Regio nie jedzie, pasażer zostaje sam. W Gorzowie nikt nic nie wie
Rozmowa w poczekalni mówi wszystko
„Trafiłem akurat na burzliwą rozmowę w poczekalni” – pisze do nas jeden z pasażerów. „Ludzie wku..., że w Gorzowie nie dowiesz się nic. Nie ma biura Polregio, nie ma informacji, nie ma zaopiekowania, nie ma organizacji.”
W tym zdaniu mieści się cała frustracja ostatnich dni. Bo nie chodzi już tylko o to, że pociągi nie przyjeżdżają. Chodzi o to, że nikt nie mówi, co dalej.
Kasjerki chcą pomóc, ale mają związane ręce
Jak relacjonują nasi czytelnicy, jedynymi osobami, które w ogóle próbują coś robić, są kasjerki. Ale one też mają ograniczone możliwości. „To nawet nie są pracownice Polregio, tylko podwykonawca” – słyszymy.
I rzeczywiście – kasjerka może sprawdzić rozkład, może doradzić, ale nie wie, czy pojedzie autobus zastępczy, ani dlaczego pociąg nie przyjechał. Nie ma do tego dostępu, nie ma narzędzi, nie ma informacji z centrali.
Pasażer błąka się między peronami
W Gorzowie nie ma punktu informacyjnego Polregio. Nie ma człowieka w czerwonej kamizelce, który by powiedział: „Proszę chwilę poczekać, zaraz coś się wyjaśni”. Jest za to poczucie bezradności.
Ludzie stoją na peronach, gapią się na ekrany, które nic nie pokazują. Inni siedzą w poczekalni, przeglądają aplikacje i strony, które tylko lakonicznie informują: „odwołany”.
Awaria to jedno. Brak informacji to drugie
Odwołania zdarzają się wszędzie. Ale to, co boli najbardziej, to brak szacunku dla pasażera. Brak komunikatu. Brak osoby do rozmowy. Brak jakiegokolwiek planu awaryjnego.
W Gorzowie pasażer nie wie, co się dzieje, dokąd iść, na co czekać, czy ma w ogóle czekać. A kiedy próbuje zapytać – odbija się od ściany. Albo od człowieka, który sam nie wie.
Kto odpowiada za kolej w Lubuskiem – i dlaczego to nie działa
Kto odpowiada za ten bałagan? Za same pociągi regio odpowiada Polregio – to oni powinni je wystawić, uruchomić autobusy, poinformować pasażerów. Ale organizatorem przewozów w naszym województwie jest Urząd Marszałkowski, który te usługi zamawia i finansuje. Jeśli coś regularnie nie działa – to znak, że kontrola też zawodzi. Do tego dochodzi PKP PLK, zarządzające torami – jeśli zawiniła infrastruktura, to ich działka. A Gorzów? Bez punktu informacji, bez obecności przewoźnika – po prostu leży na uboczu kolejowej mapy priorytetów.