Ostatni żołnierz II wojny światowej. Żył w dżungli 27 lat
Kiedy świat dawno już żył pokojem, on wciąż toczył własną wojnę. Shoichi Yokoi przez blisko trzydzieści lat ukrywał się w dżungli na Guam, przekonany, że poddanie się byłoby zdradą. Żył w lepiance, polował, unikał ludzi i trwał w przekonaniu, że honor wymaga wytrwania do końca. Gdy wreszcie ujrzał światło cywilizacji, jego historia poruszyła nie tylko Japonię, ale i cały świat
Wojna na Pacyfiku i ucieczka do dżungli
Shoichi Yokoi urodził się w 1915 roku w Nagoi. Przed wojną pracował jako krawiec, co później pomogło mu w przetrwaniu. W 1941 roku został powołany do japońskiej armii, a w lutym 1943 roku trafił na wyspę Guam jako żołnierz oddziałów zaopatrzeniowych. W lipcu 1944 roku podczas amerykańskiej ofensywy japońska linia obrony została przełamana, a Yokoi wraz z innymi żołnierzami musiał ratować się ucieczką do dżungli.
Wychowany w duchu bezwzględnej lojalności wobec cesarza i przekonany, że poddanie się jest hańbą, Yokoi postanowił nie składać broni. Ukrywał się najpierw w grupie, a potem w coraz mniejszym gronie towarzyszy. Z czasem pozostał zupełnie sam, przekonany, że wojna trwa lub że dla niego nie ma już powrotu do ojczyzny.
Przez niemal 28 lat Yokoi żył w dżungli, korzystając z umiejętności wyniesionych z rodzinnego domu i wojskowego szkolenia. Zbudował własnoręcznie wykopany schron pod ziemią, którego wnętrze wzmocnił bambusem i wyposażył w prymitywną toaletę. Dzięki doświadczeniu krawieckiemu potrafił szyć ubrania z włókien roślinnych i skórek zwierząt, a narzędzia i pułapki konstruował z dostępnych materiałów.
Jego dieta składała się głównie z żab, szczurów, węży, krewetek rzecznych, owoców i orzechów. Z czasem nauczył się usuwać jad z trujących ropuch, które hodował w swoim schronie. Wodę do picia gotował, by uniknąć chorób, a ogień rozpalał za pomocą prochu z amunicji. Przez cały czas unikał kontaktu z ludźmi, obawiając się schwytania przez Amerykanów lub miejscowych.
Ostatni towarzysze i całkowita izolacja
Początkowo Yokoi nie był sam – przez kilka lat ukrywał się z dwoma innymi żołnierzami, Mikio Shichi i Satoru Nakahatą. Wspólnie budowali schronienia i dzielili się jedzeniem, ale z czasem, by nie wzbudzać podejrzeń, ograniczali kontakt do minimum. Około 1964 roku jego towarzysze zmarli, prawdopodobnie z powodu chorób lub zatrucia. Yokoi pochował ich własnoręcznie w dżungli i od tego momentu był całkowicie sam.
Przez kolejne lata żył w przekonaniu, że wojna może wciąż trwać, a nawet jeśli się skończyła, powrót do Japonii jako jeniec byłby nie do przyjęcia. Z tego powodu unikał wszelkich prób nawiązania kontaktu, ignorując ulotki i nawoływania do poddania się, które czasem docierały do dżungli.
Powrót do cywilizacji Shoichi Yokoi
24 stycznia 1972 roku podczas sprawdzania pułapek na krewetki przy rzece Talofofo Yokoi został zauważony przez dwóch lokalnych myśliwych. Przerażony próbował się bronić, ale był zbyt osłabiony, by stawić opór. Został obezwładniony i przekazany miejscowym władzom. Po niemal trzech dekadach samotności trafił do szpitala, gdzie zadziwił lekarzy dobrym stanem zdrowia, mimo wyraźnego wychudzenia i licznych braków w uzębieniu.
Wieść o odnalezieniu ostatniego "stragglera" obiegła świat. Japońskie władze natychmiast zorganizowały jego powrót do kraju. W lutym 1972 roku Yokoi wylądował w Tokio, gdzie powitały go tłumy i media. Choć traktowano go jak bohatera, on sam czuł się zawstydzony i powtarzał: "Z wielkim zażenowaniem wracam do domu".
Powrót do Japonii nie był dla Yokoi łatwy. Kraj, który opuścił w czasie wojny, zmienił się nie do poznania – nowoczesność, brak armii i szybki rozwój gospodarczy sprawiły, że długo nie mógł odnaleźć się w rzeczywistości. Mimo to jego historia stała się inspiracją dla wielu, a on sam chętnie dzielił się doświadczeniami z młodzieżą, opowiadając o sile przetrwania, lojalności i trudnych wyborach.
Yokoi napisał książkę o swoich przeżyciach, występował w telewizji i prowadził wykłady. Ożenił się i zamieszkał w rodzinnej Nagoi. Ostatecznie zaakceptował swoją rolę w historii, choć do końca życia zmagał się z traumą i wspomnieniami z dżungli. Zmarł w 1997 roku na zawał serca, pozostawiając po sobie legendę człowieka, który nigdy się nie poddał.