Zamach na Koppego. Jak ocalał zastępca Hansa Franka?
Wilhelm Koppe miał zostać zlikwidowany 11 lipca 1944 roku przez oddział specjalny batalionu Parasol. Zastępca Hansa Franka w Generalnym Gubernatorstwie odpowiadał za masowe zbrodnie na Polakach i Żydach. Kierownictwo Walki Podziemnej wydało na niego wyrok śmierci jeszcze w 1943 roku. Akcja miała udowodnić, że żaden niemiecki zbrodniarz nie może czuć się bezpiecznie na okupowanych ziemiach polskich.
Cel akcji i przygotowania
Wilhelm Koppe sprawował funkcję Wyższego Dowódcy SS i Policji w Generalnym Gubernatorstwie oraz sekretarza stanu w niemieckim rządzie okupacyjnym. Od września 1939 roku organizował terror wobec polskiej ludności, najpierw w Kraju Warty, a od 1943 roku w całym GG. Kierownictwo Walki Podziemnej skazało go na śmierć za bezwzględne represje i masowe zbrodnie na Polakach i Żydach.
Początkowo wykonanie wyroku miał przeprowadzić Kedyw Okręgu Krakowskiego AK. Planowano, że cichociemny Ryszard Nuszkiewicz "Powolny" odda strzał z wieżyczki kamienicy na rogu ulicy Bernardyńskiej. Ze względu na zagrożenie odwetem na ludności cywilnej zrezygnowano jednak z tego planu.
Od zimy 1944 roku prowadzono rozpoznanie planu dnia Koppego i jego zwyczajów. Działaniami kierował Józef Baster "Rak", a uczestniczyła w nich grupa dziewcząt z krakowskiej AK. Po aresztowaniu komendanta Okręgu Krakowskiego AK w marcu 1944 roku sytuacja się skomplikowała.
Ostatecznie realizację zadania powierzono oddziałowi z Warszawy – batalionowi Parasol dowodzonemu przez Adama Borysa "Pługa". Dowódcą akcji został Stanisław Leopold "Rafał". Plan zakładał wykonanie wyroku podczas przejazdu Koppego z Wawelu do budynku Akademii Górniczej.
Przygotowania warszawskiego oddziału
Wydzielona grupa z batalionu AK Parasol na przełomie czerwca i lipca 1944 roku przyjechała do Krakowa. Wspólnie z miejscowym Kedywem przygotowywała się do przeprowadzenia zamachu i rozpoznawała teren operacji. Transport broni z Warszawy do Krakowa przeprowadzono koleją.
Początkowo akcję planowano na 5 lipca 1944 roku, jednak Koppe nieoczekiwanie zmienił stałą trasę przejazdu. Drugą próbę zaplanowano na 7 lipca, ale tego dnia niemiecki dygnitarz wcale nie wyjechał z Wawelu ze względu na obrady rządu GG.
Do akcji przygotowano pięć samochodów z kierowcami. Chevrolet 4-tonowy prowadzony przez Mieczysława Janickiego "Otwockiego" miał zablokować drogę Mercedesowi Koppego. Drugi Chevrolet 3/4 tonowy kierowany przez Stefana Dyża "Pikusia" stanowił wsparcie.
Na placu Kossaka czekały dwa dodatkowe pojazdy mające uniemożliwić ewentualną ucieczkę: Mercedes 170 prowadzony przez Bogusława Niepokoja "Storcha" oraz BMW Jana Bernatowicza "Bartka". Piąty samochód pełnił funkcję zapasową w całym przedsięwzięciu.
Przebieg akcji na ulicy Powiśle
11 lipca 1944 roku o godzinie 9:17 Wilhelm Koppe wyjechał z Wawelu czarnym Mercedesem. Siedział obok kierowcy, a na tylnym siedzeniu jechał jego adiutant. Tego dnia niemiecki dygnitarz wyruszył bez ochrony towarzyszącego mu zwykle samochodu z gestapowcami.
Pojazd ochrony spóźnił się i przyjechał trzy minuty po wyjeździe Koppego z Wawelu. Ten przypadek prawdopodobnie osłabił czujność polskich żołnierzy i wpłynął na przebieg akcji. O godzinie 9:20 na ulicy Powiśle przy wjeździe na plac Juliusza Kossaka nastąpił kulminacyjny moment.
Mieczysław Janicki "Otwocki" nie usłyszawszy strzałów nie miał świadomości, że cel jest już blisko. Ruszył zbyt wolno i niemiecki Mercedes zdołał wyminąć ciężarówkę próbującą zablokować mu drogę. Kierowca zatrzymał pojazd metr za blisko, co umożliwiło niemieckiemu szoferowi wykonanie manewru omijającego.
Ostrzeliwanie wozu Koppego rozpoczął Stanisław Leopold "Rafał". Strzelali także inni członkowie grupy uderzeniowej. Polacy w Chevrolecie ruszyli w pościg za przyspieszającym niemieckim samochodem i kontynuowali ostrzał. Nie udało się jednak dogonić Mercedesa ciężarówką.
Konsekwencje nieudanej akcji
Wilhelm Koppe ukrył się na podłodze opancerzonego samochodu i prawdopodobnie nie został nawet ranny. Za tym faktem przemawia wpis w dzienniku Hansa Franka. 11 lipca już o godzinie 12:15 Koppe udał się na spotkanie z Generalnym Gubernatorem i szczegółowo opisywał zamach.
Raniono jedynie oficera jadącego z Koppem, który zmarł trzy dni później. W niemieckim dokumencie z 12 lipca mowa jest tylko o zabitym kapitanie Wehrmachtu. Frank miał pogratulować Koppemu, że nie odniósł żadnych obrażeń.
Członkowie batalionu Parasol musieli jak najszybciej opuścić Kraków. Podczas ucieczki w kierunku Wolbromia jedna z grup została zaatakowana przez niemiecką żandarmerię koło wsi Kąty. Następnie doszło do starcia z żołnierzami Wehrmachtu pod Udorzem.
W czasie walk życie straciło sześciu żołnierzy AK, a czterech zostało rannych. Ranni dostali się do niewoli i zostali zamordowani 23 lub 24 lipca 1944 roku w krakowskim więzieniu przy ulicy Montelupich. Dowódca grupy Stanisław Leopold "Rafał" zginął miesiąc później podczas Powstania Warszawskiego.