Katowice: Debata "Śląski Stół" w Teatrze Śląskim
Debata o śląskich sprawach w Katowicach
Gmach Teatru Śląskiego stał się dziś sercem regionalnej debaty, a na zaproszenie dyrektora Talarczyka odpowiedziało wielu ludzi kultury, polityki, mediów, nauki, a także ci, dla których bliskie są sprawy regionu. O tym, jak potrzebną inicjatywą jest "Śląski Stół" było krótkie "łał", czyli pierwsze słowo wypowiedziane przez gospodarza spotkania na widok szczelnie wypełnionej widowni.
- Uważam, że Śląsk jest wielką siłą i fajnie byłoby o tym głośno powiedzieć. Fakt, że tak wiele osób podjęło rękawicę i przyjęło zaproszenie, świadczy o tym, że faktycznie jesteśmy tą siłą. Co rzadkie w tym kraju, udało nam się usiąść przy okrągłym stole - podkreślił Robert Talarczyk. - Śląsk jest naszym hajmatem, oczywiście czasem się o niego spieramy i mamy całe "worki" pretensji - dodaje.
Zaapelował też do zgromadzonych: "przestańmy się wreszcie oglądać na Warszawę i miejsca niby decyzyjne. W województwie mieszka prawie tyle ludzi, co na Słowacji, a w aglomeracji, jakbyśmy dołączyli do niej Rybnik, mieszkają 3 mln". Dyrektor Teatru Śląskiego otworzył dyskusję dwoma pytaniami: po co właściwie jest nam ten Śląsk? Co w tej sprawie nam się udało?
Roman Osadnik, dyrektor warszawskiego Teatru Studio, który pochodzi z Zabrza, podzielił się osobistą refleksją.
- Nasze pokolenie miało trudniej, żeby się przebić, ale jesteśmy uparci i to nam w życiu pomagało. Dzięki temu wielu z nas znalazło się w tym miejscu, w którym jest - mówi Roman Osadnik. - Zrozumiałem jak ważny jest dla mnie Śląsk, gdy z niego wyjechałem. Dopiero wtedy uświadomiłem sobie, jak ważna jest przynależność do wspólnoty i jaką to daje siłę - dodaje.
Podkreślił też, że Śląsk jest coraz lepiej postrzegany z perspektywy Warszawy, co w dużej mierze jest zasługą śląskiej kultury. "Premiera "Hanki" sprawiła, że ludzie otwierają się na Śląsk i chcą tej kultury dotykać" - mówi dyrektor Teatru Studio.
Katarzyna Kuczyńska-Budka, prezydentka Gliwic, podkreśliła, że tym, co zaczęło się udawać, jest współpraca.
- Siła metropolii jest w uzupełnianiu się, a nie bezsensownym konkurowaniu, jak to do tej pory było. Atutem jest to, że Katowice z Gliwicami rozmawiają, a nie milczą, jak było to wcześniej, gdy były to rzekomo konkurujące byty - mówi Katarzyna Kuczyńska-Budka.
W podobnym tonie wypowiedział się też Kazimierz Karolczak, przewodniczący zgromadzenia Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii. "Ta kadencja samorządu jest nastawiona na współpracę" podkreślił szef GZM, wskazując jednak, że dla dobra regionu współdziałanie powinno docelowo prowadzić do stworzenia jednego miasta.
Równolegle do unitarnych tonów pojawiały się też głosy wskazujące na zróżnicowanie Śląska i województwa śląskiego.
- Staramy się opowiadać naszą własną opowieść. Jest ich oczywiście więcej, śląska, zagłębiowska i te lokalne. To najciekawsza regionalna opowieść w Polsce - zaznaczył Marcin Zasada, redaktor naczelny Dziennika Zachodniego.
Wtórował mu Łukasz Galusek, nowy dyrektor Muzeum Śląskiego w Katowicach podkreślając, że "Śląsk jest najciekawszym, najbardziej różnorodnym regionem w Polsce".
Język, godka, czy gwara? Tambor: "Jakbyśmy się tak przypilnowali, żeby był język, to byłoby zupełnie niegłupio"
Jednym z głównych tematów "Śląskiego Stołu" był język śląski.
- Dziedzictwo kulturowe to nie jes tak naprowdy to, co momy z tej tradycje ino to, co my sie wymyślili. To takie trocha złudzenie, takie jak cołkie dziedzictwo - godo Grzegorz Kulik, przewodniczący Rady Języka Śląskiego. - W tym miejscu stworzył się jenzyk taki, a nie inkszy i to język mógłby być spoiwem naszej kultury - dodaje.
Krystyna Doktorowicz, dziekan Szkoły Filmowej im. Krzysztofa Kieślowskiego w Katowicach zauważyła, że w kontekście odbioru godki wśród Ślązaków i Ślązaczek zaszła bardzo istotna zmiana.
- Pojawiają się ludzie młodzi, którzy mówią tylko i wyłącznie po śląsku. Oczywiście potrafią mówić po polsku, ale to taka demonstracja tożsamości - mówi Krystyna Doktorowicz. - Pytałam grupy maturzystów: czy ktoś chciałby zdawać w języku śląskim? Musiałam pomanewrować, by w komisji były osoby, które znają gwarę. To są zjawiska nowe, które nas bardzo cieszą. To wielka zmiana obyczajowa. Jestem z pokolenia, w którym w domu nie bardzo można było mówić po śląsku, bo co, jesteś niewykształcona? Teraz to się zmieniło - dodaje.
W tym miejscu do dyskusji przyłączył się bodaj najbardziej poczytny pisarz ze Śląska, Szczepan Twardoch.
- Pani profesor używała zamiennie wyrażenia język śląski i gwara śląska. Zależy mi, żebyśmy w oficjalnych wypowiedziach używali terminu język, bo to jest ważne i tym nadajemy tej rzeczywistości odpowiedni status, natomiast przecież nie będziemy się nawzajem poprawiać, jak ktoś drogą nawyku używa tych określeń zamiennie. Tym bardziej, kiedy używa określenia gwara nie w sposób pogardliwy, tylko z intencją pozytywną, uszanowania naszego języka - mówi Szczepan Twardoch.
Robert Talarczyk odniósł się do tego, mówiąc: "z wiekiem łagodniejesz", a Jolanta Tambor stwierdziła, że "to nie jest wszystko jedno".
- Gwara jest słowem upodrzędniającym w języku polskim i dlatego tak bardzo walczymy o to słowo język, żeby to nie było tak odbierane przez tych, co jednak to słowo rozumieją pejoratywnie - mówi Jolanta Tambor. - W słownikach języka polskiego mamy takie połączenia jak "gwara przestępcza" czy "gwara więzienna". Niestety to słowo też ma takie znaczenie, więc jakbyśmy się tak przypilnowali, żeby był język, to byłoby zupełnie niegłupio - dodaje.
- Zgadzam się z tym, że język jest ważny, ale nie jest centralną częścią naszej tożsamości, ponieważ śląskość jest wspólnotą pamięci, a nie języka - odpowiedział na to nieco później Szczepan Twardoch.
Koziołek: "Język śląski nie jest najważniejszy, ani tu, ani na zewnątrz"
Swoiste votum separatum przedstawił Ryszard Koziołek, rektor Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach.
- Jako cieszyniok przyjechałem tu ponad 30 lat temu, jestem z wyboru i pewnie zostanę na długo. Ja tu nie przyjechałem po język i mówię to jako filolog. Język śląski nie jest największym dobrem Śląska, jest bardzo ważny, dla wielu fundamentalnie, ale on nie jest najważniejszy, ani tu, ani na zewnątrz - podkreśla Ryszard Koziołek. - Nie przyjechałem tu, żeby uczyć się języka, czy nawet, żeby pracować w przemyśle. Przyjechałem tu, bo tu była technologia i zasoby intelektualne - dodaje.
Rektor odniósł się również do starych, śląskich kompleksów.
- Przyjechałem tu, bo tu jest moc. W ogóle nie rozumiem myślenia o Śląsku w kontekście słabości, czy słynnej Kutzowej "dupowatości", mam nadzieję, że zapomnimy to słowo - mówi Ryszard Koziołek.
Zwrócił też uwagę na pewien rzadko eksponowany aspekt śląskiej mentalności.
- To jest jedyne miejsce, gdzie można być emocjonalnym konserwatystą i intelektualnym progresistą. Tu są ludzie staroświeccy i nowocześni równocześnie, to jest niebywałe. Nigdzie czegoś takiego nie widziałem. To ziemia konserwatystów mentalnych, którzy nie boją się maszyn, technologii i nowoczesności. To sąsiaduje ze sobą niesprzecznie i jest to ogromna wartość - mówi rektor UŚ. - Ostatnie lata zwłaszcza przekonują mnie, że Śląsk systematycznie boksuje poniżej swojej ligi - dodaje.
Kuśpik: "Jaka będzie gospodarka Śląska, co będzie jego siłą napędową? Trudno jest odpowiedzieć"
O śląskich kompleksach mówił też Przemysław Jedlecki, zastępca redaktora naczelnego katowickiej Gazety Wyborczej.
- Udało nam się więcej, niż nam się wydaje, a my ciągle do czegoś aspirujemy - mówi Przemysław Jedlecki. - Katowice w tych dniach obchodziły 160. urodziny. Nie znam innego tak młodego miasta, które w takim tempie się zmieniało i to jest wartość też całego Górnego Śląska, bardzo szybka przemiana - dodaje.
Podkreślił też, że w jego ocenie powodem do obaw w regionie jest demografia oraz przyszłe miejsca pracy. Na kluczowe znaczenie gospodarki zwrócił uwagę Wojciech Kuśpik, prezes zarządu Grupy PTWP.
- Gospodarka jest ważna. Pamiętam koniec lat 90. kiedy niektóre miejsca się degradowały, a bezrobocie w części miast sięgało 30-40 proc. - przypomina Grzegorz Kuśpik.
Jeden z dwóch przedstawicieli świata biznesu przy "Śląskim Stole" podkreślił, że obecnie regionalna gospodarka zmaga się z drogą energią, nieuchronną likwidacją kopalń i przeniesieniem centrum krajowej energetyki na północ, a branża motoryzacyjna na Śląsku traci konkurencyjność. Nie lepiej jest też w nowszych segmentach, a jako przykład wskazał na nowoczesne centra usług, które przez sztuczną inteligencję tracą swój potencjał do zatrudniania pracowników.
- Jaka będzie gospodarka Śląska, co będzie jego siłą napędową? Trudno jest odpowiedzieć na to pytanie - puentuje Grzegorz Kuśpik.
Grzegorz Franki, prezes Związku Górnośląskiego, na agendę spotkania wniósł temat edukacji regionalnej.
- Chcę zaproponować, żebyśmy wspólnie zawalczyli o powszechną edukację regionalną w naszych szkołach, bo są dobre ku temu podwaliny - mówi Grzegorz Franki. - Katowice, Ruda Śląska i Rybik systemowo prowadzą edukację regionalną, ale to wciąż za mało. To nie jest polityczne, więc można o to zawalczyć, bo po co mają to "ciągnąć" same - dodaje.
Polityka a sprawa śląska. Twardoch: "Musimy się dogadać z częścią polskich konserwatystów"
Dyskusję o wymiar polityczny wzbogacił Szczepan Twardoch dzieląc się wnioskami z ostatnich wyborów prezydenckich.
- Z naturalnych zupełnie powodów tzn. paranoi i obsesji dużej części polskiej prawicy, to co nazywamy najogólniej opcją śląską, związało się z jedną stroną sceny politycznej. To naturalne, bo ta strona nie wykazuje tych obsesji i paranoi - mówi Szczepan Twardoch.
Przypomniał, że Karol Nawrocki zapowiedział, że nie podpisze ustawy o języku śląskim i "nie możemy tego ignorować, bo są duże szanse, że będziemy mieli do czynienia z tą rzeczywistością przez 10 lat". Wskazał też na inny, mało popularny wymiar śląskiej debaty, jaki ujawniły wybory prezydenckie.
- Przy tym wydarzyło się coś, co zostało powszechnie zignorowane w środowiskach śląskich. W bardzo wielu miejscowościach, które miały najwyższe współczynniki narodowości śląskiej, w wyborach zdecydowanie wygrał Karol Nawrocki - zauważa Szczepan Twardoch. - Jeśli ktoś się temu dziwi, to nic ze Śląska nie rozumie, nie rozumie tej konserwatywnej substancji, która w śląskości jest, o czym wspominał pan rektor. Musimy przestać się na to obrażać i musimy się w tej rzeczywistości poruszać, bo ona taka jest. Jak zamkniemy na to oczy, to będziemy jak dzieci we mgle i nigdzie nie dojdziemy - podkreśla Twardoch.
Przekonuje też, że dla utrzymania dobrej dynamiki sprawy śląskiej potrzebny jest dialog z prawą stroną sporu politycznego.
- Musimy spróbować dogadać się z częścią polskich konserwatystów, tych wciąż zdolnych do rozmowy. To dla nas jest teraz strategicznie i taktycznie bardzo istotne. Oczywiście nie mówię o tych, którzy krzyczą o volksdeutschach. To zamyka jakiekolwiek rozmowy - zaznacza Twardoch.
Wskazał tu na prof. Andrzeja Nowaka, który jako jeden z największych autorytetów prawicy poparł list skierowany do prezydenta Dudy.
- Wiadro pomyj, które się po tym wylało na prof. Nowaka ze strony jego własnego obozu, było potworne. Był to akt odwagi, pójścia wbrew prądowi i przypływom, jakimi kieruje się jego własny obóz i moim zdaniem jest to coś, o czym powinniśmy pamiętać. To kierunek ruchu, który powinniśmy podtrzymać, bo bez tego się nie dogadamy - przekonuje Twardoch.
Konserwatywny rdzeń śląskiej tożsamości w jego ocenie może być płaszczyzną do wypracowania porozumienia.
- Nie mam pomysłów, jak taki ruch wykonać, ale pamiętajmy o konserwatywnych Ślązakach, bo bez nich śląskość może być pozbawiona swojego najtwardszego rdzenia. To niemy fundament, który tkwi gdzieś we wsiach pod Rybnikiem, na którym wszyscy stoimy. To ludzie, bez których moglibyśmy się stać, i to byłoby straszne, jakąś funkcją ojkofobii części polskich elit politycznych - podsumowuje.
Krupa: "Nie mamy wystarczającej, dobrej reprezentacji we władzach centralnych"
Wątek polityczny, choć w innym aspekcie, podjął prezydent Katowic, Marcin Krupa, który zachęcał do skierowania dyskusji w kierunku projektowania rozwiązań na przyszłość. Tu wrócił temat utworzenia "supermiasta" w sercu GZM.
- Naszą wartością i niestety też wadą jest to, że jesteśmy bardzo mocno podzieleni administracyjnie. Katowicom bardzo trudno jest walczyć w centrali o swoją pozycję w strukturach, bo wciąż jesteśmy małym miastem - przypomina Marcin Krupa. - Nie mamy wystarczającej, dobrej reprezentacji we władzach centralnych, aby zmieniać rzeczywistość i boksować we właściwym ringu - dodaje.
W ocenie prezydenta Katowic w wielu sytuacjach Śląsk nie liczy się w różnego typu "rozdaniach centralnych", czego przykładem jest niedawny podział środków na rozwój uniwersytetów.
- Takie środki otrzymał Uniwersytet Warszawski, Jagielloński, Gdańsk i Białystok, a my, na nasze wszystkie siedem uczelni nie potrafiliśmy wyciągnąć pieniędzy inwestycyjnych, aby zwiększyć zaplecze naukowe tej ziemi. I nie wiem dlaczego, choć obietnic było bardzo dużo, podpisywanie przy świetle reflektorów różnych dokumentów i nikt tego dalej nie ciągnął - mówi Marcin Krupa.
Stypendium dla ambasadorów Śląska? Zasada: wszystko, co dobre w śląskiej kulturze, jest naturalnym procesem, dzięki ludziom
Choć stół był śląski, to odniesień do "centrali", w toku całej dyskusji, w różnych jej aspektach, było bardzo dużo. Redaktor naczelny DZ zaapelował, aby nie "fetyszyzować" wpływu, jaki ma Warszawa na rozwój śląskich spraw, takich jak język śląski.
- To, co wydarzyło się w śląskiej kulturze, z językiem i w naszej rzeczywistości jest wyłącznie naturalnym procesem, indywidualnymi wyborami poszczególnych ludzi, liderów, artystów, a także społeczności i kolektywnych decyzji. To jest dziś największa siła - podkreśla Marcin Zasada. - Paradoksalnie może się okazać, że to, że język śląski, przepraszam za wyrażenie, nie był przyczepiony do państwowego cyca, nie potrzebował grantów i decyzji urzędniczych, odtąd czy dotąd - dodaje.
W jego ocenie ustawa o języku śląskim nie będzie decydująca dla przetrwania godki.
- Powinniśmy spróbować określić protokół zbieżności naszych pomysłów, jednym małym krokiem, np. powołajmy stypendium czy nagrodę - proponuje Marcin Zasada.
Dalsze, konkretne pomysły, wykuwały się na śląskim speed datingu, który był drugą częścią "Śląskiego Stołu". Inicjatywa Roberta Talarczyka osiągnęła sukces, chociażby dlatego, że pokazała, jak wiele śląskich tematów wymaga dalszego namysłu, a także udowodniła, jak wielu ludzi gotowych jest zaangażować się w projektowanie dobrej przyszłości dla Śląska. Wiemy też, że to nie koniec, a zaledwie początek najważniejszej współczesnej debaty w regionie.