Jolanta Nitkowska-Węglarz Honorową Obywatelką Miasta Słupska. Wzruszające popołudnie w ratuszu
Uroczystość rozpoczęła się przy dźwiękach muzyki z akordeonu i ciepłych słowach prowadzących. W sali Rady Miejskiej Urzędu Miejskiego w Słupsku zebrali się radni – ubrani w rajcowskie togi – władze miasta i zaproszeni goście, wśród których było wielu ludzi związanych z oświatą, literaturą, sztuką, nie zabrakło rodziny i przyjaciół Jolanty Nitkowskiej-Węglarz. Był potok gratulacji, życzeń i wspomnień.
Kulminacyjną chwilą uroczystości było nadanie tytułu Honorowego Obywatela Miasta Słupska. Uchwałę Rady Miejskiej odczytał Paweł Szewczyk, przewodniczący Rady Miasta w Słupsku. Ale to laudacja wygłoszona przez Małgorzatę Lenart była momentem przełomowym - szczera, głęboka, pełna uznania i refleksji. Bez zbędnego patosu, a jednak poruszająca do głębi, ukazała życie Jolanty Nitkowskiej-Węglarz jako pasmo twórczej pracy, odpowiedzialności za słowo i miłości do "małej ojczyzny".
- Nie lubię mówić patetycznie, ale dzisiaj jest czas uroczysty - rozpoczęła Małgorzata Lenart, by chwilę później zadać pytanie, które zawisło nad całą salą: Czym jest patriotyzm w czasach pokoju? Odpowiedź tkwiła w postaci samej bohaterki uroczystości - kobiety, która przez dekady w słowie i czynie budowała tożsamość Słupska.
Kobieta z korzeniami głęboko w Pomorzu
Jolanta Nitkowska-Węglarz urodziła się w Słupsku 8 maja 1952 roku. Swoje życie i twórczość poświęciła regionowi, z którego wyrastała - Pomorzu, jego legendom, historii, ludziom i pamięci. Z wykształcenia polonistka i dziennikarka, z pasji – pisarka, regionalistka zgłębiająca tajniki Pomorza, ale także edukatorka, gdyż młodzież miała szansę odkrywać dziennikarstwo i literaturę pod jej skrzydłami.
Jej dorobek obejmuje ponad 30 książek, w tym siedem zbiorów baśni pomorskich, które stały się częścią domowych bibliotek wielu pokoleń. Jej opowieści, zakorzenione w historii regionu, rozbudzały wyobraźnię dzieci i dorosłych, budując pomost między przeszłością a teraźniejszością.
Wahadło życia
Pani Jolanta w swojej poruszającej mowie przywołała metaforę wahadła - symbolu życia, które nieustannie oscyluje między stabilizacją a zmianą, między pamięcią a przyszłością. Wspomniała, jak będąc w angielskim pubie, zazdrościła mu jego niezmienności i ciągłości. A z drugiej strony - prowadząc warsztaty literackie w uświadamiała uczestnikom, jak ważne są korzenie, nawet jeśli symbolizuje je stary obrus, łyżeczka czy… babcine gacie.
To właśnie ona - Pomorzanka z krwi i kości - przypominała ludziom, że dziedzictwo nie jest jedynie historią, ale żywą nicią, która łączy nas z miejscem, w którym jesteśmy.
- Człowiek nie może być znikąd. Musi znać świat, w którym żyje, bowiem nie da się funkcjonować w obcym, nieoswojonym otoczeniu. Trzeba mieć korzenie, więc jak się jest na Pomorzu i się na tym Pomorzu urodziło, to trzeba coś o tym Pomorzu wiedzieć. A ja nie wiedziałam, więc zaczęłam je odkrywać i dzielić się tym, co odkryłam - mówi Jolanta Nitkowska-Węglarz. - Pan Bóg porozdawała nam talenty, aby je rozwijać, pomnażać i dzielić się nimi. Ja się tymi słowami bardzo długo przejmuję, dlatego ja się całe życie dzielę.
Głos regionu i sumienie społeczności
Jolanta Nitkowska-Węglarz, przez dekady obecna w lokalnej i ogólnopolskiej prasie, radiu i wydawnictwach, była nie tylko kronikarką wydarzeń, ale także komentatorką rzeczywistości, obrończynią wartości i edukatorką kolejnych pokoleń.
Godzinami deptała ścieżkami Pomorza, z uporem godnym Nobla – odkrywała jego tajemnice. Jej reportaże historyczne – niezwykle rzetelne, poprzedzone kilometrami wydeptanych ścieżek i godzinami rozmów z ludźmi – wciągały czytelników m.in. "Głosu Słupskiego" bardziej niż powieści detektywistyczne, ale jednocześnie – zapełniały wówczas lukę w historii regionu XX wieku.
Były źródłem wiedzy o Słupsku, o regionie, o Pomorzu. Wiele z tych tekstów odkrywało nowe, nieznane dotąd okoliczności zdarzeń z historii naszego regionu i epizody z najnowszej historii Pomorza.
I właśnie za nie – dwukrotnie, bo w 2002 i 2003 roku – pani Jola została nagrodzona w konkursie „Świadkowie historii” zorganizowanym przez gdański oddział IPN. Wtedy też ukazało się „Tajemnicze Pomorze” napisane z ogromną pasją i dociekliwością dziennikarską – efekt tych wydeptanych szlaków.
Wiedzę historyczną czerpała z archiwów, dokumentów a nawet odczytywała ją z murów budynków. Godzinami prowadziła swoje papierowe śledztwa, szukała związków między faktami, aby pokazać jak fascynująca jest przeszłość naszego miasta.
Nie sposób nie wspomnieć o jej działalności społecznej - jako jurorka konkursów literackich, promotorka młodych talentów, organizatorka warsztatów i spotkań. Jej obecność była i pozostaje filarem wielu lokalnych inicjatyw.
Słupski diament
Tego wieczoru w sali 211 nie wręczano jedynie honorowego tytułu. To było coś więcej - akt uznania, podziękowania, wspólnego spojrzenia w oczy kobiecie, która była i jest sercem kultury Słupska. Jej historia to nie tylko opowieść o życiu jednej osoby - to opowieść o mieście, które dzięki niej pamięta, skąd przyszło i dokąd zmierza.
Wzruszenie w oczach samej bohaterki oraz uczestników wydarzenia najlepiej oddaje rangę tego momentu. Tytuł Honorowej Obywatelki Miasta Słupska to nie tylko symbol — to pieczęć na opowieści, którą Słupsk będzie opowiadać jeszcze przez długie lata.
O swojej bliskiej znajomości z Jolantą Nitkowską-Węglarz opowiadała m.in. Anna Bogucka- Skowrońska, prawniczka, senator, członkini Trybunału Stanu i twórczyni struktur Solidarności w regionie słupskim. To właśnie w latach 80. stały razem po tej samej stronie barykady.
O szczerej przyjaźni z bohaterką tego spotkania mówiła Krystyna Danilecka-Wojewódzka, prezydent Słupska.
- Dzieliłam z Tobą pokój w akademiku, razem studiowałyśmy i to dzięki Tobie zostałam polonistką, ponieważ namówiłaś mnie na tę kolejną specjalizację nauczycielską. Byłaś ze mną, kiedy było mi źle, a ja byłam z Tobą, kiedy Ty miałaś trudniejsze chwile. Nie ma nic cenniejszego niż przyjaźń. Dlatego ten dzień jest szczególnie ważny także dla mnie - mówiła wzruszona pani prezydent.
Jolanta Nitkowska-Węglarz – kobieta słowa, pamięci, serca. Słupsk dziś mówi jej: dziękujemy.