Eksperyment Tuskegee. Największy skandal medyczny XX wieku
Czarnoskórzy farmerzy z Alabamy przez dziesięciolecia wierzyli, że biorą udział w programie leczenia. W rzeczywistości stali się ofiarami bezwzględnego eksperymentu, który na zawsze zmienił oblicze medycyny i podważył zaufanie do nauki.
Początki eksperymentu Tuskegee
W 1932 roku w hrabstwie Macon w stanie Alabama ruszył projekt badawczy, który miał trwać zaledwie kilka miesięcy. Jego celem było zbadanie przebiegu nieleczonej kiły u czarnoskórych mężczyzn. Za organizację odpowiadała Publiczna Służba Zdrowia Stanów Zjednoczonych (PHS), a partnerem naukowym został Tuskegee Institute – historycznie czarnoskóra uczelnia z południa USA.
Do udziału w badaniu zrekrutowano kilkaset ubogich Afroamerykanów, głównie analfabetów i dzierżawców ziemi. W tej grupie 399 osób było zakażonych kiłą, a 201 stanowili zdrowi mężczyźni jako grupa kontrolna. Uczestnikom obiecano darmową opiekę medyczną, posiłki oraz pokrycie kosztów pogrzebu, jeśli umrą w trakcie badania.
W rzeczywistości nie poinformowano ich o prawdziwym celu eksperymentu ani o tym, że są chorzy na kiłę. Zamiast tego mówiono im o leczeniu "złej krwi", co było lokalnym określeniem na różne dolegliwości.
Pierwotnie eksperyment miał trwać tylko od sześciu do dziewięciu miesięcy, jednak szybko zmieniono założenia. Naukowcy postanowili obserwować rozwój choroby aż do śmierci pacjentów, by móc przeprowadzić sekcje zwłok i zbadać, jak kiła niszczy organizm bez leczenia.
Manipulacje i brak leczenia
Od samego początku uczestnicy eksperymentu byli wprowadzani w błąd. Zamiast skutecznych leków otrzymywali placebo, a niektóre zabiegi – jak bolesne nakłucia lędźwiowe – przedstawiano jako element terapii.
W rzeczywistości badani nie otrzymywali żadnego leczenia, mimo że już w latach 20. XX wieku znane były środki łagodzące objawy kiły, a od 1947 roku penicylina stała się powszechnie dostępna i uznana za skuteczny lek.
Nawet po wprowadzeniu penicyliny do praktyki klinicznej, naukowcy z Tuskegee celowo nie informowali uczestników o możliwości leczenia. Oznaczało to, że setki osób były skazane na powolne wyniszczenie organizmu, ślepotę, paraliż, a w końcu śmierć. Przez czterdzieści lat badacze systematycznie dokumentowali postęp choroby, nie podejmując żadnych prób ratowania pacjentów.
Wielu uczestników eksperymentu nie rozumiało, dlaczego ich stan się pogarsza, mimo regularnych wizyt lekarskich. Ufali białym lekarzom, którzy – jak sądzili – wreszcie zainteresowali się zdrowiem czarnoskórej społeczności. W rzeczywistości stali się ofiarami eksperymentu, który dziś uznawany jest za jeden z największych skandali w historii światowej medycyny.
Rasizm i pseudonauka w tle
Tuskegee nie był przypadkowym wyborem. W latach 30. XX wieku w USA panowało przekonanie, że kiła dotyka głównie czarnoskórych, którzy rzekomo mieli być bardziej podatni na choroby weneryczne z powodu "rozwiązłości" i "słabej moralności". Takie rasistowskie stereotypy były powszechne nie tylko w społeczeństwie, ale i w środowisku lekarskim.
Badacze chcieli sprawdzić, czy kiła u Afroamerykanów przebiega inaczej niż u białych. Eksperyment miał więc nie tylko wymiar medyczny, ale i społeczny – utwierdzał uprzedzenia i pogłębiał podziały rasowe. Uczestnicy badania byli postrzegani nie jako pacjenci, lecz jako "obiekty badawcze", co otwarcie przyznawali niektórzy lekarze zaangażowani w projekt.
Wybór biednych, niewykształconych mężczyzn z południa USA nie był przypadkowy. Byli oni najbardziej bezbronni wobec nadużyć, nie mieli dostępu do niezależnych źródeł informacji ani możliwości negocjowania warunków udziału w badaniu.
Skutki eksperymentu – tragedie rodzin
Przez cztery dekady trwania eksperymentu Tuskegee zmarło ponad 100 osób – 28 bezpośrednio z powodu kiły, a kolejne 100 z powodu powikłań związanych z chorobą.
Szacuje się, że 40 żon uczestników zostało zarażonych kiłą, a 19 dzieci przyszło na świat z wrodzoną postacią choroby. Wielu pacjentów do końca życia nie wiedziało, że stało się ofiarą eksperymentu.
Wielu uczestników, takich jak Frank Jerriedoor czy Hilliard Boyd, wspominało, że byli wdzięczni za jakąkolwiek opiekę medyczną, bo wcześniej lekarze nie interesowali się ich losem, jeśli nie mieli pieniędzy. W rzeczywistości odwiedziny lekarzy były tylko fasadą, za którą kryła się bezduszna obserwacja postępującej choroby.
Dopiero w 1972 roku, po przecieku do prasy, prawda o eksperymencie ujrzała światło dzienne. W wyniku skandalu badanie natychmiast zakończono, a sprawa trafiła do sądu. W 1973 roku zawarto ugodę – rząd USA wypłacił poszkodowanym i ich rodzinom 10 milionów dolarów odszkodowania oraz zapewnił dożywotnią opiekę medyczną.