Między wysychającą Wisłą a nagłą powodzią. Żyjemy w dobie skrajności
Historycznie niski poziom Wisły za chwilę może ustąpić podtopieniami
Poziom wody w Wiśle pod koniec ubiegłego tygodnia spadł, osiągając rekordowo niskie wartości w kilku lokalizacjach. Na warszawskiej stacji Warszawa-Bulwary rzeka opadła do zaledwie 15 cm, co stanowi najniższy zanotowany wynik od początku pomiarów w tym miejscu.
Niepokojąca sytuacja dotyczy również innych punktów. Na stacji Warszawa-Nadwilanówka Wisła osiągnęła poziom 44 cm, bijąc tym samym dotychczasowe minimum z września 2024 roku aż o 11 cm. Podobnie działo się w Szczucinie, gdzie Wisła miała zaledwie 69 cm, czyli o 3 cm mniej niż w 2012 roku. Ta seria historycznie niskich poziomów wody w Wiśle budzi poważne obawy.
W popołudniowym komunikacie z 6 lipca IMGW podawał, że obecna sytuacja hydrologiczna charakteryzuje się występowaniem na rzekach dominacji strefy stanów niskich. 75% stacji hydrologicznych znajduje się w strefie wody niskiej.
Jednocześnie instytut sygnalizował zmianę w pogodzie i rzekach:
„W nadchodzącym tygodniu w obszarach występowania opadów atmosferycznych spodziewane są wzrosty stanów wody. Natomiast, w obszarach najbardziej intensywnych opadów, wzrosty będą gwałtowne. Lokalnie istnieje możliwość przekroczenia stanów ostrzegawczych i alarmowych, zwłaszcza w zlewniach górskich i wyżynnych oraz zurbanizowanych. Dużym zagrożeniem mogą być lokalne podtopienia i zalania terenów zabudowanych”.
Czy polskie rzeki wyschną? Z Suszy do gwałtownych wzrostów poziomu wody
- Dane publikowane przez państwową służbę hydrologiczno-meteorologiczną jednoznacznie wskazują, iż w znaczniej części Polski, w tym w szczególności w dorzeczu Wisły, występuje obecnie susza hydrologiczna - potwierdza Michał Marcinkowski, hydrolog, p.o. Kierownika Zakładu Adaptacji do Zmian Klimatu z Instytucie Ochrony Środowiska - PIB.
Stan wody na większości rzek znajduje się w strefie stanów niskich, jedynie w nielicznych przypadkach w strefie stanów średnich.
- Szczególną uwagę zwraca publikowana przez Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej – Państwowy Instytut Badawczy w Tygodniowym Biuletynie Hydrologicznym 24 czerwca – 1 lipca 2025 roku mapa obrazująca przepływ wody w wybranych rzekach na tle normy hydrologicznej obliczonej dla okresu 1991-2020. Wskazuje ona, iż 1 lipca 2025 roku przepływy niemal we wszystkich rzekach znajdowały się poniżej normy, a w przypadku wielu z nich - znacznie poniżej normy. Dane te pokazują z jak istotną niżówką, jak znaczną suszą mamy obecnie do czynienia - podkreśla hydrolog.
Dlaczego stan wód spadł tak wyraźnie?
Susza hydrologiczna kształtuje się w wyniku przedłużającego się braku opadów atmosferycznych. Michał Marcinkowski wyjaśnia:
- Pierwszym etapem jest susza atmosferyczna, czyli przedłużający się okres braku opadów.
- Następnie rozwija się susza rolnicza, czyli okres, w którym wilgotność gleby jest zbyt niska, aby zaspokoić potrzeby wodne upraw i prowadzenia normalnej dla danego terenu gospodarki rolnej.
- W przypadku przedłużającego się braku opadów dochodzi do powstania suszy hydrologicznej.
- W okresie jej występowania przepływ wody w rzekach spada poniżej średniego przepływu z wielolecia, a w dłuższym horyzoncie czasowym następuje znaczne obniżenie zwierciadła wód podziemnych, które zasilają nasze rzeki i jeziora. Warto w tym miejscu podkreślić, iż mimo wystąpienia opadów, ustąpienia suszy meteorologicznej, pozostałe wymienione powyżej typy suszy mogą nadal trwać, a są one bardzo dotkliwe zarówno z punktu widzenia człowieka, jak i środowiska - dodaje ekspert.
Michał Marcinkowski przyznaje, że obecna sytuacja dla wielu osób może być z pewnością zaskoczeniem, bo temperatura w ostatnich miesiącach niejednokrotnie była stosunkowo niska, a wielu z nas zdarzało się narzekać również na uciążliwe opady.
- W minionym miesiącu w niektórych miastach obserwowane były nawet okresowe podtopienia będące efektem intensywnych opadów. Niestety, w ostatnich latach obserwowana jest zmiana rozkładu czasowego opadów. Deszcz pada rzadziej, ale ma bardzo dużą intensywność. W przyszłości spodziewamy się dalszego postępu tego procesu. W efekcie znaczna część wód opadowych spływa po powierzchni terenu, a możliwość infiltracji do wód podziemnych przez wysuszoną glebę jest bardzo ograniczona.
Problem potęguje przeobrażenie środowiska przez człowieka – zwiększanie powierzchni nieprzepuszczalnych (np. dróg, dachów, placów), wycinanie lasów, osuszanie terenów podmokłych, które stanowią naturalny magazyn wody. Wody opadowe szybko trafiają do rzek, powodując krótkotrwały wzrost ich stanu. Po takim epizodzie stan wody szybko spada i znów obserwujemy suszę.
Cel jest jasny: zatrzymać wodę tam, gdzie spadnie
W ostatnich latach coraz więcej mówi się o konieczności ograniczenia skutków obserwowanych i prognozowanych zmian. Trzeba adaptować się do zmian klimatu, dlatego niezbędne są działania, które zatrzymają wody opadowe w miejscu ich wystąpienia. Nie tylko w dolinach rzek, ale w każdym miejscu w zlewni, wyjaśnia hydrolog z Instytutu Ochrony Środowiska.
- Powinniśmy przy tym korzystać przede wszystkim z rozwiązań naśladujących naturę, tzn. rozwijać tzw. małą czy naturalną retencję. Chodzi tutaj nie tylko o małe zbiorniki wodne pozwalające na naturalną infiltrację wód opadowych do wód podziemnych, ale także na odpowiednie zagospodarowanie przestrzeni, w których żyjemy – zagospodarowanie pozwalające na ograniczenie spływu powierzchniowego. W przypadku braku odpowiednich działań coraz częściej będziemy borykać się ze skutkami obserwowanych zmian charakteru opadów.
Niski poziom wody w rzekach ma swoje dotkliwe konsekwencje
Występujące przez długi czas niskie stany wody w rzekach niosą ze sobą szereg konsekwencji.
- Z punktu widzenia szeroko rozumianego środowiska problemem są trudności z zapewnieniem tzw. przepływu nienaruszalnego, czyli takiego przepływu w rzece, który pozwala na zaspokojenie podstawowych potrzeb środowiska, w tym ekosystemów wodnych i od wody zależnych. Zbyt niskie przepływy w rzekach mogą stanowić także istotny problem dla funkcjonowania niektórych ujęć wodnych. Ich budowa może uniemożliwiać pobór wody przy zbyt niskim stanie wody. Pobór wód może również nie być możliwy ze względu na potrzebę zapewnienia wspomnianego wcześniej przepływu nienaruszalnego. Wszystko to może stanowić problem zarówno dla funkcjonowania wodociągów gminnych, miejskich, jak i dla zakładów przemysłowych.
Michał Marcinkowski zwraca uwagę na kwestię jakości wody w rzekach i jeziorach. - W przypadku utrzymujących się niskich stanów wody jakość ta jest relatywnie gorsza. Podobne ilości różnych substancji - rozpuszczone są w mniejszej ilości wody, a więc ich stężenie wzrasta. Co więcej, płytsze wody łatwiej się nagrzewają, zmniejsza się zawartość tlenu. Sprzyja to też zakwitom glonów.
- Mając na uwadze, że mamy czas wakacji, czas, który wiele osób spędza nad wodą, na zakończenie chciałbym podkreślić, iż stanu wody odczytywanego na wodowskazie nie możemy utożsamiać z głębokością wody w rzece czy jeziorze. Wodowskaz pokazuje stan wody w odniesieniu do tzw. zera wodowskazu – czyli poziomu o ściśle określonej rzędnej nad poziomem morza, nie ma on jednak ścisłego powiązania z poziomem dna. W rzeczywistości głębokość wody w rzece czy jeziorze może być znacznie większa.
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Strefę Agro codziennie. Obserwuj Strefę Agro!