Kraków: Patrycja Markowska wystąpi 30 października w klubie Studio
Ślub w magicznym miejscu
"Obłęd" prawdopodobnie nie powstałby w takiej formie, w jakiej go poznaliśmy, gdyby nie... ślub Patrycji Markowskiej. W 2022 roku piosenkarka rozstała się ze swym dotychczasowym partnerem Jackiem Kopczyńskim. Początkowo nie mogła się otrząsnąć z tego traumatycznego doświadczenia i mówiła nawet w wywiadach, że chyba nigdy więcej się już nie zakocha. Tymczasem stało się inaczej - poznała warszawskiego restauratora Tomasza Szczęsnego i wczesną jesienią 2024 roku została jego żoną.
Wyjątkowa budowla w Barcelonie. Turyści często ją omijają
- Znajomi Tomka mają takie magiczne miejsce blisko Węgorzewa, postanowiliśmy więc właśnie tam urządzić naszą ceremonię ślubną. Był wrzesień, ale jeszcze bardzo ciepło, koniec lata. Zaprosiliśmy tylko 46 osób, więc było to kameralne przyjęcie. Udało nam się ukryć przed mediami i nie pojawili się żadni paparazzi. Nazajutrz po ślubie mój tata wymyślił sobie przejażdżkę statkiem po okolicznej rzece, więc wsiedliśmy wszyscy z nim i było trochę jak w filmie "Rejs" - mówi nam wokalistka.
Wolność to kreatywność
Tomasz Szczęsny okazał się być miłośnikiem nowoczesnej muzyki elektronicznej i w naturalny sposób zainteresował żonę tego rodzaju brzmieniami. Patrycja od początku swej działalności w 2000 roku poruszała się na styku popu i rocka, stąd był to dla niej nowy świat dźwięków. I okazało się, że jest on dla niej bardzo inspirujący.
- Tomek miał na mój nowy album wielki wpływ na dwóch płaszczyznach. Po pierwsze zainteresował mnie nowoczesną muzyką elektroniczną. Chodziliśmy na koncerty tego rodzaju wykonawców do warszawskiego klubu Progresja, jeździliśmy do Berlina, słuchaliśmy płyt. Po drugie zaoferował mi w związku pełną wolność. A ta wolność zaowocowała niczym nieskrępowaną kreatywnością. Dzięki niemu odważyłam się na sięgnięcie po zupełnie nowe w mojej twórczości dźwięki. I nie bałam się tego zrobić, bo wiedziałam, że mam jego pełne wsparcie. Bez względu na to, jak takie piosenki zostaną przyjęte - tłumaczy piosenkarka.
W oderwaniu od codzienności
Aby przełożyć swe nowe inspiracje na konkretne piosenki, Patrycja musiała zainteresować elektroniką swój zespół. Tymczasem w jego skład wchodzi czterech muzyków, którzy mają zdecydowanie rockowe i bluesowe korzenie. Okazało się jednak, że zareagowali oni na nowe pomysły swej szefowej z dużą otwartością. Do współpracy zaproszono muzyka grającego na klawiszach - Tomka Świerka z grupy LemON i cała ferajna wyjechała do domku w górach, aby tworzyć na nowy album Patrycji.
- To było studio naszych zaprzyjaźnionych realizatorów - Red House w Kętach. Dobrze jest pracować z kimś, kto kocha muzykę tak jak ty, nie wylicza godzin, nie podnosi ciśnienia, pracuje z pełna pasją wiele godzin. Taki wyjazd poza dom na nagrania ma też dodatkowe plusy. Przede wszystkim pracuje się wtedy w oderwaniu od swej codzienności. Od żon, mężów, dzieci, zakupów. Można się wówczas w pełni skupić na tworzeniu - tłumaczy wokalistka.
Na miłosnym haju
Osobną sprawą okazały się teksty do powstających piosenek. Ich napisanie Patrycja zostawiła niemal tylko sobie, chciała bowiem opisać swój aktualny stan ducha - miłosną euforię, wynikającą ze stanu zakochania. Tak narodziły się bardzo intymne i osobiste utwory, które trafiły na ostatni album piosenkarki, zatytułowany adekwatnie do treści - "Obłęd".
- Te teksty powstały tuż po tym, jak poznaliśmy się z Tomkiem. Cała chemia w organizmie zaczęła wtedy szaleć. Czułam się więc naprawdę jak na haju. Nie mogłam jeść i nie mogłam spać, ale miałam natchnienie do pisania tekstów. Tak powstały takie piosenki, jak "Karminowy" czy tytułowy "Obłęd". Psychologowie mówią, że ten stan zazwyczaj mija średnio po dwóch latach, bo inaczej człowiek by nie umiał funkcjonować normalnie. Ja cały czas czekam, jak będzie u nas - śmieje się piosenkarka.
"Obłęd" ukazał się w maju tego roku. Teraz Patrycja Markowska jest w trasie koncertowej, podczas której prezentuje ten materiał na żywo. W czwartek 30 października wystąpi w krakowskim klubie Studio.