Wrocław: Sąd Apelacyjny skazał byłego proboszcza na bezwzględne więzienie. Zamiast na remonty, ksiądz wydał 1,2 mln zł na... bitcoiny
Wyrok został wydany w czwartek (18 września) przez Sąd Apelacyjny we Wrocławiu. Karę obniżono z początkowo zasądzonych dwóch lat więzienia na 14 miesięcy pozbawienia wolności. Jak powiedział podczas rozprawy sędzia Piotr Kaczmarek, wyrok jest surowy, ale sprawiedliwy.
Zgodnie z ustaleniami śledczych, ksiądz przekazał zagranicznemu podmiotowi ponad 1,2 mln zł z dotacji rządowych i gminnych na remont bazyliki w Legnickim Polu i kościoła filialnego w Gniewomierzu. Duchowny zgodził się, aby ten zakupił w jego imieniu kryptowaluty. Chciał zwrócić pieniądze, które podebrał z kąta parafialnego, a z odsetek pospłacać kredyty. Trafił na oszustów. Przepadło 1,2 mln zł.
Zdaniem sądu ksiądz miał świadomość tego, co robi z pieniędzmi. Samodzielnie autoryzował kilkanaście przelewów. Zaznaczył jednak, że zamiarem skazanego nie było przywłaszczenie dotacji, co Włodzimierz G. podkreślał również podczas poprzedniej rozprawy.
Radca prawny, który reprezentuje parafię, jest zadowolony z wyroku. Uważa, że jest sprawiedliwy i oddaje istotę całego czynu, którego dopuścił się sprawca. Mówi, że sąd dostrzegł krzywdę parafii, którą ocenia na wielką.
- Sąd zwrócił uwagę na fakt, że na skutek zdefraudowania dotacji, pochodzących zarówno od Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, jak i od wójta gminy Legnickie Pole, parafia najprawdopodobniej w najbliższym czasie nie będzie mogła uzyskać dotacji na remont zabytkowych obiektów, a one tego wymagają. Dodatkowo parafia musi spłacać zobowiązania, wynikające z dotacji, a one nie są niskie - mówi radca prawny Piotr Wanic, który reprezentuje parafię w Legnickim Polu.
Podczas poprzedniej rozprawy, która miała miejsce na początku września 2024 roku w Sądzie Apelacyjnym we Wrocławiu, obecny proboszcz potwierdził, że do tej pory udało się spłacić około 100 000 zł z dotacji ministerialnej. Dziś radca prawny Piotr Wanic potwierdził jego słowa. Dodał, że parafia spłaciła zobowiązania wobec gminy, przekazując jej nieruchomość.
Obrona księdza rozważa złożenie wniosku o kasację. Prawnicy podtrzymują, że działania duchownego wynikały przede wszystkim z jego lekkomyślności, nawet w zakresie bezprawnego posługiwania się środkami parafii.
- Nasze dalsze działania zależą od analizy ustaleń Sądu Apelacyjnego - mówi adwokat Krzysztof Budnik, który razem z adwokat Karoliną Ciećką reprezentują księdza Włodzimierza G. - Naszym zdaniem materiał dowodowy nie pozwala na jednoznaczne ustalenie umyślności. (...) On był raczej ofiarą. Przez lekkomyślne zachowanie dopuścił do tego, że nieustalone osoby wykorzystały dostęp, uczyniony w innych celach niż zagarnięcie tych środków. I dlatego będziemy poważnie rozważać możliwość wniesienia kasacji. Zgadzamy się z kwalifikacją prawną, ale pozostajemy na stanowisku, że mieliśmy do czynienia z nieumyślnym wyrządzeniem szkody parafii i sposobem zarządzania mienia - dodaje.
Skazany nie był obecny podczas odczytywania wyroku.