Wrocław: Wandale szpecą bazgrołami nawet serce miasta. Czyszczenie kosztuje krocie
Wrocławski Rynek to wizytówka miasta, ale nawet tutaj nie brakuje bazgrołów i obraźliwych napisów. Na ścianach kamienic, latarniach czy przystankach regularnie pojawiają się wulgarne hasła i symbole nienawiści. Miasto walczy z tym zjawiskiem, a pomocną dłonią służą sami skazani.
- Kolejne elementy mowy nienawiść znikają z przestrzeni Wrocławia. Każdego roku usuwamy ponad 3 tysiące wulgarnych i obraźliwych napisów z fasad wrocławskich budynków. To dzięki działaniom Wrocławskiego Centrum Sprawiedliwości Naprawczej i osobom, które w ten sposób odpracowują zarządzane przez sąd - prace społeczne. Dziś efekty ich działań można zobaczyć na ścianach przejścia Rynek 19 - informuje Biuro Prasowe Urzędu Miejskiego Wrocławia.
W przejściu pod adresem Rynek 19 grafficiarze wypisali całą masę "tagów" i innych napisów. A przecież to część jednej z najbardziej reprezentatywnych części miasta. Turyści wychodzą stąd na plac z pomnikiem Aleksandra Fredry i wrocławski Ratusz.
Choć usuwanie napisów przynosi widoczne efekty, walka nie jest łatwa. Po pierwsze, nawet następnego dnia mogą się pojawić inni wandale i znów zamalować zabytkowe mury kamienic. Taka sytuacja miała miejsce w tym roku m.in. przy Szkole Podstawowej nr 2:
Sprawców niemal nigdy nie udaje się złapać - działają szybko, pod osłoną nocy i zwykle w maskach.
Mury są odmalowywane przez osoby skazane na prace społeczne. Rąk do pracy nie brakuje.
- To blisko tysiąc osób rocznie. Kuratorzy sądowi kierują te osoby do nas, a my wyznaczamy im zadania. W ten sposób znikają kolejne ślady mowy nienawiści - wyjaśniała nam Ewa Żmuda z Wrocławskiego Centrum Integracji.
Miasto przypomina, że każdy może pomóc w walce z tym problemem. Jeśli ktoś zauważy mowę nienawiści, wystarczy zgłosić to przez formularz dostępny na stronie WCSN.pl.
Przykład? Podczas ostatniej akcji czyszczenia latarni na terenie Wrocławia wydano na to aż 12 tysięcy złotych. A takich interwencji w ciągu roku są setki.
Napisy, bazgroły i niecenzuralne hasła to nie nowość we Wrocławiu. Od lat pojawiają się w przestrzeni miejskiej na świeżo malowanych elewacjach, przystankach, latarniach czy słupach. Usuwanie tych bohomazów generuje ogromne koszty, a rachunki są pokrywane z miejskiej kasy, czyli naszych podatków.
Jak przekazuje wrocławski magistrat, podczas ostatniej akcji czyszczenia latarni, poszło na to 12 000 zł.