Jedzie bicyklem dookoła Polski, aby zebrać pieniądze na leczenie chorej córeczki. Właśnie dotarł do Lublina
W piątek na drogach naszego regionu można było dostrzec niezwykłego rowerzystę. To Łukasz Jęcz, strażak z Zielonej Góry, który jedzie właśnie dookoła Polski. Jego wyzwanie to pokonać 2700 km w 30 dni i to na nietypowym jednośladzie. Mowa o bicyklu, jakimi poruszano się 150 lat temu.
Jego widok wywołuje duże zainteresowanie, jednak właśnie o to w tym wszystkim chodzi. Jest to bowiem niezwykle szczytna akcja, gdyż mężczyzna w ten sposób stara się nagłośnić zbiórkę środków na leczenie swojej córki. 4-letnia Emilka cierpi na bardzo rzadką chorobę genetyczną, z którą na świecie zmaga się około 100 osób. Chodzi o uzbieranie funduszy na minimum 6 turnusów rehabilitacyjnych. To koszt ponad 100 tysięcy złotych.
Wczoraj Łukasz Jęcz wyruszył ze Stalowej Woli, następnie przez Janów Lubelski, Godziszów, Zdziłowice, Batorz, Bychawę, Żabią Wolę i Prawiedniki dojechał do Lublina. Dziś zamierza dotrzeć do Łukowa. Trasa wiedzie lokalnymi drogami, wyznaczono ją m.in. przez: Nasutów, Kozłówkę, Kamionkę, Firlej, Kock, Wolę Osowińską i Domaszewnicę.
Sam rower to replika XIX-wiecznego bicykla z potężnym, 55-calowym przednim kołem. Waży on 33 kg i ma 1,8 m wysokości. Jazda tego typu jednośladem nie należy do łatwych, warto wspomnieć, że upadek z takiej wysokości potrafi być bardzo bolesny. Podczas przygotowań do wyprawy pan Łukasz przewrócił się i złamał żebro.
Do tego dochodzą często nieprzewidziane awarie. Głównym problemem są pękające szprychy, które mają 65 cm długości, jak też warunki atmosferyczne. Mężczyzna pokonuje kolejne kilometry bez względu na pogodę. Co ważne, nie jest to jego pierwsza tego typu wyprawa. W ubiegłym roku Łukasz wyruszył z Zielonej Góry na Hel na starym rowerze marki Wigry. Wówczas pokonał 850 km. Jak zaznacza, zrobi wszystko, aby jego córka znów była zdrowa.
fot. Łukasz Jęcz
fot. Łukasz Jęcz
fot. Łukasz Jęcz