Niedoszły król Polski. Był skandalistą, seksoholikiem i narkomanem
Gdyby historia potoczyła się inaczej, dziś na Zamku Królewskim w Warszawie zamiast prezydenta urzędowałby potomek Windsora, czwarty w kolejce do brytyjskiego tronu. Jerzy, książę Kentu, uwikłany w romanse, używki i kontrowersje, mógł zostać polskim monarchą. Pomysł ten, który dojrzewał w środowisku emigracyjnym, miał więcej romantyzmu niż politycznego realizmu, a sam zainteresowany był raczej hedonistą niż królem-zjednoczycielem.
Dzieciństwo i młodość w pałacowych murach
Jerzy Edward Aleksander Windsor urodził się 20 grudnia 1902 roku w Sandringham jako czwarty syn króla Jerzego V i królowej Marii. Jego dzieciństwo upływało w cieniu starszych braci, przyszłych królów Edwarda VIII i Jerzego VI, a także sióstr Marii i Henryki. Wychowany w rygorze pałacowego protokołu, otrzymał wykształcenie w elitarnych szkołach i uniwersytetach.
Jak wszyscy synowie królewscy, musiał podporządkować się zasadzie, że los monarchy wiąże się nierozerwalnie z dworską cenzurą. Była to jednak cenzura obyczajowa, nie polityczna, co miało ogromny wpływ na jego późniejsze wybory życiowe.
Wbrew oczekiwaniom rodziny Jerzy nie marzył o tronie ani o wojskowym majestacie. Jego żywiołem były rauty, romanse i wszystko, co mogło złamać rutynę. Choć służył w marynarce królewskiej przez dziesięć lat, nie był żołnierzem z krwi i kości.
Fascynował go natomiast świat sztuki, literatury i nauki. To właśnie w latach młodzieńczych zaczął kształtować się jego wizerunek kogoś, kto przekracza konwenanse. Jerzy uwielbiał balować, eksperymentował z narkotykami, miał stosunki seksualne zarówno z kobietami, jak i z mężczyznami.
Skandale i życie poza protokołem
Po zakończeniu służby marynarskiej Jerzy otrzymał stanowisko w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, ale jego kariera urzędnika nie trwała długo. O wiele lepiej czuł się w towarzystwie aktorów, pisarzy i bywalców salonów, gdzie szybko zyskał renomę hulaki i narwańca. Dla dzisiejszych mediów byłby postacią z pierwszych stron.
Przyłapano go przebranego za kobietę, zatrzymano w klubie gejowskim, a jedna z jego miłosnych afer zaczęła się na statku, a zakończyła w gabinecie dyrekcji policji. W 1934 roku ożenił się z Mariną, księżniczką grecką, z którą miał troje dzieci. Jednak nikt nie miał złudzeń co do stabilności tego związku.
Małżonka znosiła liczne zdrady, a książę nie ukrywał, że ma także nieślubne potomstwo. Jego styl życia rodził konsternację nawet wśród elastycznych arystokratów. Epoka prochów, jedwabnych szarf i niepisanych konwenansów powoli odchodziła w przeszłość, lecz książę Kentu stał się człowiekiem bez tabu.
Paradował w makijażu, jeździł na zawody automobilowe, podróżował po Europie i flirtował, gdzie tylko mógł. Jego reputacja w Pałacu wciąż jednak pozostawała stosunkowo niegroźna, dopóki nie doszło do wydarzenia, które mogło zmienić bieg europejskiej historii.
Nieoczekiwany kandydat na polski tron
Po upadku Polski we wrześniu 1939 roku w polskich środowiskach emigracyjnych doszło do gorących dyskusji o tym, kto mógłby formalnie przejąć władzę w kraju pozbawionym legalnych struktur. Generał Władysław Sikorski, stojący na czele rządu emigracyjnego, zaczął rozważać koncepcję powrotu do monarchii z kandydaturą dynastii Windsorów na czele.
Jego wybór padł na Jerzego, księcia Kentu. Człowiek ten był bowiem neutralny politycznie, nie miał powiązań z żadną z walczących stron, a jednocześnie jako potomek królewskiego rodu mógł być akceptowalny dla sojuszników i rywali. W kręgach brytyjskiej rodziny królewskiej pomysł nie wywołał entuzjazmu, ale też nie spotkał się z całkowitym sprzeciwem.
Sam zainteresowany, choć zapewne lekko zdziwiony, wciągnął się w sprawę. Odwiedzał polskie oddziały we Francji, spotykał się z polskimi dostojnikami i prowadził poufne rozmowy, których treści nigdy nie ujawniono. Ostatecznie jednak brytyjski rząd nie zdecydował się na formalne poparcie tej idei.
Polska była zbyt daleko, Londyn nie chciał komplikować relacji z Moskwą, a polskie ziemie znajdowały się pod okupacją niemiecką i radziecką. Gdyby jednak doszło do realizacji tego szaleńczego planu, Jerzy mógłby być postacią wyjątkowo barwną na polskim tronie. Byłby pożądany przez modernistów, odrzucany przez konserwatystów, a zapewne także pogardzany przez komunistów i narodowców.
Tajemnicza śmierć i zapomniany plan
25 sierpnia 1942 roku Jerzy, książę Kentu, zginął w katastrofie wojskowego samolotu Short Sunderland nad Szkocją. W trakcie patrolu na Islandię maszyna rozbiła się na wzgórzu Morven, zabijając niemal wszystkich na pokładzie. Do dziś nie wyjaśniono do końca przyczyn wypadku.
Spekulowano o błędzie pilota, spisku, a nawet sabotażu, ale żadnej z tych hipotez nigdy nie potwierdzono. W Polsce, wciąż pogrążonej w wojnie, śmierć potencjalnego króla przeszła bez większego echa. Sprawa korony nigdy nie została poważnie podjęta ani przez aliantów, ani przez opinię publiczną.
Jego życie i śmierć stanowią dziś ciekawostkę historyczną, ilustrację szalonych lat międzywojnia i okrucieństwa wojny. Jerzy, książę Kentu, do dziś traktowany jest w polskich publikacjach jako postać raczej kuriozalna niż tragiczna. Kto wie, jak potoczyłyby się losy Polski, gdyby na tronie pojawił się prawdziwy "światowy książę".