Tomasz Marczyński: Uczciwie jest zrobić bardzo selektywną trasę na mistrzostwa Polski
Wyścigi o mistrzostwo Polski w kolarstwie odbędą się w Dobczycach i okolicach. Wiadomo, że trasa jest bardzo trudna, można więc założyć ze 100-procentową pewnością, że wygrać może tylko góral.
Wygra na pewno silny zawodnik. Wyścigi kolarskie mają to do siebie, że czasem nie mając aż tak dobrych zawodników, ale mając przewagę liczebną i dobrze rozgrywając wyścig można go wygrać, ale teraz zwycięzcą nie będzie rasowy sprinter.
To trasa skrojona pod Rafała Majkę i Katarzynę Niewiadomą?
Myślę, że jak najbardziej tak. Są to zawodnicy światowej klasy, którzy lubią wyścigi, które są wymagające pod względem przewyższeń, więc na takiej trasie będzie im łatwiej walczyć z konkurencją niż na trasach totalnie płaskich. Myślę, że są faworytami.
Byłaby to duża niespodzianka gdyby wygrał ktoś inny. Chociaż czasem presja może być szkodliwa.
W mojej opinii musiałoby się wydarzyć coś dziwnego żeby Rafał nie walczył tu o zwycięstwo. Ekipy, które będą bardziej liczne będą mogły próbować rozegrać ten wyścig klasycznie, choć na całej rundzie nie ma miejsc, w których rzeczywiście można by jazdą drużynową próbować zrobić przewagę. Skoro Rafał decyduje się pojawić na mistrzostwach Polski, można powiedzieć u siebie w domu, to przyjeżdża tutaj, żeby wygrać. Z drugiej strony sport jest nieprzewidywalny więc odpowiedź na pytanie kto wygra poznamy w sobotę po południu w przypadku kobiet i niedzielę po południu po rywalizacji mężczyzn.
Są to mistrzostwa Polski, ale nie górskie, a przewyższenie podczas wyścigu mężczyzn wynosi ponad 4 tysiące metrów. Bardzo narzekał na to choćby Dariusz Banaszek, menedżer grupy Mazowsze Serce Polski. Czy to jest uczciwe, by robić taką trasę?
Uważam, że jest to bardziej uczciwe niż robić mistrzostwa na trasie płaskiej, które są loterią i które można dużo łatwiej kontrolować w przypadku licznej grupy i potem wykonać finalny sprint. A chodzi o trasę selektywną, która jest w stanie wyłonić najmocniejszego zawodnika, a nie tylko takiego, który będzie miał wokół siebie dużą drużynę do pomocy.
Ktoś może jednak zarzucić, że od tego są górskie mistrzostwa Polski, by taka trasa była. No bo czym się ona różni od górskich MP?
Trener Zbigniew Klęk mówi, że trasa mistrzowska powinna być selektywna. Na mistrzostwach świata w tym roku będziemy mieli prawie pięć tysięcy metrów więc wysyłanie mistrzów kraju, którzy wygrywają płaskie odcinki, a po ¼ dystansu byliby już poza rywalizacją mijałoby się z celem. Mistrzostwa powinny być selektywne. Raz na kilka lat można zrobić taką, by jakiś sprinter spróbował powalczyć o mistrzostwo, ale robienie MP poniżej przewyższenia 2 tysięcy metrów na 200 kilometrach mija się z celem.
Był pan trzykrotnie mistrzem Polski w wyścigu ze startu wspólnego.
Tak i zawsze trasa miała powyżej 2500 m przewyższenia. Pamiętam, że w Kielcach było sporo, powyżej 3 tys. metrów, trasy w Złotoryji i Sobótce też. Zawsze więc trasy były selektywne. Z kolei „czasówka” w Złotoryi też nie była łatwa, trochę kostki brukowej, zakrętów, zjazdów, podjazdów.
Wie pan doskonale, że nie zawsze musi być długi podjazd, by robił selekcję. Mogą być interwałowe górki, które czasami mogą być trudniejsze. Wszystko zależy od tempa rozgrywania wyścigu i taktyki.
W Złotoryi jechałem w drużynie CCC, która miała sporą liczbę zawodników, ale pozostałe dwa wyścigi wygrałem tak naprawdę startując sam i „czytając” dobrze wyścig, obserwując to, co się dzieje. Gdy odjeżdżało więcej kolarzy z drużyn, które miały ich sporo, starałem się być w odjeździe. Rafał jest najmocniejszym zawodnikiem, który wystartuje na tych mistrzostwach, ale o aspekcie taktycznym rozgrywania wyścigu też powinien pamiętać.
Jest jakieś miejsce na rundzie, gdzie warto zaatakować, gdzie wyścig może się rozstrzygnąć, gdzie warto przyjechać i kibicować?
Miejsc jest kilka, gdzie warto kibicować. Zaleca się zawsze ustawić na podjazdach. Czasami jednak wyścigi rozgrywają się w takim miejscu, o którym nikt by nie pomyślał, jest czasem loteria. Warto obstawić wszystkie podjazdy, które wynoszą ponad 500 m długości.
Skończył pan karierę, ale cały czas jest pan blisko kolarstwa. W sobotę organizuje pan wyścig dla amatorów w Skawinie.
Będzie to rajd rowerowy więc uczestnicy będą jechać w małych grupkach. Chodzi o to, by przejechać trasę, a nie skupiać się na rywalizacji. To trasa w stronę Andrychowa, na której często trenowałem, będziemy jechać na Przełęcz Kocierską, krótka trasa wynosi 86 km, długa 171. Będą odcinki z pomiarem czasu, ale to event w którym będziemy się skupiać na tym, by dobrze i sportowo spędzić dzień.
Rywalizacja była za to na pańskim wyścigu w Kuźni Raciborskiej podczas wyścigu gravelowego oraz będzie w Niepołomicach.
Tak, 20 września będzie wyścig w Puszczy Niepołomickiej. Będzie to runda gravelowa bardzo podobna do zeszłorocznej, kiedy to zmieniliśmy koncept wydarzenia z szosowego na gravelowy właśnie.
Dzieli pan czas między pobyty w Hiszpanii, Polsce, organizuje pan wyścigi, ma pan swoją firmę produkująca kolarską odzież, ma pan kawiarnię w Krakowie. Będzie pan ekspertem podczas wyścigu Tour de Pologne, przemierzając trasę na motocyklu, zajęć więc nie brakuje.
Tak, w TdP pojadę jako reporter i będę komentował etapy z motocykla, będę robił materiały backstagowe, wywiady, mam napięty grafik.
Był pan wiele lat w zawodowym peletonie. Chciałby pan do niego wrócić np. w roli dyrektora sportowego?
Jakieś zapytania, propozycje były, ale chciałem rozszerzyć sobie horyzonty, bo będąc zawodowym kolarzem byłem sfocusowany w stu procentach na to, co się dzieje w peletonie i w najbliższym czasie nie planuję wracać do peletonu, mam sporo innych zajęć.