Niedźwiedzie z Bieszczad jednak nie przeniosą się w Tatry. To przyrodnicy z TPN pojadą do Cisnej
Sprawa trzech bieszczadzki niedźwiedzi z okolic Cisnej ciągnie się od kilku tygodni. Wszystko po tym, gdy – na wniosek wójta gminy Cisna – Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska wydała zgodę na odstrzał problematycznych drapieżników. Zgoda obowiązuje do 2026 roku i obejmuje teren całej gminy. Wójt argumentował, że wystąpił o zgodę na odstrzał, bowiem jak dotąd nie powiodły się próby odstraszania i odławiania niedźwiedzi. Zwierzęta wielokrotnie zbliżały się do ludzkich domostw w poszukiwaniu pokarmu.
Niedźwiedzie miały trafić w Tatry
Następnie GDOŚ zmieniła decyzją – zamiast odstrzału przeniesienie niedźwiedzie w Tatry. W Tatrzańskim Parku Narodowym są bowiem specjaliści – na co dzień badający te drapieżniki – którzy poteafią radzić sobie z zsynantoropizowanymi niedźwiedziami.
Pomysł jednak przenosin krytykował od początku dr Robert Maślak, zoolog i członek Państwowej Rady Ochrony Przyrody. Twierdzi on, że niedźwiedzie z Cisnej są na tyle mocno przyzwyczajone do jedzenia pochodzącego od człowieka, że przenosimy nic nie dadzą. Mówiąc w skrócie: nawet jak wylądują w Tatrach, nadal będą szukać pożywienia blisko ludzi. I problem z Cisnej pojawi się u mieszkańców tatrzańskich miejscowości.
- My w Tatrach mamy od wielu lat do czynienia z podobnymi wyzwaniami. Prowadzimy w tym zakresie dość systemowe działania, jeżeli chodzi o monitoring, edukację. Ale i działania prewencyjne w związku z tymi sytuacjami konfliktowymi z udziałem dzikich zwierząt. Głównie oczywiście chodzi o niedźwiedzie. Nasz zespół od lat 20 nad tym działa. To są bardzo doświadczeni specjaliści i pewnie dlatego duże zaufanie, jakim obdarza nas Ministerstwo Klimatu i Środowiska, że sobie z tą sprawą poradzimy – mówił przed tygodniem Szymon Ziobrowski, dyrektor Tatrzańskiego Parku Narodowego.
Drapieżniki zostaną w Bieszczadach
Teraz jednak decyzja została ponownie zmieniona. Niedźwiedzie będą żyły i zostaną w Bieszczadach. – Zgodnie z ostatnimi ustaleniami, specjaliści z Tatrzańskiego Parku Narodowego udadzą się na miejsce, by założyć obroże telemetryczne niedźwiedzia, by móc je stale obserwować – mówi Szymon Ziobrowski.
Taka obroża wysyła informację o lokalizacji niedźwiedzie. W sytuacji, gdy będzie on się zbliżał do zabudować ludzkich, służby parku jadą na miejsce i odstraszają niedźwiedzia strzałami z gumowych kul. Chodzi o to, by „nauczyć” niedźwiedzia, że bliskość człowieka oznacza ból. Więc lepiej się nie zbliżać.
Problemy z niedźwiedziami w Zakopanem
Niedźwiedzie, które zbliżają się za bardzo do ludzkich domów, pojawiają się także w Zakopanem. Najczęściej do odwiedzin dochodzi w rejonie ul. Bogdańskiego, która leży u wylotu Doliny Strążyskiej. Ostatnio jednak rodzina niedźwiedzia zaobserwowana została w rejonie zakopiańskiej Jaszczurówki – u wylotu Doliny Olczyskiej.
Według relacji Tygodnika Podhalańskiego, niedźwiedzica z dwójką małych niedźwiadków w ostatnim czasie odwiedzała nocami domy na Jaszczurówce. Grzebała w koszu na śmieci, jeden z kubłów nawet zaciągnęła do lasu. Mieszkańcy relacjonowali, że zwierzęta przestały się bać ludzi. Nie reagują już na światła samochodów, czy klaksony. Mieszkańcy zaczęli się bać wychodzi z domów.
- Takich sytuacji jak ta na Jaszczurówce jest wiele, my w miarę możliwości naszych reagujemy. Trzeba pamiętać o tym, że to co się dzieje dzisiaj, to jest efekt pewnych zaniedbań. No bo ta kompleksowa ochrona niedźwiedzia wymaga wsparcia społecznego, które sprowadza się do prozaicznych działań. Po pierwsze chodzi o to, żeby niedźwiedzi nie dokarmiać i żeby w odpowiedni sposób zabezpieczać odpady. Żeby np. właściciele posesji wystawiali worki ze śmieciami do odbioru rano a nie wieczorem – mówi Szymon Ziobrowski.
I dodaje, że służby TPN napotkały się nawet na sytuacje, gdy właściciele... celowo niedźwiedzie dokarmiają. – Montują fotopułapki, by zrobić zdjęcie lub nakręcić film. I w ten sposób grają z z niebezpieczeństwem, narażając życie, zdrowie swoich sąsiadów – dodaje dyrektor TPN.