Gdańsk: Problemy Mevo w Brzeźnie. Rój rowerów bez możliwości wypożyczenia
Problemy z Mevo w Brzeźnie
W ostatni weekend w mediach społecznościowych pojawiały się zdjęcia oraz nagrania, na których widać łącznie kilkadziesiąt rowerów miejskich Mevo w okolicy molo w Brzeźnie. Nie byłoby w tym nic aż tak niepokojącego lub dziwnego - miejsce bowiem jest urokliwe i odwiedzane przez wielu turystów i mieszkańców w trakcie weekendów - gdyby nie jeden mankament.
Jednoślady gromadziły się tam w nadmiernej liczbie z powodu... braku możliwości ponownego ich wypożyczenia.
Cały rój czerwonych pojazdów nie znikał więc w oczach i kreował bardzo niecodzienny widok. Użytkownicy w internecie ostrzegali przed tym, żeby nie przyjeżdżać w tę lokalizację na rowerze Mevo, ponieważ można w ten sposób dołożyć swoją cegiełkę do całego zamieszania.
Cały czas jednak pojawiało się pytanie - co się stało? Kilka osób sugerowało, że może to mieć związek z trwającymi w ostatnim czasie zakłóceniami GPS.
To nie przez zakłócenia GPS
Z odpowiedzią przyszedł Obszar Metropolitalny, który wyjaśniał sprawę w mediach społecznościowych. Wytłumaczenie całej sytuacji otrzymał także "Dziennik Bałtycki" od przedstawicielki OMGGS, Klaudii Kaźmierczak.
- Wspólnie z Operatorem monitorujemy to miejsce regularnie, jak i wszystkie stacje zlokalizowane przy plażach, ale to w rejonie Brzeźna okresowo mają miejsce zakłócenia w działaniu sieci komórkowej. Gdy występują - wpływają na możliwość wypożyczenia rowerów w danym momencie. Rowery ze wspomaganiem elektrycznym są wyposażone w karty eSIM (podobne jak te, które mamy w telefonach komórkowych), które wymagają stabilnego połączenia z siecią. Występujące zakłócenia nie są stałe i są od nas niezależne, wynikają z ograniczonego dostępu do sygnału sieci komórkowej w danym miejscu i o konkretnym czasie - wyjaśnia Klaudia Kaźmierczak, koordynatorka ds. marketingu w OMGGS.
Te problemy - najbardziej widoczne w ostatnią niedzielę w Brzeźnie - pojawiają się czasem również w innych lokalizacjach. Pojawia się więc kolejne pytanie: czy istnieje jakieś rozwiązanie tej sytuacji, która jest ewidentnym utrudnieniem nie tylko dla samych użytkowników, ale także dla serwisantów, którzy później taki "rój" jednośladów muszą rozprowadzić po całym Gdańsku?
- Zakłócenia sieci komórkowej są od nas jako MEVO niezależne i nie mamy na nie bezpośredniego wpływu - mówi Klaudia Kaźmierczak. - Otrzymujemy informacje również od użytkowników mieszkających w tej okolicy, że problemy z zasięgiem - w zależności od sieci komórkowej - występują tam cyklicznie w pojedyncze dni sezonów letnich. Rozmawiamy z naszym Operatorem i z przedstawicielami Miasta Gdańska o możliwościach rozwiązania tej sytuacji tak, by ułatwić korzystanie z rowerów MEVO w tej okolicy.
Rozwiązaniem kary dla operatora?
Według słów przedstawicieli Obszaru Metropolitalnego rozwiązanie jest więc nadal wypracowywane, a sytuacja monitorowana. Nie wszyscy są jednak skorzy do przymknięcia oka na całą sytuację i zaakceptowania wyjaśnień o zakłóceniach sieci GSM. Zdaniem Rogera Jackowskiego, jednego z liderów stowarzyszenia "Rowerowa Metropolia", sprawa funkcjonalności pojazdów leży tylko po jednej stronie i to ona powinna zapewnić bezproblemową usługę.
- Problem z brakiem łączności w rowerach Mevo w niektórych lokalizacjach to nie jest problem zakłóceń, ponieważ równocześnie w tych samych rejonach działa sieć komórkowa - mówi dla "Dziennika Bałtyckiego" Roger Jackowski. - To jest problem jakiejś niezgodności systemu Mevo, zwłaszcza jeżeli tych rowerów jest bardzo dużo, z warunkami usług dostarczanych przez operatora GSM. Po stronie Mevo leży obowiązek rozmawiania z tymi podmiotami i finansowanie jakiejś dodatkowej infrastruktury albo zmiany w swoich rowerach. Tak, aby umożliwić operowanie rowerami zgodnie z kontraktem, który operator podpisał z miastem Gdańsk. Ten kontrakt podpisany został na wyznaczony obszar. Jeżeli w jakimś rejonie rowery Mevo nie działają, to obowiązkiem operatora systemu jest te sprawy wyjaśniać. Za to ma płacone publiczne pieniądze - dodaje.
Wyjaśnienia Obszaru Metropolitalnego są dla przedstawiciela Rowerowej Metropolii nieakceptowalne. Jak podkreśla, w przypadku nieporadności operatora OMGGS powinien naliczać mu kary za każdy rower, który nie działa zgodnie z podpisaną umową.
- Nie można zrzucać winy na operatorów zewnętrznych usług. Tak się po prostu nie działa. Nie na tym polega inwestycja transportowa. To tak jakby kolej powiedziała, że pociąg nie pojechał, bo elektrownia nie dostarczyła prądu. Kolej musi mieć własny system zasilania i tak to jest zorganizowane. Nie można powiedzieć, że autobusy nie wyjechały, bo nie było benzyny na jednej stacji benzynowej. Trzeba było skorzystać z innej - dodaje Roger Jackowski.