Czasowy kompromis w sprawie opłaty targowej w Zakopanem. Kupcy i burmistrz siadają do rozmów jesienią
Zamieszanie wokół opłaty targowej, którą urząd miasta postanowił zacząć egzekwować po latach braku działań, wywołało falę niezadowolenia wśród handlarzy. Kupcy zarzucali władzom brak konsultacji i zbyt wysokie stawki, które mogłyby ich zdaniem doprowadzić do zamknięcia wielu stoisk.
Po fali krytyki doszło jednak do spotkania. Udział w nim wzięli m.in. burmistrz Łukasz Filipowicz, przedstawiciel kupców Karol Stępiński oraz poseł Arkadiusz Wilk. Jak mówią obie strony - rozmowa była potrzebna, szczera i emocjonalna.
– Była to bardzo mocna rozmowa, której wcześniej zabrakło – przyznaje Karol Stępiński. – Rozmawialiśmy o problemie i od strony miasta, i od strony kupców. Burmistrz przedstawił, z jakimi trudnościami mierzy się miasto, ja opisałem, jak nowe zasady odbiją się na naszej działalności.
Martwe prawo zacznie działać?
Opłata targowa formalnie obowiązuje w Zakopanem od 10 lat. Problem polegał na tym, że nikt jej nie egzekwował. Jak przyznaje burmistrz Filipowicz, taka sytuacja była niedopuszczalna.
– Ta opłata istniała od lat, była do egzekwowania, ale nikt jej nie egzekwował. My po prostu zaczęliśmy robić swoją pracę – wyjaśnia. – Albo trzeba uchwałę uchylić, albo ją stosować. Martwe prawo to zła praktyka.
Filipowicz zaznacza, że nie chodziło o „karanie” kupców, lecz o odpowiedzialność finansową miasta. Wskazuje również, że brak działania w tej sprawie mógłby wiązać się z konsekwencjami.
– Teoretycznie za nieegzekwowanie uchwał podatkowych grozi dyscyplina finansów publicznych. Poprzedni burmistrz przymykał oko na ten problem. Uważam, że to był błąd. Trzeba się określić i działać zgodnie z prawem – dodaje.
Ile miasto może zyskać?
Z szacunków urzędu wynika, że egzekwowanie opłaty mogłoby przynieść miastu nawet milion złotych rocznie. Inne wyliczenia mówią nawet o kwotach trzy razy większych, jednak zależnych od ostatecznej stawki i liczby aktywnych punktów handlowych.
– My ostrożnie szacujemy, że może to być nawet milion złotych rocznie. Inni mówią o trzech milionach. Wszystko zależy od warunków i stawki, a tę trzeba jeszcze uzgodnić – zaznacza burmistrz Filipowicz. – Dla miasta to bardzo duża kwota. Mamy dziurę budżetową i szukamy pieniędzy, gdzie się da.
Kupcy obawiają się o przyszłość
Z perspektywy handlarzy proponowana wcześniej forma opłaty była po prostu zbyt wysoka. W ich ocenie wielu sprzedawców nie byłoby w stanie sprostać nowym wymaganiom, co doprowadziłoby do zamknięcia wielu punktów handlowych – a w konsekwencji do strat dla miasta.
– Gdyby te opłaty weszły w życie w takiej formie, mało kto byłby w stanie je płacić. Stragany zostałyby zamknięte, a ludzie czekaliby, aż zmieni się władza lub przepisy – mówi Karol Stępiński. – To oznaczałoby brak dochodów dla miasta i chaos wśród kupców.
Przedstawiciel handlarzy przyznaje jednak, że rozmowa z władzami była konstruktywna i daje nadzieję na realne rozwiązania.
– Doszliśmy do fajnego porozumienia: siadamy do szerokich konsultacji społecznych. Musimy mówić jednym głosem i wspólnie znaleźć drogę wyjścia z tej sytuacji – zaznacza.
Czas na konsultacje społeczne
Na mocy tymczasowego kompromisu ustalono, że powstanie grupa robocza złożona z delegatów reprezentujących różne punkty handlowe w mieście. Jej zadaniem będzie przygotowanie propozycji, które zostaną następnie omówione z władzami miasta.
– Kupcy zobowiązali się wyłonić spośród siebie grupę reprezentantów, tak żeby każde skupisko straganów miało swojego delegata. To pozwoli na rzeczowy dialog i lepsze zrozumienie wzajemnych potrzeb – podkreśla burmistrz Filipowicz.
W ramach tej grupy mają zostać omówione m.in. wysokość opłaty, sposób jej naliczania, a także dodatkowe obowiązki – np. związane z utrzymaniem porządku i gospodarowaniem odpadami.
Potrzeba zaufania i dobrej woli
Obie strony zgadzają się, że sytuacja nie może już wrócić do stanu sprzed eskalacji konfliktu. Kupcy muszą liczyć się z koniecznością ponoszenia pewnych opłat, miasto zaś zobowiązuje się do prowadzenia przejrzystej i uczciwej polityki.
– Kupcy rozumieją, że miasto ma swoje potrzeby i obciążenia. Nikt nie uchyla się od opłat, ale muszą być one uzasadnione i możliwe do przyjęcia – mówi burmistrz.
Stępiński dodaje: – Miasto musi mieć świadomość, że bez szczerej rozmowy nie będzie rozwiązania. Na siłę niczego się nie osiągnie. Chcemy rozmawiać i wspólnie wypracować coś trwałego.
Co dalej?
Na razie egzekwowanie opłaty targowej zostało wstrzymane. Rozpoczynają się konsultacje społeczne, których efekt poznamy najpewniej w najbliższych tygodniach. Choć to dopiero pierwszy krok, obie strony wydają się zdeterminowane, by zakończyć konflikt w sposób, który nie zaszkodzi ani kupcom, ani budżetowi miasta.