Zakopane: Deszczowa niepewność na Krupówkach. Turyści spacerują, narzekając na "fałszywe alarmy"
Od rana w stolicy Tatr panuje pogodowa niepewność. Choć synoptycy ostrzegali przed gwałtownymi burzami, ulewnym deszczem i możliwymi podtopieniami, pogoda w Zakopanem przypomina raczej jesienny kaprys niż górski kataklizm. Na Krupówkach tłum – turyści spacerują bez większego celu, przystają pod zadaszeniami i co chwila spoglądają w niebo.
– Miała być ulewa, grad i koniec świata, a z nieba zaledwie coś kapie – mówi z wyraźnym rozżaleniem pan Michał z Rzeszowa, który w sobotę rano planował wejście na Giewont. – Zrezygnowaliśmy z wyjścia, a teraz żałuję. Siedzimy w centrum, Krupówki pełne, a gór nie widać.
Podobne głosy słychać na każdym kroku. Na Równi Krupowej i Gubałówce słychać podobne głosy rozczarowania.
– Mieliśmy iść na Halę Gąsienicową, ale przez alerty postanowiliśmy zostać w mieście. Teraz nie wiadomo, czy w ogóle cokolwiek się wydarzy – zastanawia się pani Joanna z Krakowa.
Centrum Zakopanego zapełniło się turystami, którzy zamiast szlaków wybrali sklepy z pamiątkami, muzea i lodziarnie. Choć Krupówki niemal pękają w szwach, w powietrzu czuć rozczarowanie. Jedyną atrakcją, na którą nikt się nie skarży, są oscypki z grilla i góralska muzyka dobiegająca z pobliskich karczm.
Mimo łagodnej aury, prognozy nadal pozostają nieubłagane. Służby przestrzegają, że najbardziej intensywne opady mogą pojawić się wieczorem i w nocy. Turyści jednak, z parasolami w dłoniach i niedosytem w oczach, mają już swoją opinię: „Następnym razem pójdziemy w góry, nawet jak zapowiedzą koniec świata”.