Gorzów: Autobusem MZK na stację w Zbąszynku czy w Krzyżu? To niemożliwe!
- Liczyłem, że miasto postara się znaleźć rozwiązanie, by w końcu ulżyć i pomóc pasażerom. Niestety. Odpowiedź urzędników jest rozczarowująca - mówi nam Krzysztof Kielec, radny Prawa i Sprawiedliwości.
Podobnie jak wielu mieszkańców, korzysta z pociągów i tak jak oni doświadczył tego, jak Gorzów jest (nie)skomunikowany z innymi regionami Polski.
- Mi też zdarzyło się utknąć w Krzyżu, więc wiem, jaki to problem, gdy nie ma jak wrócić do domu - mówi radny.
W związki z trwającymi - już lata!!! - problemami z pociągami obsługującymi Gorzów, kilkanaście dni temu napisał interpelację. Zaproponował w niej rozwiązanie, by autobusy z Gorzowa dowoziły pasażerów do stacji, na których mogliby wsiąść do pociągów dalekobieżnych.
Przyjedzie czy nie przyjedzie, czyli kolejowa ruletka
Dziś korzystanie w Gorzowie z pociągów to loteria. Owszem, zdarza się, że szynobusy kursują punktualnie. Nigdy jednak nie wiadomo, czy pociąg przyjedzie. Przez ostatnie trzy lata wielokrotnie dochodziło bowiem do sytuacji, że lubuskie szynobusy mają wielominutowe spóźnienia, są odwoływane, a w ich miejsce nie ma komunikacji zastępczej. Choć ze strony władz województwa i przewoźnika były zapewnienia o poprawie o sytuacji od 1 maja, to pod koniec czerwca zdarzyła się rzecz karygodna. Zamiast szynobusu (uległ awarii) podstawiono w Krzyżu autobus, do którego nie zmieścili się wszyscy pasażerowie. Mimo że był późny wieczór i następny pociąg w rozkładzie był dopiero rano, kilkanaście osób pozostawiono samym sobie.
Radny Prawa i Sprawiedliwości zaproponował, by miejskie autobusy jeździły do Krzyża i Zbąszynka (bo to stacje węzłowe), a także do Dobiegniewa (bo tam jest najbliższa stacja, na której można wsiąść do dalekobieżnego pociągu ze Szczecina w głąb Polski).
"Zadanie to nie wykraczałoby poza potencjał miejskiej spółki MZK, a mieszkańcom Gorzowa dałoby szansę na podróże koleją w oczekiwanym przez nich standardzie" - pisał półtora tygodnia temu radny Krzysztof Kielec.
W tym tygodniu dostał odpowiedź, która go mocno rozczarowała.
"Organizacja przewozów w zaproponowanym przez pana kształcie jest niemożliwa ze względów prawnych" - napisała wiceprezydent Izabela Piotrowicz, powołując się na zapisy ustawy o publicznym transporcie zbiorowym. Mówią one, że komunikacja miejska może być zorganizowana przez miasto i gminy sąsiadujące, jeśli mają one porozumienie (a Gorzów ma takowe z Bogdańcem, Deszcznem, Kłodawą, Lubiszynem i Santokiem). Wiceprezydent zwróciła też uwagę, że MZK nie ma taboru, który miałby wozić pasażerów na kilkudziesięciokilometrowe odległości.
- Doskonale zdaję sobie sprawę, jak działa Miejski Zakład Komunikacji i wcale nie chodziło mi o to, żeby autobusy niskopodłogowe woziły pasażerów przez kilkadziesiąt kilometrów. Można byłoby jednak w ramach spółki skorzystać z jej doświadczeń, infrastruktury i spróbować znaleźć doraźne rozwiązanie - mówi nam teraz radny Krzysztof Kielec.
Jego zdaniem, bieżąca sytuacja na kolei nie napawa optymizmem, a deklaracje dotyczące przyszłości są dalekie od oczekiwań pasażerów. Są też o wiele mniej atrakcyjne w porównaniu ze wszystkimi dużymi ośrodkami miejskimi w paśmie zachodniej Polski.
Ciężko liczyć na innych? Radźmy sobie sami
W sprawie uruchomienia połączeń autobusowych z Gorzowa do Dobiegniewa, Krzyża czy Zbąszynka radny walczy dalej. Właśnie napisał kolejną interpelację.
"Z jednej strony Gorzów ambitnie planuje budowę centrum przesiadkowego oraz linii tramwajowej lepiej komunikującej dworzec kolejowy, a zarazem z drugiej strony jest ofiarą wykluczenia komunikacyjnego na kolejowej mapie Polski. Czy tej sytuacji nie sposób zaradzić doraźnie jakąkolwiek inicjatywą własną, jeśli tak ciężko liczyć na innych?" - pyta radny w kolejnej interpelacji.
- Musimy otrzymać plan działania na kolejne tygodnie, miesiące i lata, by wykluczenie komunikacyjne miasta Gorzowa stało się przeszłością, którą mieszkańcy będą mogli szybko zapomnieć. Samorząd miejski jest najbliżej mieszkańców i winien ich reprezentować, a więc rozwiązywać również te problemy, które nie są zadaniem podstawowym. Jakość życia i rozwój zależą od sprawnej komunikacji" - dodaje radny.
- Najwyższa pora przestać oglądać się na innych i zdecydowanie działać, by dać mieszkańcom poczucie bezpieczeństwa dotarcia do celu podczas podróży. To zadanie dla wielu instytucji, które winny ściśle ze sobą współpracować w interesie mieszkańców Gorzowa i północnej części województwa lubuskiego oraz południowej zachodniopomorskiego - mówi Krzysztof Kielec.
Co tym razem odpowiedzą mu władze miasta, dowiemy się pewnie w pierwszej połowie sierpnia.