Nauczycielka Roku: "Czasem sukcesem ucznia jest przejście z jedynki na dwójkę. Nie szukam na siłę olimpijczyków"
"Po prostu kocham to, co robię!" - rozmawiamy z Agnieszką Kopacz
Co dla pani oznacza tytuł Nauczycielki Roku?
Jak wypada robot Eufy X10 Pro Omni? Tych funkcji zabrakło
Zgłosiłam się do tego konkursu, ponieważ uczę 10 lat. Te 10 lat to był cudowny czas, przygoda, która powoduje jednak, że jestem coraz słabsza zdrowotnie. Stwierdziłam, że trzeba odrobinę zwolnić, że to jest ten taki moment szczytowy w mojej karierze i że jeżeli nie teraz, to już nigdy. Zgłosiłam się z przekonaniem, że po prostu kocham to, co robię. Natomiast nie sądziłam, że mogę wygrać, ponieważ po pierwsze, kilka lat temu był wybrany Przemek Staroń również z Sopotu. Po drugie, ludzie robią tak fantastyczne rzeczy, że właściwie do końca nie byłam w stanie uwierzyć, że to ja. Wczoraj się mnie spytano, co to zmieni. Ja myślę, że to niewiele zmieni w moim podejściu, bo po prostu dalej będę uczyć i to jest dla mnie priorytet.
Uczy pani polskiego i informatyki. To dosyć nietypowe połączenie. Skąd taki wybór?
Uczyłam się w I LO w Pruszczu. Przez całe życie byłam dobra z matematyki. Mój tata był informatykiem, w związku z czym miłość do komputerów była wręcz naturalna. W ostatniej klasie liceum wzięłam udział w olimpiadzie z polskiego i zakochałam się w literaturze. Tak naprawdę język polski jest moim drugim wyborem. Natomiast od samego początku ta miłość do komputerów owocowała tym, że bardzo lubiłam wątki sieciowe i cyfrowe w literaturze. Planowałam lekcje z myślą o komórkach, komputerach. O tym jest moja pierwsza praca doktorska. Połączenie jest bardzo nietypowe, ale dla mnie wręcz naturalne. Czuję się trochę nietypową polonistką. Nie uważam, że uczniowie muszą kochać książki, które omawiamy. Według mnie jest to literatura przestarzała i wyrzuciłabym kanon lektur do kosza. Natomiast według mnie zadaniem polonisty współcześnie jest nauczyć dzieci czytać, mówić i komunikować się we współczesnym świecie również kulturą. Dlatego też Internet i cyfrowość muszą się pojawić na lekcjach. Myślę, że fajnie się to łączy.
Podczas swoich lekcji bardzo dużo nawiązuje pani do popkultury. Widzę na butach postaci z Marvela. Prowadziła też pani zajęcia na podstawie gry "The War of Mine". Skąd taki pomysł, żeby tę popkulturę łączyć? Czy w ten sposób uczniowie lepiej chłoną naukę?
Myślę, że ten sposób włączania kultury do procesu nauczania nie jest nowy, dlatego że przecież Krasicki już używał symboli. W przypowieściach biblijnych też mamy symbole. Żeby łatwiej dotrzeć z treścią, ubieramy to w opakowanie, które jest dla kogoś zrozumiałe. No więc ja opakowuję treści, które realizuję na języku polskim w popkulturę. Uważam wręcz za mój obowiązek obejrzeć niektóre seriale. Mimo tego, że na przykład podczas oglądania "Breaking Bad" cierpiałam potwornie, to obejrzałam do końca. Bo wiem, że część klas bardzo lubi ten serial i ceni. W związku z czym zależało mi, żeby wiedzieć, w jaki sposób o tym rozmawiać. Ja kocham Marvela i dlatego mam też tę marynarkę i te buty, które noszę codziennie. Natomiast nie do wszystkich to trafia. Nie zawsze jestem pewna, czy trafię z kontekstem. Dlatego, gdy zaczynam lekcje z daną klasą, to robię ankietę. Jakie teksty, jakie gry dzieci lubią. Niektóre klasy w ogóle nie lubią grać. I wtedy dostosowuję ten materiał w taki sposób, żeby oni chociaż trochę chcieli ze mną rozmawiać. Bo wciskanie na siłę popkultury, serialu, filmu jest bez sensu. Ja mogę im pokazać możliwości, mogę im pokazać to, co widzę. Co oni z tego wyciągną, to już nie wiadomo.
Chciałabym, żebyśmy przez chwilę skupiły się na temacie neuroróżnorodności. Powiedziała pani, że była trudnym dzieckiem. Ma pani ADHD, jest pani również osobą w spektrum autyzmu. Czy te doświadczenia pomagają pani lepiej zrozumieć uczniów, którzy zmagają się z tym samym?
Diagnozę ADHD dostałam dwa miesiące temu i nie podejrzewałam, że w ogóle mam ADHD. Natomiast myślę, że rzeczywiście daje to spektrum możliwości. Z drugiej strony, tak jak mówiłam na Zamku Królewskim, trudności było bardzo dużo. Myślę, że to wpływa na mnie w ten sposób, że jestem w stanie zrozumieć, że czasem proces nauczania trwa dłużej, niż jest to sugerowane w programie nauczania. Że czasem być może sukcesem ucznia jest przejście z jedynki na dwójkę. Ja nie szukam na siłę olimpijczyków. Moja klasa wychowawcza jest fantastyczną klasą średniaków. Ja ich kocham takimi, jakimi oni są. Nie próbuję ich wyciągać za uszy, żeby kochali literaturę i nie uważam, że powinni z tego języka polskiego pisać olimpiad. Natomiast patrzę na ich rozwój i staram się dopasować edukację na ich miarę. Edukacja ma określone wymagania i zadaniem szkoły jest stworzyć takie warunki, żeby do tych wymagań uczeń po prostu mógł dojść. To są różne ścieżki. Jest taki mem krążący w sieci, że jakby postawić różne zwierzęta i kazać im wejść na drzewo, to ryba by nie miała szans. Mimo że ryba może fantastycznie się poruszać w rzece, a na przykład małpa już niekoniecznie. I to jest właśnie świetna metafora współczesnej szkoły, że my próbujemy każdemu dać to samo, a tak się nie da. I myślę, że to moje doświadczenie właśnie na to wpływa. Nie oczekuję, że każda moja metoda, każdy mój projekt trafi do każdego.
Dla uczniów jest bohaterką na miarę Captain Marvel
Agnieszka Kopacz nie ukrywa, że jest olbrzymią fanką Marvela. Dla uczniów I Liceum Ogólnokształcącego w Sopocie sama jest jak superbohaterka. Młodzież opowiada o niej z ogromną wdzięcznością i szacunkiem, podkreślając, jak wiele zmieniła nie tylko w procesie ich edukacji, ale również w całym życiu.
- Pani Agnieszka nauczyła mnie tego, by się nie poddawać. Żeby cały czas iść po swoje, nawet jeśli inni w ciebie nie wierzą. Czasem widzę ją częściej niż moją mamę. Jestem jej naprawdę za wszystko bardzo wdzięczna - mówi maturzystka Julia i dodaje - Wyróżnia się swoim podejściem do uczniów i prowadzi lekcje w bardzo przystępny i ciekawy sposób. Naprawdę wynosimy z nich bardzo dużo.
Inny z uczniów wskazuje również na to, że nauczycielka pomogła mu bardzo, jeśli chodzi o edukację:
- Nauczyłem się treści lektur, a w podstawówce miałem z tym problem. Tak samo z rozprawkami. Teraz znam lektury, umiem pisać rozprawki i wypracowania. Pani Agnieszka pomaga każdemu uczniowi w taki sposób, jaki jest potrzebny. Umie zrozumieć ucznia. Nie tylko uczy, bo musi, ale też chce pomóc i zrozumieć. Dzięki niej każdy uczeń czuje się wyróżniony i chce pracować - mówi Jędrek, uczeń klasy 3E.
Wykorzystując w swoich lekcjach nawiązania do popkultury, Agnieszka Kopacz stara się przeniknąć do świata młodzieży i wychodzi jej to naprawdę dobrze. Wykorzystuje seriale, filmy czy gry komputerowe, co ewidentnie sprawia, że młodzieży łatwiej jest się uczyć i przyswajać różne informacje.
- Pani Agnieszka stara się nam przedstawić wszystko w taki sposób, żebyśmy to zrozumieli. Prowadzi lekcje w taki sposób, by nas nimi zainteresować. Trudne lektury przedstawia nam na przykładzie współczesnych filmów. Raz zadała nam do domu obejrzenie "Doktora Strange'a". Nie każe kuć na pamięć teorii. Na zajęciach używa kart z gry Dixit. Losujemy jeden z trzech obrazków i musimy opowiedzieć, co się tam znajduje, nawiązując do obrazka z poprzedniej lekcji i do omawianej lektury czy epoki. W ten sposób pyta nas na bieżąco i przygotowuje do matury ustnej w przyszłości. Dzięki temu łatwiej nam zapamiętywać tę wiedzę. Gdy coś jest przyjemne, to zostaje w głowie. Dla mnie to jest niesamowite - tłumaczy Julian, uczeń trzeciej klasy.
W każdej szkole powinni uczyć nauczyciele tak zaangażowani, jak Agnieszka Kopacz
Słuchając wypowiedzi uczniów I LO w Sopocie można wyczuć dumę i radość z sukcesu ich nauczycielki. Na wieść o wygranej Agnieszki Kopacz popłynęły łzy wzruszenia, a wszyscy mówią jednogłośnie: Pani Agnieszka wreszcie została doceniona, bo na to zasłużyła. Polskie szkoły niewątpliwie potrzebują takich nauczycieli, którzy pełni pasji i miłości do nauki będą przekazywać młodzieży wiedzę.