Roztrojenie jaźni na chodnikach, ścieżkach i ulicach
Kiedy idę pieszo wkurzają mnie szybko jeżdżący rowerzyści oraz osoby podróżujące hulajnogami. Jeżdżą agresywnie, często nie zostawiając pieszym miejsca na chodniku.
Gdy przesiadam się na rower (to w zasadzie mój główny środek transportu po mieście) moja optyka zmienia się diametralnie. To znaczy denerwują mnie piesi i kierowcy. Piesi, którzy nagminnie wchodzą na ścieżki rowerowe stwarzając niebezpieczne sytuacje. Dotyczy to także matek z dziećmi w wózkach, które ścieżki rowerowe upodobały sobie na letnie spacery. Nie mówiąc o kierowcach, którzy nie zawsze ustępują pierwszeństwa zarówno pieszym jak i rowerzystom.
Gdy z kolei wsiadam za kierownicę samochodu, jak łatwo się domyślić, drażnią mnie zachowania pieszych i rowerzystów. Piesi niejednokrotnie wchodzą na ulicę nie zwracając uwagi czy nadjeżdża samochód. Przecież kierowca może się zagapić i konsekwencje dla pieszego będą opłakane. Z kolei rowerzyści mają dłonie przyspawane do kierownicy i jadąc ścieżką rowerową nie są w stanie zasygnalizować kierowcy, że zamierzają skręcić i przekroczyć jezdnię. Mówienie o tym, że nagminnie przejeżdzają przez pasy, zamiast rower przez nie przeprowadzić to jakby nic nie powiedzieć. I jak tu żyć? Siedzieć w domu? Niekoniecznie. Wystarczy w zależności od tego czy idzie się pieszo, jedzie rowerem czy też samochodem przestrzegać przepisów i być życzliwym dla innych użytkowników. Niby banalne, ale tak trudne do zrealizowania. Mam nadzieję, że mnie i państwu to się uda.