„Nasi chłopcy” czy „Nazi chłopcy”? Protest przeciw gdańskiej wystawie o służbie Pomorzan w Wehrmachcie

„Zamknijcie wystawę, przeproście Polaków!” – skandowali uczestnicy wtorkowego protestu, którzy przed ratuszem na ulicy Długiej domagali się wyłączenia z programu zwiedzania mieszczącego się tam Muzeum Gdańska czasowej ekspozycji „Nasi chłopcy. Mieszkańcy Pomorza Gdańskiego w armii III Rzeszy”. Organizatorzy wiecu, politycy Prawa i Sprawiedliwości, zarówno jej tytuł jak i przekaz uznają za skandaliczny. - Ta wystawa powinna nazywać się nie „nasi chłopcy”, a raczej „nazi chłopcy” – przekonywali.
Protest przed Ratuszem Głównego Miasta z powodu wystawy "Nasi chłopcy" Protest przed Ratuszem Głównego Miasta z powodu wystawy "Nasi chłopcy"
Źródło zdjęć: © Polska Press Grupa | Jakub Steinborn/Dziennik Bałtycki/Polska Press
Jacek Wierciński
  • Protest przed Ratuszem Głównego Miasta z powodu wystawy "Nasi chłopcy"
  • Protest przed Ratuszem Głównego Miasta z powodu wystawy "Nasi chłopcy"
  • Protest przed Ratuszem Głównego Miasta z powodu wystawy "Nasi chłopcy"
  • Protest przed Ratuszem Głównego Miasta z powodu wystawy "Nasi chłopcy"
  • Protest przed Ratuszem Głównego Miasta z powodu wystawy "Nasi chłopcy"
[1/5] Protest przed Ratuszem Głównego Miasta z powodu wystawy "Nasi chłopcy" Źródło zdjęć: Polska Press Grupa | Jakub Steinborn/Dziennik Bałtycki/Polska Press

„Cześć i chwała bohaterom!”, „Ruda wrona orła nie pokona!”, „Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę!”, „J...ć Tuska!”, „Hańba!”, „Tu jest Polska!” i „Zamknijcie wystawę, przeproście Polaków!” – takie hasła skandowało we wtorek około południa kilkuset demonstrantów, którzy zgromadzili się przed Ratuszem Głównego Miasta na ulicy Długiej z biało-czerwonymi flagami i portretami „prawdziwych naszych chłopców”, a więc bohaterów wojennego okresu (m.in. polskich harcerzy i żołnierzy Szarych Szeregów). Protest zorganizowali gdańscy politycy Prawa i Sprawiedliwości, którzy nie kryli oburzenia. Zebrani odśpiewali Hymn Polski oraz Rotę, a mówcy podkreślali, że działanie mieszczącego się w ratuszu Muzeum Gdańska utrzymywane jest z publicznych, samorządowych pieniędzy.

Wystawa "Nasi chłopcy" budzi ogromne kontrowersje

- Ta wystawa powinna nazywać się nie „nasi chłopcy”, a raczej „nazi chłopcy” – przekonywała dziennikarzy Natalia Nitek-Płażyńska, prezes Fundacji Łączy Nas Polska i radna do Sejmiku Województwa Pomorskiego. - Uogólnia, twierdząc, że jest to jakaś nieprzepracowana prawda, jeżeli chodzi o naród polski, że Polacy walczyli po stronie niemieckiej i mało tego, tak głosi treść jednej z karteczek na tej wystawie, że robili to niejako z ekscytacją, bo mogli pojechać, zobaczyć nowe miejsca. Szanowni Państwo, jeżeli Muzeum II Wojny Światowej razem z Miastem Gdańskiem twierdzi, że istotną historią Pomorza jest to, że po prostu Pomorzanie, Polacy walczyli i mordowali innych Polaków, to jest absolutnie aberracja, jest to zdrada stanu i zwyczajnie działania na niekorzyść Polski, bo jak Niemcy mają nam dzisiaj płacić reparacje, skoro Polacy zaczynają sami mieszać kata z ofiarą i ułatwiać Niemcom samowiktymizację – zastrzegła.

Dopytywana wskazała też, że obok tytułu ekspozycji, problemem jest jej narracja.

- Jesteśmy w miejscu, gdzie jest bardzo dużo turystów. Przychodzą turyści i widzą tak: „Nasi chłopcy”, po polsku, nasi, czyli utożsamiamy się z nimi, są częścią nas, jesteśmy z nimi blisko, jesteśmy z nich wręcz dumni. Wchodzimy na wystawę i na wystawie jest co? O wcieleniach do Wehrmachtu, ale na zasadzie służby w Wehrmachcie, dobrowolnej służby. Stwarza to jakiś obraz w głowie laika, a w głowie osoby, która jest już nawet zainteresowana, może stworzyć ferment, że co? Że Polacy chętnie wstępowali do Wehrmachtu, żeby pojechać na wycieczkę i postrzelać do innych Polaków. Jest to zakłamanie, bo mówimy o pewnym marginesie. Mówimy o fakcie takim, że były przymusowe wcielenia, pewna część może i robiła to z własnej woli, ale co do zasady, to za odmowę służenia w Wehrmachcie, to co było? Skazanie na śmierć całej rodziny. Były mordowane takiego chłopca, mężczyzny i to powinniśmy podkreślić, a podkreślane jest to, że oni sami dobrowolnie szli. To jest absolutnie hańba, wstyd i z tym trzeba walczyć – mówiła Natalia Nitek-Płażyńska, której na demonstracji towarzyszył mąż – parlamentarzysta PiS.

- Pani prezydent, proszę zrobić rzecz jedyną możliwą honorową. Ja chcę wierzyć, że pani nie wiedziała w jakiej treści będzie ta wystawa, ale proszę teraz zrobić jedyną możliwą honorową rzecz: Zamknąć tę wystawę! – apelował do rządzącej Gdańskiem Aleksandry Dulkiewicz, poseł Kacper Płażyński, wywołując aplauz i okrzyki tłumu.

- To określenie "nasi chłopcy", to jest kontynuacja pewnego niebezpiecznego procesu. W przeszłości Niemcy już mówili „Nasze matki, nasi ojcowie” [tytuł kontrowersyjnego niemieckiego miniserialu z 2013 roku, krytykowanego m.in. za to, że opór Polaków wobec okupacji w trakcie II wojny światowej ukazywał powierzchownie i jako antysemicki – dop.red.] i za pomocą takich paszkwili próbowali tworzyć fałszywą narrację na temat II wojny światowej. To jest rzecz niedopuszczalna, ale zwróćmy też uwagę, że nie jest to tylko taka jedyna sytuacja, bo w tym roku mamy tak zwanych naszych chłopców, czyli tak naprawdę ludzi, w znakomitej większości przymusowo wcielanych do Wehrmachtu przez Niemców, których się przedstawia tutaj w inny sposób, ale rok temu, kilkanaście metrów dalej, fetowano Klausa Stauffenberga, czyli niemieckiego rasistę, niemieckiego szowinistę i antypolaka. We wcześniejszych latach władze Gdańska mówiły m.in. - to są cytaty dosłownie - pani wiceprezydent Monika Chabior, że cytuję: „II wojna światowa była wynikiem nieporozumienia między Polakami a Niemcami” [użyte słowa brzmiały dosłownie: „braku zrozumienia”]. Wcześniej wiceprezydent Piotr Grzelak mówił, że wojna zaczęła się od złego słowa Polaka przeciwko innemu narodowi. My uważamy, że tego typu akcje pod taką nazwą to jest po prostu prowokacja – wtórował pozostałym mówcom radny Rady Miasta Gdańska z klubu PiS, Andrzej Skiba. - To jest po prostu rzecz niedopuszczalna, że tego typu kłamliwa narracja, z tym haniebnym tytułem jest prezentowana w Gdańsku, w mieście, w którym Niemcy napaścią na Polskę rozpoczęli II wojnę światową – dodał.

- Nazywam się Zenon Mioskowski i jestem synem Franciszka Mioskowskiego – Polaka mieszkającego w Wolnym Mieście Gdańsku. Pierwszego września poszedł na wschód do polskiej armii, która się tworzyła. Jak wrócił, aresztowali go, volksdeutsche - sąsiedzi go podkablowali. Numer 8810, do Stuthoffu go zamknęli, stamtąd do Sachsenhausen, Mauthausen-Gusen i Dachau. Mam wszystkie dokumenty przy sobie. Deutsche raus! – wykrzyknął uczestnik protestu, który w rozmowie z mediami głos zabrał zaraz po radnych PiS i głównych organizatorach wiecu.

- W imieniu stowarzyszenia „Godność” - byłych więźniów politycznych i okresu stanu wojennego chciałbym państwu serdecznie podziękować. Ja jestem Pomorzakiem i ta wystawa obraża nas wszystkich tutaj na Pomorzu. Chcę tylko powiedzieć, że na Pomorzu ogólnie pojętym nie podpisało jakiejkolwiek listy niemieckiej, też w granicach około 50 procent. Jednym z nich był mój tata spod Tucholi. To jest świadectwo polskości - z gminy, gdzie jest napisane, że nie przyjął żadnej listy niemieckiej i został Polakiem - mówił do zebranych, Andrzej Osipów wiceprezes Stowarzyszenia „Godność”, zapowiadając, że nie pozwoli na „zakłamywanie historii”.

Czym jest wystawa „Nasi chłopcy”?

Otwarta przed kilkoma dniami wystawa czasowa „Nasi chłopcy. Mieszkańcy Pomorza Gdańskiego w armii III Rzeszy” zaplanowana do prezentacji w Muzeum Gdańska została na 10 miesięcy - do maja 2026 roku. Według opisu zawartego na stronie placówki: „To pierwsza monograficzna wystawa, która w tak kompleksowy sposób podejmuje temat służby mieszkańców Pomorza Gdańskiego w niemieckiej armii podczas II wojny światowej. Ekspozycja nie tylko przybliża przyczyny, przebieg i konsekwencje masowej rekrutacji prowadzonej przez III Rzeszę w naszym regionie, ale także stawia istotne pytania o pamięć – i zapomnienie – tego zjawiska po 1945 roku. Bohaterami wystawy są żołnierze z różnych zakątków Pomorza. Ich losy pokazują, jak odmienne były indywidualne doświadczenia związane ze służbą w niemieckich formacjach wojskowych. Łączy ich jednak wspólna, powojenna rzeczywistość – fakt, że przez dekady pozostawali na marginesie oficjalnej narracji historycznej”.

Zanim głosy oburzenia wokół ekspozycji podnieśli politycy opozycyjnego PiS i prezydent Andrzej Duda, na portalu społecznościowym krytycznie odniósł się do niej wicepremier i szef Ministerstwa Obrony Narodowej - Władysław Kosiniak-Kamysz (PSL), który stwierdził, że „nie służy polskiej polityce pamięci”.

„Sprzeciwiamy się niesprawiedliwym i powierzchownym ocenom pojawiającym się w przestrzeni publicznej w związku z wystawą „Nasi chłopcy. Mieszkańcy Pomorza Gdańskiego w armii III Rzeszy” – wyłącznie ze strony osób, które nie zapoznały się ani z samą ekspozycją, ani z jej kontekstem historycznym i edukacyjnym. Ubolewamy nad tym, że narracja wokół wystawy bywa wykorzystywana instrumentalnie dla doraźnych celów politycznych” – napisał w obszernym oświadczeniu na ten temat dyrektor Muzeum Gdańska, Waldemar Ossowski, który zaznaczył, że „zmuszanie Polaków do podpisywania Volkslisty i przymusowe wcielania do Wehrmachtu są niemiecką zbrodnią, której nie będziemy przemilczać”.

Całe stanowisko dyrektora Muzeum Gdańska prezentujemy w poniższym materiale, w którym piszemy też szerzej na temat konfliktu.

Prezentowana w sali wystaw czasowych Muzeum Gdańska ekspozycja na infografikach przypomina, że spośród 230 tysięcy żołnierzy Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie w maju 1945 roku 85 tysięcy (a więc 36 procent) stanowili „dawni obywatele polscy, dezerterzy z Wehrmachtu”. Zawarte tam eksponaty i bogaty materiał zdjęciowy ukazują wybrane aspekty przymusowej służby w oddziałach niemieckiej III Rzeszy, zarówno dotyczące procedur czy ucieczek, jak i udzielanych urlopów, przyznawanych odznaczeń, ale też przypadków ran oraz śmierci.

Wybrane dla Ciebie

Super-agers. Te osoby naprawdę starzeją się wolniej
Super-agers. Te osoby naprawdę starzeją się wolniej
Szudziałowo: Oszustwo "na policjanta". 19-latek z Ukrainy zatrzymany na gorącym uczynku
Szudziałowo: Oszustwo "na policjanta". 19-latek z Ukrainy zatrzymany na gorącym uczynku
Pobiedziska: Pijany kierowca miał 2,5 promila. W aucie wiózł zapas tanich win
Pobiedziska: Pijany kierowca miał 2,5 promila. W aucie wiózł zapas tanich win
Warszawa: Obcokrajowiec wszedł na drzewo przed urzędem do Spraw Cudzoziemców. Interweniowały służby
Warszawa: Obcokrajowiec wszedł na drzewo przed urzędem do Spraw Cudzoziemców. Interweniowały służby
Warszawa: Kierujący autem dostawczym wymusił pierwszeństwo i wjechał w bok osobówki. Uciekł, ale zgubił tablicę rejestracyjną
Warszawa: Kierujący autem dostawczym wymusił pierwszeństwo i wjechał w bok osobówki. Uciekł, ale zgubił tablicę rejestracyjną
Sandomierz: 16. Dookoła Wody Festival od 18 do 20 lipca. Program imprezy
Sandomierz: 16. Dookoła Wody Festival od 18 do 20 lipca. Program imprezy
Krzeszowice: 13-latka biesiadowała ze starszym kolegą. Miała 1,5 promila alkoholu
Krzeszowice: 13-latka biesiadowała ze starszym kolegą. Miała 1,5 promila alkoholu
Bartoszyce: Pędził wojewódzką 257 km/h. Policjanci zobaczyli nagranie
Bartoszyce: Pędził wojewódzką 257 km/h. Policjanci zobaczyli nagranie
Puławy: Kilka razy okradła ten sam sklep jubilerski. Zabrała biżuterię wartą blisko 120 tysięcy złotych
Puławy: Kilka razy okradła ten sam sklep jubilerski. Zabrała biżuterię wartą blisko 120 tysięcy złotych
Łódź: Bezpłatna kolonoskopia. Szansa na wczesne wykrycie raka jelita grubego
Łódź: Bezpłatna kolonoskopia. Szansa na wczesne wykrycie raka jelita grubego
Sianożęty: Spokojna, szeroka i nadmorska wioska, która nie udaje kurortu
Sianożęty: Spokojna, szeroka i nadmorska wioska, która nie udaje kurortu
Brzeg: Podpalił teslę wartą ponad 100 tys. zł. Policja szybko go namierzyła
Brzeg: Podpalił teslę wartą ponad 100 tys. zł. Policja szybko go namierzyła