Willa Brüninga w Bytomiu - dziś powstają tu innowacyjne projekty. Burmistrz byłby chyba zadowolony? Zajrzyjcie z nami do środka
Na zewnątrz budynek niewiele się zmienił. Jasna, glazurowana cegła, herb Bytomia. Uporządkowano teren wokół. Zmieniono kolor ogrodzenia na bardziej stonowany, jednolity (wcześniej był kolorowy). Chociaż działa tu firma, część wnętrza budynku, dzięki uprzejmości prezesa, mogliśmy zwiedzić. Niedawno byli tu również z wycieczką potomkowie dawnego burmistrza, którzy na stałe mieszkają poza Polską. Charakter miejsca jest jednak, co zaznacza prezes - funkcjonalny - nie muzealny.
Funkcjonalnie, ale ze smakiem i szacunkiem dla dawnego właściciela
Mariusz Gorol, prezes firmy MESCO przyznaje, że szukając siedziby dla firmy, myślał najpierw o Tarnowskich Górach. Ostatecznie jednak wybór padł na słynną willę w Bytomiu. Przed wprowadzeniem się, około dwóch lat trwał remont. Wymieniono instalację elektryczną oraz wodno-kanalizacyjną. Chodziło z jednej strony o przystosowanie miejsca do pracy, ale też z zachowaniem wyjątkowego klimatu.
Oczywiście trudno byłoby mówić o całkowitym powrocie do dawnego wyglądu wnętrz - sporo tu się zmieniło przez lata, zwłaszcza, że budynek przechodził z rąk do rąk.
- W zasadzie mieliśmy tylko dwa zdjęcia, na jednym burmistrz w oknie, na drugim została uchwycona, jak przypuszczamy po ubiorze, jego domowa służba podczas prac w ogrodzie - opowiada prezes. Mimo to, zrobił wszystko, aby zachować tutaj jak najwięcej oryginalnych elementów. Aranżacja wnętrz, kolor ścian - to wszystko było konsultowane ze ekspertem z ASP. Wygląda klimatycznie i stylowo, co potwierdzają odwiedzający biuro klienci.
Z rąk do rąk. Mieścił się tu resort górnictwa i WKU. Wiele lat stała też pusta
Wybudowaną w 1901 roku kamienicę przy niegdysiejszej Kürfurstenstrasse 4 (dziś aleja Legionów), mieszkańcy Bytomia ofiarowali, wdzięczni za pracę na rzecz miasta, burmistrzowi Georgowi Brüningowi. Zaczęto budować ją w 1901 roku, burmistrz był już wtedy dojrzałym człowiekiem - miał 50 lat. Secesyjny budynek zaprojektował słynny architekt Karl Brugger. Burmistrz z rodziną mieszkał tu do śmierci - czyli do 1932 roku. Jego żona musiała opuścić budynek po II wojnie światowej.
Willę przejął Skarb Państwa. Korzystał z niej resort górnictwa, a następnie Ministerstwo Obrony Narodowej. Działała tu Wojskowa Komenda Uzupełnień.
W 2004 roku kupił ją Zbigniew Śliwieński, właściciel wytwórni lodów i ciast. Był lokalnym patriotą, zakochanym w secesji. Kupił tę willę licząc, że uda się ją zagospodarować. Była przygotowywana pod centrum konferencyjno-szkoleniowe, ale też miejsce koncertów i spotkań z artystami. Pan Zbigniew zabrał się z zapałem do pracy: na ścianach można zobaczyć sztukaterie w formie liści dębu, odwzorowane na podstawie dokumentów. Odtworzono posadzkę i balustrady. Wymieniono okna, odrestaurowano drzwi. W sali konferencyjnej stanął stylowy stół, kupiony przez pana Zbigniewa. Na poddaszu chciał zamieszkać. Plany przerwała choroba. Właściciel zmarł w 2010 roku.
Kiedy zajrzeliśmy tu w 2016 roku, większość pomieszczeń była pusta. W worku leżały ściągnięte na czas robót oryginalne płytki. Czas się zatrzymał. Żona pana Zbigniewa razem z córką wystawiły budynek na sprzedaż. Mimo ogólnych zachwytów i faktu, że budynek był w dobrym stanie, kupców nie było. Sprzedaż trwała bardzo długo - około dziesięciu lat. Aż w końcu doczekała się gospodarza. A właściwie gospodarzy.
Burmistrz byłby ciekawy! Stawiał na rozwój i nowoczesność
Firma MESCO zajmuje się symulacją zjawisk fizycznych. Mechanika płynów, pola elektromagnetyczne, wytrzymałość materiałów - to wszystko leży w zakresie działań przedsiębiorstwa. Działalność opiera się na trzech głównych filarach: sprzedaż oprogramowania do symulacji komputerowej, prowadzenie szkoleń i wsparcia technicznego oraz wykonywanie obliczeń na zlecenie.
Czy dawny burmistrz byłby zainteresowany działalnością firmy? Na pewno. Wszechstronnie wykształcony, energiczny, zasłynął jako prawdziwy prekursor, który sprawił, że Bytom nabrał wielkomiejskiego sznytu i stał się nowoczesnym miejscem do życia. To właśnie Brüning zajął się budową brukowanych ulic, kanalizacji i oświetlenia, stawiał gmachy użyteczności publicznej, które do dzisiaj służą mieszkańcom.
Dziś, na terenie jego willi rodzą się wyjątkowe pomysły i atmosferę kreacji czuć w powietrzu. Można nawet zaryzykować, że postępowy duch, który charakteryzował dawnego włodarza, czuwa nad projektami...
Piękny hol i wejście do sali kominkowej. Czy tu 99 lat temu przyjmował życzenia?
Na posadzkach, m.in. tej przy wejściu, widać słynne oryginalne kafelki, zdemontowane jeszcze przez pana Zbigniewa na czas remontu. Nowi właściciele znaleźli je w piwnicy i pod nadzorem profesora ASP, wykorzystali jako elementy posadzki m.in. w holu (ale też w innych miejscach). Tu także została zachowana oryginalna stolarka w kremowym kolorze. W ramy włożono ogromne lustro. Stojak na parasole też dodaje szyku. Po lewej stronie niewielkie pomieszczenie, które może pełnić rolę poczekalni, po prawej wejście do dwóch kolejnych.
Vis a vis drzwi wejściowych z pięknymi łukami, znajduje się budząca największy zachwyt sala kominkowa z wyjściem na taras z tyłu willi. Nietrudno sobie wyobrazić, że odbywały się tu wyjątkowe uroczystości w gronie rodzinnym (burmistrz miał dwanaścioro dzieci, niestety, większość zmarła we wczesnym dzieciństwie), ale nie tylko.
W książce Piotra Obrączki "O nadburmistrzu Brüningu i inne szkice", znajdziemy np. opis uroczystości związanych z 75. urodzinami burmistrza. O godzinie 12 w willi Brüninga zgromadziła się delegacja magistratu i rady miejskiej z burmistrzem Bytomia Hubertem Leeberem, który wręczył jubilatowi dyplom Honorowego Obywatela Miasta. Możemy sobie wyobrazić, że odbywało się to właśnie w tej sali i że obecni byli dziennikarze. To wnioskujemy na podstawie zdjęć, umieszczonych w książce profesora Obrączki, które pochodzą z "Oberschlesien im Bild"(ilustrowany dodatek do gliwickiej gazety). Jedno zostało zrobione na werandzie - jest na nim jubilat w towarzystwie żony, córki i syna. Drugie jest wykonane przed willą. Na tym zdjęciu widać nie tylko jubilata z rodziną, ale też oficjeli. W oknie widać też służbę, a wejście tonie w zieleni drzew. Potem zapewne odbył się uroczysty obiad. Urodziny burmistrza wypadają 12 sierpnia (za miesiąc 174.rocznica), można więc przypuszczać, że pogoda była piękna.
Dziś sala kominkowa ma charakter typowo szkoleniowy, zachowano jednak ten charakterystyczny element, od którego pochodzi nazwa czyli piękny kominek. Sala była ogromna , połączona dodatkowymi drzwiami z kolejną - obecnie jednak zdecydowano, że bardziej ekonomicznym rozwiązaniem będzie rezygnacja z tego połączenia. Drzwi zostały osłonięte z dwóch stron i zablokowane. Taras służy w pogodne dni pracownikom, którzy mogą zjeść tu lunch, albo zorganizować event czy spotkanie z klientem - na wolnym powietrzu.
Kolejne kondygnacje odkrywają tajemnice. Gdzie burmistrz z góry patrzył na swoje miasto i... oglądał gwiazdy?
Z holu wychodzimy na klatkę. Na dole schodów przybudówka, która pełni rolę biurowej kuchni. Być może oryginalnie faktycznie przygotowywano tu posiłki dla burmistrza i jego rodziny. A może mieściła się spiżarnia? Lub był tu pokój dla służby?
Cała klatka ma ściany w pięknej kolorystyce - rozbielona zieleń, przechodząca w odcień szałwiowy, miętowy i butelkowy. Balustrady oryginalne - pięknie wyczyszczone, aczkolwiek widać ząb czasu (w niektórych miejscach brakuje elementów) - kiedy mieściła się tu WKU raczej nie przywiązywano uwagi do takich detali. Na półpiętrze zaglądamy jeszcze do gabinetu prezesa. I tu na podłodze znowu oryginalne kafelki.
Kolejne piętro, pokoje biurowe i poddasze. Ta kondygnacja nie była na początku używana, w miarę jednak rozwoju firmy postanowiono je wykorzystać. Zostawiono oryginalne drewniane słupy podtrzymujące stropy, wstawiono szklane, przezroczyste drzwi i dzięki temu przestrzeń została zaaranżowana do codziennej pracy.
Z poddasza można wyjść jeszcze wyżej. Drabina prowadzi na ostatnią kondygnację, z której można obserwować Bytom - z jednej strony szkołę podstawową, zaprojektowaną także przez Karla Bruggera. To ciekawa perspektywa, bo na szkolnych murach widać ślady po kulach z czasów wojny. Natomiast z drugiej strony mamy widok na siedzibę Polsko-Japońskiej Akademii Technik Komputerowych. Kto wie, może wieczorami burmistrz przychodził tu z lunetą oglądać gwiazdy?
Tak wyglądała willa w 2016 roku:
Rozmowa z profesorem Piotrem Obrączką: