Zła wiadomość - jenot zawędrował do Tatr. I nie zawaha się zjeść wszystkiego wokół
Inwazyjny przybysz uwieczniony przez fotopułapkę zrobi swoje. Czyli zeżre wszystkie małe zwierzaki, padlinę i nawet owoce roślin. Do tego roznosi liczne pasożyty i choroby od tasiemcy i glist poczynając, na wściekliźnie kończąc.
Jeśli ktoś powie, że jeden jenot to nie problem to tylko wspomnę, że ich populacja w całym kraju jest szacowana na około sto tysięcy sztuk. Jest jeden, będzie więcej. Teoretycznie ważący dziesięć, dwanaście kilogramów zwierzak powinien paść łupem tatrzańskich niedźwiedzi, wilków czy rysi, ale większych od niego jest zbyt mało. Prócz tego, koszmarnie zatłoczone przez ludzi Tatry (o czym za chwilę) nie sprzyjają łowom na jenota, który na dodatek prowadzi skryty, nocny tryb życia. Trzeba by sięgnąć po broń palną i najeźdźcę bez pardonu wystrzelać, ale polowanie w Tatrzańskim Parku Narodowym jest raczej niewyobrażalne.
Teraz coś o tłoku. Tylko w sierpniu liczba turystów przekroczył milion. Jeśli pogoda jesienią dopisze, 2025 rok okaże się rekordową liczbą odwiedzin dobrze powyżej pięciu milionów. Brutalne pytanie nasuwa się właściwie same: kto jest większym zagrożeniem dla tatrzańskiej przyrody: miliony turystów czy jenoty?