Podlaskie: Nauczyciele są poszukiwani, ale nie wszyscy
- Najczęściej wakaty, które są w szkole, obsadzane są nauczycielami już pracującymi w danej, bądź innej placówce, jako tzw. dodatkowe godziny pracy. Jeśli powstają wakaty, to są one z reguły specjalistyczne. Chodzi tu głównie o psychologów, nauczycieli współorganizujących kształcenie oraz nauczycieli przedmiotów zawodowych - mówi Małgorzata Mędrygał, prezes zarządu oddziału ZNP w Wysokiem Mazowieckiem.
Wraz z początkiem roku szkolnego pojawił się temat nieobsadzonych wakatów w szkołach i przedszkolach. W całej Polsce mowa o około 20 tysiącach nauczycieli.
Ilu pedagogów brakuje w Podlaskiem? Tego nie udało się nam ustalić, bo jak przekazała nam rzecznik Podlaskiego Kuratorium Oświaty, instytucja ta nie prowadzi takich statystyk, a jedynie udostępnia swój portal internetowy dyrektorom, którzy mogą tam zamieszczać oferty pracy.
Braki są, ale niewielkie
Sprawdziliśmy. Wynika z niego, że tylko w pierwszych dniach września pojawiło się tam niemal 50 nowych ofert. Poszukiwani są m.in.: logopeda, pomoc nauczyciela, nauczyciel języka angielskiego, matematyki, bibliotekarz, psycholog, nauczyciel wychowania przedszkolnego.
- Ja zawsze planuję o 2-3 lata do przodu. I jeżeli ktoś jest zapobiegliwy, to przy tej tendencji zniżkowej, jeśli chodzi o ilość dzieci, można dokształcić swoją obecną kadrę. Tak, żeby te luki uzupełnić - mówi Radosław Kondraciuk, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 1 im. Księżnej Anny z Sapiehów Jabłonowskiej w Siemiatyczach.
I dodaje, że w tym momencie zapotrzebowanie ma na nauczycieli specjalistów, którzy pracują z dziećmi z potrzebami edukacyjnymi. Podkreśla jednak, że to nie są duże braki.
Dyrektorzy stają "na uszach"
W podobnym tonie wypowiada się Grzegorz Paczoszka, prezes zarządu oddziału ZNP w Kolnie: - Nie ma u nas czegoś takiego jak godziny na wakacie. Ogólnie w skali całego powiatu kolneńskiego mogą być jedynie jakieś nadgodziny w przypadku psychologa, bo z ich brakiem boryka się większość szkół. W ogóle trzeba zauważyć, że problem z brakiem nauczycieli dotyczy bardziej dużych szkół niż małych miejscowości. Sytuacje, gdzie zatrudnia się np. emerytowanych nauczycieli, u nas nie mają miejsca.
Jak podkreślają nasi rozmówcy, to na dyrektorach ciąży największy ciężar jeśli chodzi o zapełnienie godzin i obsadę na lekcjach. Nieraz stają oni dosłownie "na uszach". Nie jest tajemnicą, że zapełniają wakaty sami, np. dogadując się z już pracującymi nauczycielami, proponując im godziny ponadwymiarowe czy zatrudniając nauczycieli emerytów.
- Wielki ukłon w stronę dyrektorów, że przez większość wakacji poszukują nauczycieli i są w tym skuteczni. I też dla wielu nauczycieli, którzy podejmują pracę w nadgodzinach i nie byli w stanie przez wakacje dobrze odpocząć po maratonie godzinowym z minionego roku szkolnego - mówi Ewa Elżbieta Mikulska, prezes zarządu oddziału ZNP w mieście Białystok.
Spadający prestiż zawodu
Jak tłumaczy Małgorzata Mędrygał, wakaty w zawodzie nauczyciela zaczęły powstawać po pandemii. Gdy duża liczba nauczycieli mająca już uprawnienia odeszła na emeryturę, a na ich miejsce nie pojawili się młodzi.
- Pierwszą przyczyną braku wystarczającej liczby nauczycieli są kwestie finansowe. Jeszcze do niedawna było tak, że nauczyciel początkujący zarabiał mniej niż pracownik samorządowy na stanowisku z wykształceniem podstawowym lub zawodowym. Aktualnie też nie wygląda to zachęcająco: wynagrodzenie nauczyciela wstępującego do zawodu to ok. 480zł brutto więcej niż najniższa krajowa. Kolejną, nie mniej ważną przyczyną jest bardzo duża liczba dzieci z orzeczeniami lub opiniami, co sprawia, że warunki pracy na lekcji są coraz trudniejsze, wymagają stosowania większej ilości zindywidualizowanych pod konkretnego ucznia metod i form kształcenia. Nie bez znaczenia jest, a może przede wszystkim, obniżenie prestiżu zawodu nauczyciela. Często spotykamy się z postawą braku zaufania, roszczeniowości, wchodzenia w kompetencje nauczycieli - wylicza.