasów od początku tygodnia, mamy już, niestety, sporo śmieci. Są też pierwsze zaginięcia. Nie było wprawdzie wielkich akcji poszukiwawczych, ale warto zwrócić uwagę, żeby pamiętać skąd się wyszło i jak trafić do miejsca postoju pojazdu - mówi Edward Marszałek.
Leśnicy przypominają grzybiarzom o obowiązujących zakazach wjazdu do lasu na drogi nieoznakowane. Niestety, wielu kierowców, mimo zakazu, wjeżdża do lasu.
Na nizinach zazdroszczą Bieszczadom
Na terenach Nadleśnictwa Kolbuszowa pojawiły się borowiki i kanie, ale w niewielkich ilościach i były najczęściej robaczywe.
- Spektakularnego wysypu nie ma. Nasi grzybiarze mogą tylko pozazdrościć tym z Bieszczadów - usłyszeliśmy w kolbuszowskim nadleśnictwie.
Podobna sytuacja jest w lasach Nadleśnictwa Mielec, gdzie pierwsze prawdziwki wprawdzie pojawiły się kilka dni wcześniej, ale ze względu na upalną pogodę były robaczywe.
- Do tej pory było sucho. Spadł deszcz, to pewnie pojawią się i grzyby. Jest nadzieja - mówi Hubert Sobiczewski.
Masz wątpliwości - jedź do Sanepidu
W lasach pojawiły się też kanie, które są bardzo podobne do muchomora sromotnikowego. Należy zbierać tylko te grzyby, co do których nie mamy jakichkolwiek wątpliwości, że są jadalne. W przypadku wątpliwości najlepiej zgłosić się do najbliższej placówki Sanepidu i poprosić o opinię.
- Jest to praktycznie możliwe we wszystkich naszych powiatowych lokalizacjach, ale najlepiej po wcześniejszym telefonicznym umówieniu się, żeby grzyboznawca był na miejscu i mógł ocenić czy to są jadalne czy trujące grzyby - mówi Dorota Gibała, rzecznik prasowy Wojewódzkiej Stacji Sanitarno - Epidemiologicznej w Rzeszowie.
W rozpoczynającym się sezonie, pierwsi grzybiarze, mający wątpliwości już byli w Sanepidzie. Porada jest bezpłatna. Terenowi inspektorzy sanitarni mogą też kontrolować sprzedających grzyby na bazarach.
Najlepiej zbierać grzyby wyrośnięte, gdyż młode, bez wykształconych cech danego gatunku są najczęściej przyczyną tragicznych pomyłek. Nie powinniśmy także rozpoznawać grzybów domowymi sposobami np. po smaku, bo śmiertelnie trujące wcale nie są gorzkie, a właśnie słodkawe.
Nie należy zbierać grzybów rosnących w rowach, przy drogach o dużym natężeniu ruchu, bo grzyby wchłaniają ze swego otoczenia metale ciężkie i różne zanieczyszczenia.
Nie wszędzie można zbierać
Zbieranie grzybów jest też pretekstem do aktywnego wypoczynku. Grzyby w Polsce można zbierać w zasadzie bez ograniczeń, ale nie możemy tego robić wszędzie. Nie można zbierać grzybów w tych częściach lasu, gdzie jest stały zakaz wstępu, czyli na obszarach chronionych, w rezerwatach i parkach narodowych, na uprawach do 4 metrów wysokości, w drzewostanach nasiennych i powierzchniach doświadczalnych, w ostojach zwierzyny oraz na terenach należących do wojska. Za zbieranie grzybów w parkach narodowych grozi mandat do 500 zł, a nawet 5 tys. zł w przypadku zbierania gatunków chronionych. Zakaz jest tak rygorystyczny ze względu na zachowanie naturalnych ekosystemów.