Wrocław: Premiera "Solaris" w Teatrze Polskim. Czy warto wydać pieniądze na bilet i zobaczyć ten spektakl?
Po zobaczeniu "Solaris" wiem jedno: to przedstawienie, obok którego nie można przejść obojętnie. Ba! Nie da się przejść obojętnie. Najnowsza premiera w Teatrze Polskim porywa, wciąga i aż kipi emocjami. I trzyma w tych emocjach długo jeszcze po wyjściu z teatralnej sali. Tak było przynajmniej w moim przypadku.
Podaj tak burratę, a goście będą bili brawo. Wygląda jak z włoskiej restauracji
"Solaris" to spektakl, na jaki w Polskim czekałem, jaki bym chciał oglądać częściej. Dający do myślenia, poruszający, a do tego podany w sposób przepiękny - i jeśli chodzi o obrazy, dźwięki czy grę aktorską, która mnie w wieczór premiery zachwyciła.
Od lat podkreślam, i podkreślać będę, że nie jestem recenzentem teatralnym. Mogę jedynie napisać Wam - Drodzy Czytelnicy - czy mi się przedstawienie podobało, czy nie i czy warto zapłacić za bilet, żeby je zobaczyć. W przypadku "Solaris" warto kupić bilet na ten spektakl (a nawet dwa - polecam iść z ukochaną osobą, bo emocje na scenie buzują).
"Głównym bohaterem jest Kris Kelvin (w tej roli Krzysztof Brzazgoń), psycholog przybywający na orbitującą wokół Solaris stację badawczą. Tam spotyka swoją nieżyjącą ukochaną - istotę stworzoną przez ocean, który materializuje ludzkie wspomnienia i emocje." - pisze zapowiadając spektakl Teatr Polski.
Myślę, że każdy z nas, w jakimś momencie życia, boryka się z takimi emocjami i przeżyciami jak Kris i inni bohaterowie sztuki, których dopada przeszłość, dopadają wspomnienia, traumy, wyrzuty sumienia. Dlatego "Solaris" w Polskim może być opowieścią bardzo osobistą, dla każdego z nas.
Spektakl zachwycił mnie emocjami.
A emocje przekazywali ze sceny przede wszystkim aktorzy (każdy na swój sposób - jedni w sposób bardzo ascetyczny jak Krzysztof Brzazgoń, lub bardzo ekspresyjnie, z wielkim uczuciem jak Ernest Nita).
Jednak największe brawa biłem na sam koniec dla Katarzyny Janekowicz w roli Harey (fenomenalna kreacja) i dla Bartosza Buławy (Snaut), który zachwycał mnie w każdej scenie.
Na koniec wspomnę o genialnej scenografii - mrocznej, surowej, która tworzy (razem z projekcjami multimedialnymi) niesamowitą atmosferę.
I koniecznie - o oprawie dźwiękowej/muzycznej spektaklu. To majstersztyk. Muzyka organowa (organy jako statek kosmiczny) - świetny pomysł. A muzyka chorałowa i pieśni w języku starogreckim - rządzą w tym spektaklu. Kosmos! Jestem nadal pod wrażeniem.
Twórcy spektaklu:
- Adaptacja i dramaturgia - Ewa Mikuła.
- Reżyseria - Michał Zdunik.
- Scenografia - Aleksandra Reda.
- Kostiumy - Marta Kopańska.
- Muzyka - Zuzanna Falkowska.
- Choreografia - Monika Szpunar, Karolina Graca.
- Reżyseria światła - Ewa Garniec.
- Wideo - Izumi Yoshida
Obsada:
- Kris Kelvin - Krzysztof Brzazgoń.
- Snaut - Bartosz Buława.
- Harey - Katarzyna Janekowicz.
- Sartorius - Ernest Nita.
- Berton; Czytający - Krzysztof Kuliński
Chór:
Mnich 1; Moddard - Błażej Michalski.
Mnich 2; Chłopiec; Gibarian - Jakub Grębski.
Mniszka 1; Gość - Martyna Witowska.
Mniszka 2; Matka - Magdalena Różańska.
Przesłuchująca 1 - Klementyna Umer.
Przesłuchująca 2 - Aleksandra Chapko-Klimczak.
Przesłuchująca 3 - Agata Skowrońska.
Przesłuchująca 4 - Marika Klarman-Gisman.
Premiera: 10 października 2025, Teatr Polski we Wrocławiu, Scena na Świebodzkim.
Tutaj znajduje się Scena na Świebodzkim: