Na rynku w Chorzowie cisza. Efekt zamkniętej estakady?
Zamknięta estakada w Chorzowie. Ostatni raz widzieliśmy takie obrazki w pandemii
Chorzów często przyciąga filmowców. Tylko w ostatnich kilku latach za plan do zdjęć służyły okolice pl. Mickiewicza czy starej rzeźni. Często są to jednak filmy o tematyce wojennej, a scenografowie nie mają tu dużo pracy. To samo można powiedzieć także o wielu innych śląskich miastach, które ze względu na swoje industrialne dziedzictwo często inspirują artystów. Ci zaś chętnie przenoszą różne obiekty z naszego regionu do wyimaginowanego, postapokaliptycznego świata.
To uniwersum, które zazwyczaj wiąże się z pustką, a tej gorzko doświadczyliśmy pięć lat temu, w pierwszych tygodniach pandemii COViD-19. Ludzie w przeważającej większości posłuchali apeli lekarzy oraz władz i "zostali w domach". Taki stan rzeczy utrzymywał się przez kilka tygodni, gdy zakazane były nawet wyjścia do lasów, a ludzie opuszczali swoje domy tylko by załatwić najważniejsze sprawy. Media w kraju i na świecie szybko obiegły zdjęcia pokazujące puste ulice. Choć sytuacja była poważna, to wielu widziało w tych obrazkach pewien rodzaj dojmującego piękna.
Teraz, by doświadczyć tych niecodziennych emocji, wystarczy pojechać w okolice chorzowskiego rynku. Grożąca zawaleniem się estakada została wyłączona z użytku. W związku z tym, że przebiega przez samo centrum miasta, jej zamknięcie wywołało efekt podobny do tego z 2020 roku.
Centrum Chorzowa jak wymarłe
Nie jeżdżą tu samochody, tiry, autobusy, tramwaje i pociągi. Nawet piesi muszą omijać wyłączony odcinek i korzystać z oddalonego o kilkadziesiąt metrów przejścia. W ten sposób centrum Chorzowa z dnia na dzień opustoszało.
Choć udało się uniknąć tragedii, jaką niechybnie byłoby zawalenie się estakady, to sytuacja wciąż jest poważna. Lokalny biznes z niepokojem spogląda w przyszłość, ale liczy też na zapowiadaną pomoc zapowiedzianą przez miasto. Dziesiątki tysięcy ludzi z Chorzowa i miast ościennych z dnia na dzień musi zmienić swoje zwyczajowe rutyny: dojazd do pracy i zawiezienie dzieci do szkoły potrwa dłużej, zmieniły się rozkłady jazdy komunikacji miejskiej.
W tym całym nieszczęściu są jednak małe pozytywy. Osoby, które mieszkają lub pracują w sąsiedztwie estakady, po raz pierwszy od kilkudziesięciu lat mogą odetchnąć z ulgą. Budynki, w których przebywają przestały drżeć od przejeżdżających obok tramwajów. Na rynku ustał ciągły ryk silników i szum przejeżdżających ciężarówek. Nastała niesłyszana dotąd od kilkudziesięciu lat cisza, a ludzie, którzy na co dzień przebywają w sąsiedztwie estakady, przyznali, że po raz pierwszy od dawna, mogli otworzyć okna.