Włoski Robinsosn Cruzoe. Żył samotnie na wyspie przez 30 lat
Wędrówka przez Morze Śródziemne zamieniła się w niezwykłą opowieść o wyborze prostego życia. W 1989 roku Mauro Morandi, zmęczony miejskim zgiełkiem i rozczarowany cywilizacją, planował rejs do Polinezji. Kiedy silnik łodzi się zepsuł, znalazł się wyspie Budelli, gdzie wśród różowych piasków i turkusowych wód, odnalazł swoje miejsce na świecie.
Opiekun Budelli
Na Budelli Mauro spotkał kustosza, który akurat szykował się na emeryturę. Decyzję o pozostaniu na wyspie podjął spontanicznie. Uznał bowiem, że to miejsce jest swoistym końcem poszukiwań dla człowieka zmęczonego tłumami i cywilizacją.
Początki nie były łatwe. Morandi musiał nauczyć się życia samotnego, bez wygód, które dotąd traktował jak oczywistość. Codzienność upłynęła mu na zdobywaniu świeżej wody, korzystaniu z paneli słonecznych, połowach i uprawie miniogródka.
Morandi nie posiadał telewizora i rzadko korzystał z telefonu. Za to jego kontakt ze światem opierał się na rozmowach z turystami i listach wymienianych z rodziną na lądzie.
Walka o ochronę przyrody
Przez ponad trzy dekady Morandi bronił wyspy przed nadmierną ingerencją człowieka. Strzegł słynnej Spiaggia Rosa – plaży pokrytej jasnoróżowym piaskiem, który przez liczne kradzieże niemal zniknął z wyspy. Nieustannie przestrzegał odwiedzających – dziennie bywało ich nawet kilkaset – by nie zabierali ze sobą fragmentów tego unikalnego naturalnego skarbu.
Każdemu tłumaczył znaczenie harmonii z przyrodą i zachęcał, by respektować delikatny ekosystem Budelli. Swoją rolę widział nie tylko jako administratora, lecz przede wszystkim jako opiekuna, który dba o to, by natura przetrwała mimo presji współczesnego świata.
Włoska prasa, a potem media światowe często nazywały go "Włoskim Robinsonem" – ikoną świadomego wyboru prostoty i obrony nienaruszonej przyrody.
Morandi zorganizował wiele spontanicznych lekcji dla szkolnych wycieczek i indywidualnych turystów. Zachęcał do kontemplacji piękna wyspy, wyciszenia i ucieczki od elektronicznych rozpraszaczy. Dzięki niemu Budelli zyskała status miejsca nie tylko bajecznie pięknego, lecz także wyjątkowo zadbanego, gdzie porządek i cisza miały pierwszeństwo nad zyskiem.
Symbole samotności i odmienny rodzaj szczęścia
Dla większości ludzi życie w kompletnej izolacji wydaje się niemożliwe albo wręcz karą. Mauro pokazuje inną perspektywę – samotność nie jest brakiem, lecz stanem wyboru, w którym można odnaleźć spokój, sens i radość.
Przez długie lata nie tęsknił za dawnym życiem. Tylko raz na kilka miesięcy schodził na ląd, by uzupełnić zapasy i uregulować sprawy urzędowe. Odwiedzający, słysząc jego opowieści, byli pod wrażeniem pogody ducha i dystansu do wszystkiego, co w cywilizowanym życiu wydaje się nieodzowne.
Z czasem sam stał się bohaterem reportaży, dokumentów i książek. Internet okrzyknął go inspiracją dla tych, którzy marzą o ucieczce, ale nigdy się na nią nie decydują.
Przymusowe rozstanie z rajem
W 2021 roku władze Włoch postanowiły przekształcić Budelli w zamknięty rezerwat przyrody i zabroniły dalszego zamieszkiwania na wyspie.
Mauro musiał opuścić swój azyl po przeszło trzydziestu latach. Ostatnie dni spędził na pożegnaniach z przyjaciółmi i krajobrazem wyspy. Przeniósł się na La Maddalena, lecz w każdym wywiadzie podkreślał, że jego myśli i marzenia pozostają na Budelli.