Atak żywych trupów. Niezwykłe wydarzenie I wojny światowej
W sierpniu 1915 roku twierdza Osowiec na Podlasiu stała się areną jednej z najbardziej niezwykłych bitew I wojny światowej. Niemcy byli przekonani, że po ataku gazowym nie zastaną w ruinach nikogo żywego. Rzeczywistość okazała się jednak inna.
Twierdza Osowiec
Twierdza Osowiec, zbudowana przez Rosjan w XIX wieku, była jednym z najważniejszych punktów obronnych na wschodnim froncie I wojny światowej. Jej położenie nad Biebrzą pozwalało kontrolować szlaki komunikacyjne prowadzące do Białegostoku i dalej na wschód.
Od września 1914 roku Niemcy podejmowali kolejne próby zdobycia fortecy, wykorzystując zarówno potężną artylerię, jak i nowoczesne środki walki.
W 1915 roku, po miesiącach nieudanych szturmów i oblężeń, niemieccy dowódcy – z marszałkiem Paulem von Hindenburgiem na czele – zdecydowali się na użycie broni chemicznej. Liczyli, że gaz bojowy złamie opór obrońców szybciej niż jakikolwiek ostrzał.
Gazowy atak – początek koszmaru
Rankiem 6 sierpnia 1915 roku, korzystając z odpowiednich warunków pogodowych, Niemcy wypuścili chmurę chloru i bromu z 30 baterii miotaczy gazu. Zielonkawa mgła sunęła nisko nad ziemią, wnikając w okopy i schrony.
Rosyjscy żołnierze nie mieli masek przeciwgazowych – ratowali się, jak mogli, owijając twarze mokrymi szmatami lub koszulami nasączonymi wodą i moczem.
Skutki były tragiczne. Gaz w kontakcie z wilgocią zamieniał się w kwas solny, który wypalał płuca, oczy i skórę. Setki obrońców zginęły w męczarniach, wielu pluło krwią, a nawet fragmentami własnych płuc. Niemcy byli pewni, że po takim ataku nie zastaną już żadnego oporu.
Kontratak żywych trupów
Gdy gaz opadł, do natarcia ruszyło około 7 tysięcy niemieckich żołnierzy. Zamiast pustych okopów, napotkali jednak widok, który przeraził nawet weteranów frontu.
Z mgły wyłoniło się około 60–100 Rosjan – zakrwawionych, z opatrunkami na twarzach, kaszlących i plujących krwią. Ich mundury były podarte, a twarze zdeformowane przez poparzenia. Dowodził nimi podporucznik Władimir Kotliński.
Mimo śmiertelnych ran, ci "umarli" żołnierze ruszyli do ataku na bagnety. Niemcy, przekonani, że mają do czynienia z upiorami, wpadli w panikę. Wycofując się w popłochu, tratowali się nawzajem i zaplątali w druty kolczaste.
Rosjanie, choć niemal wszyscy zginęli lub zmarli wkrótce po walce, zdołali odeprzeć natarcie i utrzymać pozycje.
Legenda Ataku Umarłych
Atak Umarłych stał się symbolem niezłomności rosyjskiego żołnierza i jednym z najbardziej niezwykłych epizodów wojny pozycyjnej. Choć twierdza Osowiec została opuszczona przez Rosjan dopiero 18 sierpnia 1915 roku, nigdy nie padła bezpośrednio w walce (została wysadzona i opuszczona w ramach strategicznego odwrotu).
Wydarzenia spod Osowca do dziś inspirują historyków i miłośników militariów. Atak Umarłych pokazał, jak dalece żołnierze byli gotowi poświęcić się dla obrony, a także jak przerażające konsekwencje niosła ze sobą nowoczesna broń chemiczna.
Współczesne badania podkreślają, że to właśnie determinacja i duch walki obrońców zadecydowały o chwilowym sukcesie, mimo przewagi technicznej i liczebnej Niemców.