Katowice: To będą pierwsze takie studia w Polsce. Zajęcia we współpracy z komandosami. Znajdą się chętni?
Żyjemy w czasach wielu zagrożeń
- Po to, żeby się nie bać, musimy się przygotować - mówi "DZ" pomysłodawca studiów, kanclerz Śląskiego Uniwersytetu Medycznego dr Ireneusz Ryszkiel. - Tak jak polska armia musi zwiększać liczebność i zasobność w sprzęt, tak musimy także społecznie się przygotować, żeby udzielający pomocy byli gotowi do udzielania jej na polu walki - dodaje.
- Jesteśmy w okresie dużych zagrożeń: militarnych, terrorystycznych, ale też katastrof naturalnych czy technologicznych, stąd istnieje potrzeba wykształcenia kadry medycznej wyspecjalizowanej, przygotowanej do działań w warunkach bojowych - podkreśliła podczas wtorkowej konferencji prasowej w Katowicach prof. Alicja Grzanka, dziekan Wydziału Nauk Medycznych w Zabrzu SUM.
Leczyć pod ostrzałem i przy ograniczonych zasobach
- W medycynie pola walki kładziemy nacisk na działanie kompetentne, profesjonalne, ale przy ograniczonym zasobie sprzętu, pod presją czasu i stresu, również w ograniczonym składzie kadrowym - mówi.
Uczelnia już wcześniej uwzględniała tematykę medycyny pola walki w programie studiów przeddyplomowych dla ratowników medycznych. Uruchamiane właśnie studia podyplomowe są adresowane do przedstawicieli zawodów medycznych: lekarzy, pielęgniarek i pielęgniarzy, położnych oraz ratowników medycznych. Absolwenci uzyskają międzynarodowy certyfikat, uznawany przez NATO, potwierdzający ich kwalifikacje w zakresie taktyczno-bojowej opieki nad poszkodowanymi. Zajęcia rozpoczną się w październiku, potrwają 3 semestry, obejmą 72 godziny zajęć, w tym aż 56 godzin zajęć praktycznych. Przygotowano 24 miejsca. Koszt studiów to 17 tys. zł.
Wśród wykładowców żołnierze i alpiniści
Kadra, która będzie kształcić przyszłych studentów, to nie tylko wykładowcy SUM, ale i doświadczeni praktycy - osoby uczestniczące w przeszłości w misjach medycznych m.in. w Ukrainie, Afganistanie, Iraku, Gruzji, w Kongo, w Nepalu, również z doświadczeniem alpinistycznym - program studiów obejmuje m.in. opiekę nad chorym skrajnie wyziębionym, a także leczenie oparzeń, ewakuację rannych z pola walki czy opiekę nad rannym wymagającym pobytu na oddziale intensywnej opieki medycznej w warunkach polowych i to przez dłuższy czas, tak jak to było w Azowstalu na Ukrainie.
Nauka na poligonie i podczas zajęć survivalowych
Jednostka Wojskowa Komandosów w Lublińcu od dłuższego czasu współpracuje z Wydziałem Nauk Medycznych SUM w Zabrzu.
- Konflikt, który potencjalnie może się odbyć u nas, nie będzie jeden do jednego podobny do tych, które się toczą obecnie. W mojej ocenie to będzie miks, musimy wyciągać wnioski z doświadczeń płynących z wielu kierunków - z konfliktów w Afryce, w Iraku, w Afganistanie, Ukrainie, w Izraelu. Musimy tworzyć własny system odporności i tak szkolić personel, żeby był przygotowany na każde możliwe zagrożenie - powiedział podczas konferencji medyk z Jednostki Wojskowej Komandosów w Lublińcu, który ze względu na charakter służby nie może podawać publicznie nazwiska.
Jak mówi, studia z zakresu medycyny pola walki nie są dla każdego - konieczna jest odporność na stres, ale też na trudne fizycznie warunki pracy - jak opieka nad rannym w śmigłowcu targanym turbulencjami.
- To będą bardzo intensywne 3 semestry, spędzone i na uczelni, i u nas, na terenach wojskowych. Słuchacze spędzą też ponad dobę na zajęciach survivalowych, żeby ich do pewnych rzeczy przygotować. Pokażemy środowisko, które jest zupełnie inne niż szpital - bezpieczny, z dostępem do bieżącej wody, sanitariatów. Chcemy ich obyć z mundurem, z procedurami taktycznymi, z kwestiami ewakuacji medycznej. Żeby przygotować personel medyczny, czy w ogóle cywili do pewnych zagrożeń, potrzeba czasu. Mamy czas, więc wykorzystajmy go, by przygotować się do tego, co w przyszłości może się wydarzyć - podsumowuje komandos z Lublińca.